„NASTOLATEK.PL czyli przewodnik po życiu nie tylko dla nastolatków, ich rodziców i pedagogów” – artykuł PSYCHIKA KOBIETY/PSYCHIKA MĘŻCZYZNY
Zdradzę Wam pewien sekret: wszystkie pytania ze szkół i z Nastolatka mam podzielone na kategorie typu: aborcja, antykoncepcja, bezpłodność, choroby…, każda staje się potem tematem przewodnim kolejnego artykułu. „Psychika kobiety” i „Psychika mężczyzny” czekały w kolejce, ale wciąż przepychał się przed nie jakiś inny temat. Prawdę mówiąc nie „przepychał się”, tylko go przepuszczałam, by opóźnić ten trudny moment. No bo jak tu pisać… temat rzeka… tyle już napisano, zwłaszcza o psychice kobiet (autorom wydaje się bardziej zawiła, więc ciekawsza?). I jak w artykule dla nastolatków nie popaść w banał, w stereotypy, a nie pisać pracy doktorskiej?
Byli i są mądrzejsi ode mnie, którzy poruszali ten temat. Od prac psychologicznych np. prof. Kazimierza Pospiszyla czy zbioru analitycznych artykułów Karen Horney pod tym samym tytułem „Psychologia kobiety”, poprzez bestseller „Płeć mózgu” Anne Moir i David'a Jessel'a, po popularną, nieco powierzchowną książeczkę John'a Gray'a „Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus”. Nie podejmuję się ani analizy ani syntezy tych publikacji. Wniosek i tak jest jeden: My - kobiety i mężczyźni różnimy się od siebie. Mózg mamy skonstruowany w inny sposób i inaczej jesteśmy wychowywani, biologia i kultura wyznaczyła nam inne role, przez co reagujemy odmiennie na te same zachowania, zdarzenia, budzą one w nas inne odczucia i uczucia, inaczej spostrzegamy rzeczywistość, inaczej patrzymy na świat. Tylko że to pułapka! Nie mogąc się dogadać, czując się bezradni, chcąc zamknąć temat i pozostać w przekonaniu o swojej męskiej lub kobiecej racji, wykorzystujemy ten wniosek do stwierdzeń: „No bo takie są kobiety…”, „Ach ci mężczyźni, jedno im w głowie”, „Wiadomo - baba”, „Mężczyźni to wieczni chłopcy”, „Kobieca histeria”…
Przekonanie poparte naukowymi badaniami: „bo kobiety/mężczyźni takie/tacy są” jest bardzo wygodne! Pozwala pozornie uznać odrębność, inność drugiej płci, bez próby konfrontacji z tym innym, nieznanym światem, bez przeżycia całego bogactwa uczuć od wściekłości po ciekawość - jedynej drogi do wzajemnego zrozumienia. Takie stwierdzenia ustawiają nas na naszych przeciwległych pozycjach i pozwalają kontynuować cichą, podjazdową wojnę i życie w przeświadczeniu, że i tak jestem od nich lepszy/lepsza.
Sama już wiele na ten temat napisałam: O różnicach w przeżyciach seksualnych w STREFACH EROGENNYCH i w STOSUNKU PŁCIOWYM, o stereotypach w PODNIECENIU, trochę w WIELKIM PODRYWIE, o różnicach w DOJRZEWANIU i tym, jakie są tego konsekwencje, a w SEKSIE DZIWNYM, BARDZO DZIWNYM poruszyłam temat psychiki męskiej i jej większej podatności na dewiacje w porównaniu z kobiecą. Co zostaje? Podeprzeć się chińską filozofią! :)
Yin i yang, żeńska i męska reprezentacja świata, o tyle różna od naszej, że łączy te sprzeczności zamiast rozdzielać. Widzieliście chiński symbol wszechświata w filozofii tao? Takie kółko, którego jedna połowa jest czarna, druga biała, nie są to jednak równo ucięte połówki, lecz wzajemnie przenikające się, w dodatku biała ma w sobie czarną kropkę, a czarna białą. Energie yin i yang muszą być równoważne, żadna nie może dominować, bo wtedy nie ma harmonii. To symbol sprzeczności, które nie mogą bez siebie żyć, symbol uzupełniania się w imię bycia jednością, zawierania w sobie przeciwnych elementów, spójności a nie walki. To chińska, choć wydaje się, że uniwersalna recepta na szczęście kobiety z mężczyzną.
Zwalczamy wszelkie przejawy dominacji jednej z płci i w ten niedojrzały sposób próbujemy osiągnąć równowagę. Walczymy, choć nie możemy bez siebie żyć (tak jak yang nie może istnieć bez yin). Jedno jest pewne - oddziałujemy na siebie jak yin i yang i potrzebujemy siebie nawzajem, by stworzyć harmonijne koło. Nawet homoseksualiści dobierają się na tej zasadzie - bardziej męski z bardziej kobiecym.
W chińskiej symbolice zawarta jest wiedza o pierwiastku męskim i kobiecym (nie mylić z kobietą i mężczyzną) - każdy z nas ma w sobie oba pierwiastki i czasem tylko zewnętrzne narządy płciowe pozwalają stwierdzić, kto kobietą/mężczyzną jest a kto nie. U jednych przeważa pierwiastek męski, u innych kobiecy, i zazwyczaj ci jedni to mężczyźni, ci inni to kobiety. Ale zazwyczaj nie znaczy zawsze. Białe yin to męskie, aktywne, dominujące, pozytywne (w sensie: dodatnie), wypełnione siłą i energią. Czarne yin przyjmujące, bierne, ustępliwe, negatywne (ujemne), wspomagające, kultywujące, podtrzymujące. Yin i yang to też inne sprzeczności: noc i dzień, ziemia i niebo, kobieta i mężczyzna, doliny i góry, morza i lądy, śmierć i życie. Ani yin ani yang nie są złe ani dobre. Po prostu są. Tak więc męska ekspansywność i kobieca tajemniczość, które mają swój odpowiednik także w położeniu najbardziej erogennych punktów (czubek wystającego, przebojowego penisa i ukryty głęboko, w powłokach ciała w pochwie punkt G) to dwie różne strony, a nie zła i dobra. Także agresja i macierzyńska wrażliwość. Racjonalność i emocjonalność. Prostota i głębia. Nie byłoby jednej bez drugiej. Do całości, harmonii związku muszą być obie. I tak Chińczycy już 5 tysięcy lat temu rozwiązali ten problem. A my nadal w męsko-damskich powijakach: która płeć lepsza, mądrzejsza, sprawniejsza. A wszystko to z zawiści i odwetu. Z zawiści do płci przeciwnej, że ma w sobie to, czego nam brakuje i zamiast z tego korzystać, uczyć się od siebie nawzajem, uzupełniać, wolimy niszczyć czego nie mamy a czego nie możemy, mimo usilnych emancypacyjnych prób, odebrać i przywłaszczyć sobie. Z odwetu za to, że czujemy się skrzywdzeni przez płeć przeciwną, nie zrozumiani, nieakceptowani. A najbardziej nie możemy sobie nawzajem darować, że tak bardzo się potrzebujemy, że jesteśmy tak od siebie zależni!
Nie dość że żyjemy w pułapce męsko-damskiej rywalizacji, to jeszcze żyjemy w pułapce swojej płci:
Jeśli jesteśmy chłopcem, mężczyzną, to nie wolno nam płakać, okazywać słabości, ciepłych uczuć, mieć depresyjnych nastrojów, być zależnym, ulegać, nie unieść się honorem, nie oddać temu, kto uderzy, prosić, odmawiać alkoholu, nie być w pełni, na każde zawołanie i w każdej sytuacji sprawnym seksualnie…
Jeśli dziewczynką a potem kobietą, nie wolno być niegrzecznym, brudzić się, krzyczeć, tupać, czyli być agresywną, odmawiać mężczyźnie, walczyć o swoje, być zbyt pewną siebie, zbyt inteligentną i mądrą, przejmować inicjatywę w seksie, podrywać i narzucać się facetom, być pyskatą, upijać się, zdradzać, nie lubić dzieci…
Tak nas wychowywano, wpajano jeśli nawet nie wprost, to po cichutku sączono nam w krew odwieczne damsko - męskie zasady. I jeśli kobiety czują się w tej sprawie pokrzywdzone, to doprawdy tylko dlatego, że mężczyźni nie mają odwagi walczyć o prawo do słabości - no bo to takie niemęskie!
I pewnie czujecie się zawiedzeni moim artykułem, bo nie wyjaśnia jak sobie radzić z płcią przeciwną, co robić czego nie robić, jak zdobyć a jak się pozbyć bez bólu. A ja na to jak zwykle: nie uciekniecie od inności, musicie się z nią zmierzyć. Żadne rady nie uchronią was przed zderzeniem z płcią przeciwną. Odrębność, inność, dla mężczyzny - kobiecość, dla kobiety - męskość, złości, bo nie pozwala bezkarnie postrzegać rzeczywistości po swojemu: „Jak to?! Ktoś widzi inaczej?! Wszystkich powinno obowiązywać to, co ja widzę!”. Nie pozwala tej rzeczywistości zmieniać na swoją modłę bez sprzeciwu drugiej strony: „Dlaczego nie może być tak jak ja chcę? Nie mogłaby/mógłby chcieć tego co ja?” Gdybyśmy wszyscy byli tacy sami, byłoby tak wygodnie! Chcielibyśmy tego samego, widzielibyśmy i słyszelibyśmy to samo, jedno mówiłoby dokładnie to, co drugie słyszy, nikt nie musiałby rezygnować ze swojego (bo „moje” równałoby się „jego/jej”), nie musiałby się dostosowywać, chodzić na kompromisy, ustalać ze sobą, walczyć o swoje, wygrywać lub ulegać. Bylibyśmy tacy sami, ot - lustrzane odbicia i byłby święty spokój… ale jak by było nudno! A seks? Kto chciałby uprawiać seks z samym sobą? Chyba tylko Narcyz. No właśnie! Świat kobiet i mężczyzn, którzy ciągną ku sobie z potrzeby poznania, z ciekawości, by stworzyć związek dwóch różnych lecz równoprawnych osób, wypiera, niczym pustynia żyzne łąki, narcystyczna wizja świata. Narcyz, aby się nie czuć od nikogo zależnym, zwłaszcza od kogoś, kto nie myśli tak jak on (to może być także ona), potrzebuje innych ludzi, innej płci tylko do tego, by w ich oczach widzieć, że go podziwiają. Nawet gotowy jest kochać się z samym z sobą, a jeśli już z kimś, to bez konsekwencji i zobowiązań, byleby tylko nie zakochać się w jakimś MĘŻCZYŹNIE czy KOBIECIE, takich jakiś obcych, dziwnych, niepojętych, przez których inność się cierpi. Bo inność, odrębność jest wrogiem Narcyza. Ten, kto się nie chce kręcić wokół niego, lecz żyje po swojemu, inaczej, to wróg przez którego cierpi. Dlatego Narcyz unika inności a obowiązującym stylem staje się UNISEX, metroseksualność, ani chłopak ani dziewczyna. A co robią dwa Narcyzy - Unisexy? Walczą ze sobą o to, kto wokół kogo ma się kręcić.
A kobiety i mężczyźni po prostu są. Yin i yang, nierozerwalnie ze sobą.