„NASTOLATEK.PL czyli przewodnik po życiu nie tylko dla nastolatków, ich rodziców i pedagogów” – artykuł WIELKI PODRYW
Jak zapoznać, zwrócić na siebie uwagę, sprawić, by chciał/chciała się ze mną umówić, jak rozkochać w sobie…
Liczycie na konkretne rady, ale bez rozpoznania swojego problemu i zmian w samym sobie, będą one nieprzydatne.
Często mierzycie wysoko - podoba Wam się ktoś „zbyt piękny”, sporo starszy, ma już kogoś a przynajmniej ogromne powodzenie, nie zwraca na Was uwagi, obraca się w innych kręgach, czyli jest niedostępny. Gdyby się uprzeć, pewnie byłoby go można poznać, ale żeby zwrócił większą uwagę i odwzajemnił uczucie, raczej niemożliwe. I pewnie o to chodzi! Zanim jesteście gotowi do tworzenia związków damsko-męskich, istotny jest stan zakochania, interesuje Was nie rzeczywisty obiekt miłości, tylko uczucia jakie wywołuje. Te marzenia, myśli, sny… kręci się życie uczuciowe bez konfrontacji z rzeczywistą osobą. Bo gdyby nagle stanął przed Wami (czasem się zdarza!) i okazał swoje zainteresowanie, nie wiedzielibyście, co z tym fantem zrobić i ucieklibyście w popłochu. Miłość do osoby, którą widujecie na przystanku, do podziwianej na przerwach dziewczyny ze starszej klasy, którą zawsze otacza tłum wielbicieli, chłopaka, który gdzieś Wam mignął w tłumie, spełnia bardzo ważną funkcję - pozwala kochać i nie ryzykować realnego kontaktu. Dzięki temu można sobie tego kogoś wyidealizować, stworzyć piękny obrazek i śnić o nim do woli nie przeżywając rozczarowań i trudów bliskiej relacji z drugim człowiekiem.
Innym, trochę podobnym przypadkiem jest, gdy ktoś też mierzy wysoko, ale upiera się przy swoim wyborze, pisze listy, nagabuje, wyznaje miłość i… jest odtrącany. W ten sposób udowadnia sobie swoją małą wartość (choć w rzeczywistości jego wartość nie ma z tym nic wspólnego), choć mierząc tak wysoko miał nadzieję na sytuację odwrotną - że ten ktoś wymarzony, a jednocześnie pożądany przez wszystkich, pokaże im, że jego - wielbiciela nie doceniali, że się na nim nie poznali.
Są tacy, których interesują tylko „za wysokie progi” i którzy uporczywie pchają się tam, gdzie ich nie chcą, będąc ślepymi na dostępnych kandydatów do bycia blisko. Należy sądzić, że poza dążeniem do udowodnienia swojej wartości a w rezultacie do upokorzenia i zdołowania się kolejną przegraną, unikają bliskości i związku. Jeśli więc jesteś tzw. szarą myszą a ciągnie Cię ku najpiękniejszej dziewczynie w szkole, zadaj sobie pytanie, czy przypadkiem to nie Twój przypadek. :)
Jeśli realistycznie oceniacie swoje możliwości (co oznacza nie tylko nie zawyżanie progów, ale i nie zaniżanie swojej wartości) i gotowi jesteście na krok dalej, czyli na poznanie kogoś, pewnie Wam przeszkadza w tym nieśmiałość. Nieśmiałość może być adekwatna do wieku i sytuacji i wskazywać na pewną pokorę w kwestii uważania się za pępek świata, ale może być nadmierna, patologiczna, np. w postaci fobii społecznej, czyli ogromnego lęku przed jakąkolwiek autoprezentacją wśród ludzi. A co tu dużo ukrywać, aby się spodobać, trzeba się zaprezentować i to od jak najlepszej strony.
Myślicie, że powodzenie mają ci uważani za pięknych? Pomijam, że są gusta i guściki, a kryteria piękna, gdy się jest nastolatkiem, nie są kształtowane na podstawie rzeczywistej urody, tylko wielkości powodzenia wśród płci przeciwnej. A powodzenie mają ci, którzy są pewni siebie. Oczywiście uroda temu sprzyja, ale gdy rozejrzycie się wokół siebie, zobaczycie mnóstwo pięknych dziewczyn, które siedzą po kątach i wielu przystojnych chłopców, od których odstrasza ich wycofanie i lęk w oczach.
Pewność siebie nie jest jednoznaczna z rzeczywistą wartością człowieka. Ilu jest mądrych, uzdolnionych a samotnych, choć wcale nie wyglądają jak potwory (choć przysłowie mówi, że i potwora znajdzie amatora). Tym przystojniakom otoczonym wianuszkiem piszczących dziewczyn daleko do inteligencji i przymiotów duszy (dobra, uczciwości, wrażliwości na krzywdę, wyrozumiałości…) niejednej szarej myszy. Gdyby umalować, modnie ubrać i dodać krztynę przebojowości, prowokacyjności i uwodzenia Waszym „byle jakim” koleżankom z klasy, nie jedna okazałaby się naprawdę niezłą laską. Pewność siebie to posag, jaki wynosi się z domu, to mieszanina różnych psychologicznych uwarunkowań: na ogół im bardziej adekwatnie chwalili i doceniali nas rodzice, tym potem mamy większą wiarę w siebie. Pochwały nadmierne przynoszą tyle samo zła (przy pierwszej styczności z innymi ludźmi przeświadczone o swojej cudowności dziecko boleśnie sprowadzane jest na ziemię), co wieczne krytykowanie lub niedostrzeganie osiągnięć. W kontaktach męsko-damskich ważna jest także akceptacja i uznanie naszej kobiecości, męskości, jakie wynosimy z domu.
Czasem ktoś w gruncie rzeczy nieśmiały zaprzecza temu „skacząc na głęboką wodę”, zachowując się zupełnie odwrotnie (w psychologii nazywa się to reakcją formowaną).
Zwyczajna nieśmiałość mija, patologiczna utrudnia życie i warto z tym problemem iść do psychoterapeuty.
Jechałam niedawno pekaesem, parę ładnych godzin nocą. Gdy do niego wsiadałam objuczona bagażem, z siedzenia zerwał się jakiś nastolatek, by mi pomóc. Wywiązała się krótka, niezobowiązująca, miła gadka. Moje przepychanie się z bagażami i jego pomoc obudziły siedzącą opodal dziewczynę, więc zagadał też do niej. Po pięciu minutach spytał, czy może się przysiąść, ale nie natarczywie - parę razy dopytał, czy na pewno nie ma nic przeciwko, czy będzie jej wtedy wygodnie, itp. Chciał nie chciał (siedzieli blisko) słyszałam ich rozmowę - chłopak dużo wypytywał, ale zawsze zastrzegał, że ona nie musi odpowiadać, wyglądał na zainteresowanego tym, co mówiła, za dużo nie perorował na swój temat. Dalej nie wiem, jak się potoczyło, bo zasnęłam, ale gdy po trzech godzinach jazdy się obudziłam, młodzian spał na kolanach dziewczyny, ona rozmarzonym wzrokiem kontemplowała ciemność za oknem. W mieście docelowym chłopaka (wysiadł wcześniej) wymienili się numerami telefonów i obietnicami rychłego spotkania.
Ta historyjka to modelowy przykład „prawidłowego podrywu”. Zwróćcie uwagę, że chłopak nie starał się być taki tylko dla „upatrzonej zdobyczy”, ale był miły i pomocny w ogóle, łatwo nawiązywał kontakty z wszystkimi ludźmi (a przynajmniej z kobietami), zrobił dobre wrażenie zanim do niej zagadał.
Jeśli chcecie, by ktoś zwrócił na Was uwagę, musicie się znaleźć w zasięgu jego wzroku, dosłownie i symbolicznie. Skutecznym jest zapisanie się na te same zajęcia, posiadanie wspólnych znajomych - chodzi o to, by dać szansę niewymuszonym, naturalnym kontaktom, bo nic tak nie krępuje, jak jednoznaczność faktu, że się zakochaliście. Przychodzenie na jej/jego przystanek mija się z celem, zwłaszcza gdy będziecie tam tylko sterczeć i udawać, że jesteście przypadkiem. Przebywanie niedaleko siebie, w tej samej przestrzeni, oddawanie się wspólnym zainteresowaniom sprzyja naturalnemu zbliżaniu się.
Musicie być pewni, że macie coś ciekawego do zaoferowania drugiej osobie. Trzeba być ciekawym człowiekiem, by sobą zaciekawić. Sam wygląd nie wystarczy - szybko przestaniecie mieć o czym rozmawiać, a zakładam, że gdy chcecie kogoś poznać, to nie tylko po to, by go zaciągnąć do łóżka, lecz by spędzić z nim ciekawie przynajmniej kawałek swojego życia. Nie liczcie na to, że odkryje w Was coś, o czym nie macie pojęcia, a często tak właśnie jest - macie nadzieję, że to ktoś wyzwoli Was z nudy, dostarczy wrażeń i wypełni pomysłami. Że dzięki niemu zaczniecie żyć. Nic z tego! Musicie mieć swoje życie, żeby móc w nie kogoś zaprosić. To wymiana składa się na związek, a nie wieszanie się na kimś czy wypełnianie nim swojej pustki.
Jeśli nie ma takiej możliwości, by tak po prostu, „niechcący” się to stało, pozostaje najprostszy sposób. Naprawdę najprostszy, choć większości z Was wydaje się niemożliwy! Może to zrobić zarówno dziewczyna jak i chłopak - po prostu podejść i powiedzieć: „Cześć! Wydajesz mi się fajny (interesujący, podobasz mi się…), chciałabym Cię poznać, ja się nazywam…” Tylko prawdziwy dupek (lub głupia, bezwartościowa dziewczyna) zareagowałby na coś takiego wyśmianiem, odrzuceniem. Nie chodzi o to, by podejść i powiedzieć „kocham Cię od miesiąca, chciałabym, żebyś mnie pokochał”, bo prawda jest taka, że to nie miłość, zakochać się można dopiero w bezpośrednim kontakcie z żywą osobą i gdy chcecie kogoś koniecznie poznać, to nie odstraszajcie go swoimi narosłymi w samotności uczuciami. Na uczucia adekwatne do realnej osoby przyjdzie czas, gdy coraz częściej będziecie przebywać ze sobą i coraz więcej o sobie wiedzieć. Ale też miejcie na uwadze, że ktoś, do kogo podejdziecie, ma prawo Wam odmówić.
Jeśli jesteście w sytuacji tego kogoś, kto musi odmówić, zróbcie to delikatnie, postawcie się w sytuacji tego, kto odważył się podejść. A może warto się nim umówić, bo skoro potrafił to zrobić, może się okazać wartościowym znajomym. Przecież nie od razu musicie brać z nim ślub… Na spotkaniu można wytłumaczyć, że ma się chłopaka/dziewczynę, albo nie jest się zainteresowanym głębszą znajomością, ale przyjaźnią czemu nie… Może się okaże, że macie wspólne zainteresowania, świetnie wam się gada, a z czasem… że się do tego kogoś przekonacie i zakochacie? Ludzi warto poznawać i rewidować swoje oceny, sądy o nich z czasów, zanim się ich lepiej pozna. Często okazują się zupełnie inni i żałuje się, że tak późno zwróciło się na nich uwagę.
To samo dotyczy dziewcząt. Też może zaproponować spotkanie, to jakiś głupi przesąd, że dziewczyna ma siedzieć i czekać na księcia. Nie warto być natarczywą i brać wszystkie sprawy męsko-damskie w swoje ręce, zwłaszcza że mężczyźni boją się takich kobiet i lubią myśleć, że to oni kierują :), ale też nie oznacza to, że dziewczyna nie może zainicjować znajomości. Czasem chłopcy są tak nieśmiali, że trzeba im pomóc!
A teraz przykładowy list:
Chciałem zabrać dziewczynę na randkę :), nie jesteśmy razem, po prostu chciałem jakoś zacząć. Mogłaby mi pani dać rady, gdzie zaprosić, jak… znaczy się już wiem, że zaproszę ją do takiej fajnej kawiarni, tylko jakieś rady, jak się zachowywać, co robić w kawiarni, o czym gadać, co robić po wyjściu itd. itp.
A oto moja odpowiedź:
Dziewczyny zawsze ujmuje dobre wychowanie i zajmowanie się nimi. Dlatego jak będzie okazja zaproponuj zdjęcie jej kurtki i powieszenie na wieszaku, spytaj, co by chciała zamówić, generalnie bądź gospodarzem. A ponieważ ludzie lubią o sobie mówić i jak się ich pyta, pytaj. W zależności od tego, jak dobrze ją znasz, zadawaj pytania, które pozwolą poznać ją lepiej, tylko nie dodawaj zaraz „a ja…”, bo sama spyta jak będzie chciała i już będzie rozmowa. Tylko nie od razu jakieś intymne pytania, ale co lubi, co ją interesuje (jak wejdzie na temat czegoś, co i Ciebie interesuje, to już dalej pociągniesz :), czy ma rodzeństwo, psa, jakich ma rodziców… Bądź naturalny, jakbyś był z kolegą (wiem, to trudne, ale bezpośredniość to spory atut), a jak coś będzie nie wychodzić, będziesz popełniać gafy, to powiedz jej wprost, że trochę się przy niej denerwujesz, bo Ci się podoba i chcesz dobrze wypaść, a wtedy wiadomo - wypada się najgorzej :). W każdym bądź razie nie udawaj kogoś innego! Interesuj się NIĄ a nie tym jak wypadasz, a wszystko będzie dobrze.
A co potem, po tej kawiarni, kinie, spacerze…?
Jeśli daliście sobie szansę, by dowiedzieć się jak najwięcej o tym kimś, macie już szersze pole do popisu. Potem już jest łatwiej - pierwsze koty za płoty ale i zakres możliwości się zwiększył. Jeśli wiecie, jaki rodzaj książek czyta, jakiego autora, a czegoś jeszcze nie czytała, przynieście jej coś ze swojej biblioteczki - kolejny pretekst i temat rozmowy macie z głowy (tylko najpierw wypadałoby zacząć czytać książki!). Jeśli ma psa, spytajcie, czy możecie się przyłączyć do wieczornego wyprowadzania go. Jeśli coś szczególnie lubi, zróbcie jej przyjemność…
Jeśli jesteś dziewczyną i zrobiłaś pierwszy krok, poczekaj na następny z jego strony. Jeśli nie podejmie tematu, pogódź się z tym. Jeśli podejmie, będziesz pewna, że jest Tobą zainteresowany i że się nie narzucasz.
Tylko nie przesadzajcie w planowaniu każdego kolejnego kroku. Na tym poprzestańcie. Dalej poddajcie się chwili, bądźcie spontaniczni. Reszta, jeśli ma się zdarzyć, zdarzy się…
P.S. Jeszcze jeden list od Was:
Napisała Pani :
Może to zrobić zarówno dziewczyna jak i chłopak - po prostu podejść i powiedzieć: „Cześć! Wydajesz mi się fajny (…) Tylko prawdziwy dupek (lub głupia, bezwartościowa dziewczyna) zareagowałby na coś takiego wyśmianiem, odrzuceniem.
A jak się zachować jeśli ta dziewczyna jednak tak postąpi ? Nigdy nie próbowałem tego sposobu zapoznania, ale gdyby ona tak zareagowała (jak Pani to napisała) - wyśmianiem, odrzuceniem … to ja bym się spalił ze wstydu, zrobił się czerwony i nie wiem co jeszcze… a gdyby to stało się np. w szkole miedzy innymi ludźmi, to już kompletna porażka :P”
I moja odpowiedź:
Żeby podejść i zagadać, trzeba mieć przynajmniej odrobinę poczucia własnej wartości, żeby, jak dziewczyna publicznie wyśmieje, móc odpowiedzieć (spokojnie i bez pogardy): „przepraszam, myślałem że jesteś warta bliższego poznania, widzę, że nie jesteś”. Odradzam też ten sposób poznawania, gdy dziewczyna jest w towarzystwie, zwłaszcza w takim, przed którym się będzie chciała popisać (bo niestety nigdy niewiadomo, czy mądrością czy głupotą) - lepiej poczekać na moment, gdy jest sama i wybrać dogodną sytuację, nastrój, itd.