Anna Lissewska - NASTOLATEK.PL

„NASTOLATEK.PL czyli przewodnik po życiu nie tylko dla nastolatków, ich rodziców i pedagogów” – artykuł SEKS DZIWNY, SEKS BARDZO DZIWNY

„Po co zajmować się zboczeńcami? Po co młodzieży mówić o takich brudach? Powinno się tych wykolejeńców usunąć ze społeczeństwa, a nie poświęcać im czas…” Tymczasem prawie na każdej lekcji, na którą jestem zapraszana, pada pytanie dotyczące dewiacji seksualnych. Ciekawi Was, dlaczego niektórzy realizują w dziwny, nienormalny sposób swój popęd seksualny, skąd się biorą dewianci, jak to się dzieje, że stają się „zboczeńcami”. Cudzysłów stąd, że nie wszyscy, których tak nazywacie, zasługują na taką nazwę. Nie każda odmienność seksualna jest dewiacją, a nie każda dewiacja jest zboczeniem. Granica między normalnym zachowaniem a dewiacją a nawet zboczeniem jest nieostra. O tym, jakie zachowania seksualne są dewiacyjne a jakie nie, rozstrzyga, co jest normą, co jest społecznie akceptowane. Niezależnie od objawów, rodzaju, natężenia i przyczyn, do dewiacji zalicza się zarówno wszelkie odchylenia od norm społecznych jak i zachowania patologiczne, czyli odbiegające od normy medycznej (czyli choroby). W tej sprawie wciąż jest bałagan w terminologii, więc co się dziwić zwyczajnym ludziom, że nie odróżniają tego, czego sami nie robią i trudno im zaakceptować, od perwersji seksualnych (w medycynie pojęcie to jest równoznaczne ze zboczeniem, w psychoanalizie znaczy jeszcze co innego). Tymczasem nie każda dewiacja jest perwersją. Są takie, i jest ich znaczna większość, które nie mają cech choroby, i takie, które są patologicznymi odchyleniami. Aby było trudniej je sklasyfikować, każda dewiacja, w zależności od człowieka, ma swój indywidualny charakter, rzadko kiedy są to zachowania wyizolowane z normalnego życia seksualnego, częściej towarzyszą typowej aktywności jako pewne skłonności, rodzaj „rysy” na zwyczajnym seksie.

Już Freud podzielił perwersje (takiej nazwy wówczas używano) na odchylenia w zakresie obiektu seksualnego (np. pedofilia, zoofilia) i odchylenia od celu seksualnego (np. sadyzm, masochizm, ekschibicjonizm). Określenie „odchylenie od celu” było później krytykowane, bo cel – orgazm nie ulega zmianie, jest przeżywany niezależnie od sposobu realizacji popędu seksualnego. Patologicznej zmianie ulega droga, sposób osiągnięcia orgazmu. Przez lata klasyfikacja dewiacji, zboczeń ulegała zmianie. Do tej pory badacze nie mogą się dogadać, czy pewne zachowania seksualne są patologią czy po prostu odmienną ale równorzędną drogą osiągania satysfakcji seksualnej. Stąd jedni zaliczają do zboczeń homoseksualizm, transseksualizm, biseksualizm, a inni się na to oburzają.

Procent homoseksualistów w społeczeństwie (patrz: HOMOSEKSUALIZM) poddaje w wątpliwość kategorię normy, bo choć jest ich mniejszość to jednak tak znaczna, że doprawdy traktowanie homoseksualistów jako zboczeńców, ludzi chorych (niektórzy mają takie pomysły), wydaje się nieudolną próbą zaprzeczania rzeczywistości. „Chorymi” czyni ich nietolerancja dla mniejszości seksualnych, to, że czują, iż nie ma dla nich miejsca w społeczeństwie.

Czy tak samo należy myśleć o biseksualizmie? Tu znowu zdania są podzielone. O ile heteroseksualiści i homoseksualiści mają sprecyzowane preferencje co do płci obiektu seksualnego i przeszli w swoim rozwoju etap, w którym własna seksualność i płeć obiektu miłości są określone i mają znaczenie, o tyle biseksualiści są jak malutkie dzieci, które nie rozróżniają jeszcze płci, jest im wszystko jedno, kto jest obiektem miłości i seksu – mężczyzna czy kobieta, byleby KTOŚ był.

Transseksualiści z kolei (nie mylić z transwestytami) to osoby głęboko nieszczęśliwe, bo natura dała im ciało inne, niż płeć, jaką się czują. Pewnie oglądaliście jakieś filmy, w których facet pewnego dnia budzi się kobietą, albo kobieta mężczyzną. Zabawne, co? W życiu to nie jest zabawne, stąd transseksualiści, którym nie udaje się operacyjnie i hormonalnie zmienić płci (choć zmieni to ich płeć tylko powierzchownie), przeważnie popełniają samobójstwo. Nie są w stanie wytrzymać w skórze kogoś, kim się nie czują. Homoseksualizm i transseksualizm ma wielu zwolenników teorii biologicznego uwarunkowania i pewne badania to potwierdzają (choć nie da się zaprzeczyć także przyczynom środowiskowym, psychologicznym), trudno więc traktować je jako dewiacje, biseksualizm bardziej wydaje się wypadkową przyczyn psychologicznych z okresu bardzo wczesnego dzieciństwa. Ale czy w związku z tym podpada pod kategorię dewiacji?

Nie jestem specjalistą od nietypowych zachowań seksualnych i nie podejmuję się podać jednoznacznej, naukowej definicji dewiacji czy perwersji, na nasz użytek ustalmy sobie jednak: o zboczeniu mówimy, gdy jest to taki sposób realizowania popędu seksualnego, który:
- znacznie ogranicza możliwość uzyskania satysfakcji ze względu na brak partnerów, którym takie zachowanie odpowiadałoby
- sprawia, że życie koncentruje się na poszukiwaniu możliwości uzyskania tej specyficznej satysfakcji i do tego właściwie się ogranicza
- nie wiąże się z potrzebą stworzeniem bliskiego związku – partner jest jedynie wykorzystywany do realizowania seksualnych skłonności
- przeważnie krzywdzi drugą osobę, jeśli jest realizowany

Oczywiście można spotkać osoby, którym udało się znaleźć partnera preferującego ten sam lub uzupełniający się model życia seksualnego (np. sadysta masochistę) i choć nikt się nie czuje pokrzywdzony, z punktu widzenia osoby postronnej, fakt, że ktoś lubi być krzywdzony, nie oznacza, że rzeczywiście nie jest. Natomiast obowiązuje tu zasada, że nie mamy prawa ingerować w niczyje życie seksualne, jeśli dotyczy dwojga dorosłych, w pełni odpowiedzialnych za siebie, świadomych tego, co czynią, jakkolwiek nie podobałoby się nam to, co sobie robią. Natomiast jeśli jedną z tych osób jest dziecko (osoba poniżej 15 roku życia), osoba upośledzona umysłowo, chora psychicznie lub osoba przymuszana, zniewolona, uzależniona w jakikolwiek sposób nie pozwalający jej na dobrowolne wyjście z tego związku, powinniśmy natychmiast interweniować.

Przyczyny powstawania zboczeń nie są dokładnie znane. Jest sporo teorii uzupełniających się, ale do ostatecznego wyjaśnienia daleko. Na pewno musi się nałożyć wiele sprzyjających warunków zarówno w psychice jak w otoczeniu, choć samo środowisko nie jest w stanie sprawić, że ktoś będzie wykazywał dewiacyjne zachowania. Musi być podłoże psychiczne! Pseudo-teorie przypisujące odpowiedzialność za dewiacje telewizji, złemu towarzystwu, masturbowaniu się przy „zboczonych” filmach porno wywodzą się stąd, że wielu ludzi myli przyczyny ze skutkami. Nawet poważna teoria o imprintingu seksualnym (patrz: W JAKIM WIEKU MOŻNA ROZPOCZĄĆ WSPÓŁŻYCIE SEKSUALNE?) nie jest wystarczająca, bo jednemu się wdrukuje dana skłonność, a innemu jakoś nie.

Dobrze to obrazuje historia słynnego w latach chyba sześćdziesiątych (niestety nie mogę odnaleźć w źródłach, kiedy działał i podaję „z pamięci”) polskiego nekrofila, czyli mężczyzny, który wykorzystywał zwłoki kobiet do osiągania satysfakcji seksualnej, można powiedzieć „współżył” ze zwłokami. Kiedy już go złapano, zrobiono z nim szereg wywiadów, mając nadzieję, że to pomoże w zrozumieniu tego makabrycznego zboczenia. I rzeczywiście w historii tego człowieka były epizody grupowego masturbowania się na cmentarzu przy resztkach kości odkopanych przy wymianie starych grobów na nowe. Oczywiście była to sceneria przypadkowa, chłopcy wybrali to miejsce ze względu na odosobnienie. Było ich tam kilku, ale tylko jeden stał się nekrofilem. Łatwo się jednak domyśleć, że te okoliczności nałożyły się na ekscytujące, seksualne doznania, ale także na psychiczne predyspozycje. Kiedy myśli się o nekrofilii, przychodzi skojarzenie o seksie z kimś, kto jest kompletnie bezwolny, bo przecież martwy: nie zagraża, nie rusza się, „pozwala na wszystko”… Odrobina wiedzy psychologicznej wystarczy, by pofantazjować, jaka osoba potrzebuje takiego partnera seksualnego. Jakie miała dzieciństwo, że jedyny intymny kontakt, na jaki się odważa, to z kimś, kto nic nie powie, nie zareaguje, nie wstanie i nie odejdzie, można mieć przy nim odwagę realizować swoje potrzeby, a przede wszystkim zawsze jest, zawsze czeka, ma się nad nim pełną kontrolę.

Podobne do nekrofilii jest wykorzystywanie do osiągnięcia orgazmu osoby śpiącej, nieprzytomnej albo udającej martwą (niektórzy proszą partnera, by to robił) – jak widać te same potrzeby można realizować na różne sposoby i choć wielu je ma i chętnie znalazłoby sobie takiego bezpiecznego partnera, to tylko jeden na miliony zostanie z tego powodu nekrofilem. Jednak gdy nałożyć takie preferencje na wdrukowane cmentarne okoliczności, walające się kości podczas osiągania orgazmu, wydaje się prawdopodobne, że tak właśnie to musiało się stać.

Na każde zboczenie tak właśnie można spojrzeć. Pedofilia to nic innego jak kontakt seksualny z bezbronną, ufną istotą, jaką jest dziecko. Dlaczego taki właśnie musi być „partner seksualny” pedofila? Znowu można by próbować odtworzyć prawdopodobną sytuację z dzieciństwa osób, które potem boją się kontaktu z dorosłą, równouprawnioną w seksie osobą, więc pociągają je dzieci. Pedofile często sami byli molestowani jako dzieci przez dorosłych - to dodatkowe wyjaśnienie.
Ekshibicjonizm to realizowanie potrzeby odkrywania się, robienia wrażenia, posiadania ogromnego wpływu (bo przecież budzi przerażenie w młodych dziewczynach), ekscytowania się tym, jakie wrażenie robi jego penis… można by jeszcze wymyślić parę wiarygodnych, choć oczywiście nie uświadamianych sobie przez ekshibicjonistę intencji.
Zoofilia to także kontakt z „kimś” bezbronnym, zmuszonym do poddania się czyjejś woli i w dodatku nie może się nikomu poskarżyć, bo zwierzęta niestety nawet w Noc Wigilijną nie mówią. Dla chłopców mających w okresie dojrzewania łatwy dostęp do zwierząt gospodarskich, których nabrzmiałe w pewnych okresach narządy płciowe działają na wyobraźnię podminowanego seksualnymi impulsami młodzieńca, to czasem pokusa, której częsta realizacja może być przyczyną późniejszego zboczenia, jeśli nałoży się na lęk przed kobietami. Zoofile są plagą ogrodów zoologicznych (oczywiście nie robią tego z tygrysem :), niektóre zwierzęta np. kopytne są spokojne i uległe), a potem weterynarze walczą ze stanami zapalnymi ich narządów płciowych.
Oglądactwo (scoptofilia) najprawdopodobniej wywodzi się z czasów, gdy dzieci podglądają rodziców, a różne inne bardziej „egzotyczne” zboczenia np. związane z oddawaniem moczu, kału także wiążą się z odpowiednimi okresami w życiu dziecka. Jak pewnie już zauważyliście, większość zboczeń ma wspólny mianownik: lęk przed dojrzałym, niezależnym od woli drugiej osoby, partnerem.
Zauważyliście też pewnie, że większość osób ze zboczeniami to mężczyźni. Rzeczywiście są oni dużo bardziej narażeni. Wynika to pewnie z dwóch powodów. Chłopcy w okresie dojrzewania są pod silnym naporem impulsów seksualnych, a ich niedojrzała jeszcze psychika nie daje pełnych możliwości poradzenia sobie z tym. Impulsy te budzą w nich lęk i poczucie winy, walka z nimi jest często bezskuteczna a masturbacja wiąże się z ogromnym strachem przed karą za grzech. Jak wszystko, co społecznie, moralnie i ze względu na wiarę niedozwolone, spychane jest do podświadomości i daje pożywkę nietypowym objawom seksualnym, nad którymi niektóre osoby nie są w stanie zapanować. Dziewczęta pod tym względem mają łatwiej – u nich impulsy seksualne w dużym natężeniu pojawiają się, gdy istnieje już możliwość zrealizowania ich poprzez normalne, akceptowalne zachowania seksualne. U chłopców istnieje większe prawdopodobieństwo nietypowego rozwiązywania problemu. Po drugie, z racji swojej roli seksualnej, wiele nietypowych potrzeb kobiety mogą zaspokajać w społecznie aprobowany sposób np. bycie striptizerką zamiast bycie ekshibicjonistką (choć w tej sprawie zaczyna być równouprawnienie, być może dzięki temu będzie mniej ekshibicjonistów, tylko co z tymi, którzy nie są zbyt przystojni?). Poza tym mężczyźni mają w sobie dużo więcej seksualnych i agresywnych impulsów, więc dużo trudniej im sobie z tym radzić, co oczywiście ich nie usprawiedliwia, gdy im ulegają, ale tłumaczy, czemu kobiety znacznie rzadziej stają się bohaterkami skandali.

Nietypowy seks to pojęcie bardzo szerokie. To także, oprócz „grubszych” dewiacji czy zboczeń, nietypowe potrzeby, które albo tylko wplatają się w normalne życie seksualne albo determinują całe życie seksualne tej osoby. Seks oralny może być normalnym zachowaniem w grze miłosnej, sposobem na urozmaicenie seksu, a może być jedynym satysfakcjonującym rodzajem współżycia i je ograniczać. Podobnie jest z seksem analnym, z wykorzystywaniem piersi partnerki do pocierania członka i z innymi wydawałoby się niewinnymi pomysłami na osiągnięcie podniecenia. Niewinnymi, dopóki są jednymi z wielu i nie staną się preferencją zamykającą drogę innym możliwościom i niby co komu do tego, jak kto lubi osiągać orgazm, problem w tym, że drugi z partnerów rzadko kiedy zadowolony jest z takiego ograniczenia współżycia.

Także masturbacja może być nietypowym sposobem na seks, jeśli jest jedynym lub preferowanym, mimo możliwości posiadania partnera a nawet bycia w związku.

Zespół don Giovanniego to też przykład na to, jak potrzeba rozrasta się i ogranicza czyjeś życie – gdy ktoś chce współżyć tylko z dziewicami (patrz też: BŁONA DZIEWICZA), nie ma szans na stworzenie związku, bo z dziewicą może współżyć tylko raz :) nie mówiąc o tym, ile energii, czasu a w końcu pieniędzy trzeba wydatkować na zaspokojenie tej potrzeby.

Często spotykany promiskuityzm (u kobiet nazywany nimfomanią) to zapotrzebowanie na częste zmiany partnerów, seks bez zaangażowania uczuciowego, liczne przygody seksualne. Nie należy mylić go z prostytucją, której towarzyszy płacenie za usługę seksualną. Liczne, niepohamowane kontakty seksualne mogą wynikać z zaburzeń psychicznych, zmian w mózgu (czasem przy guzie mózgu), z patologicznie wysokiego libido (pobudliwości), a także z przyczyn środowiskowych (życie na marginesie społecznym, środowisko narkomanów), ale najczęściej ma podłoże psychologiczne. Najczęstsze motywy to: lęk przed zaangażowaniem się, zależnością od jednej osoby, którą się kocha, przed byciem zostawionym (więc samemu się zostawia i to jak najszybciej), kompleksy, poczucie niższości, niepewności co do swojej męskości lub kobiecości (wartość ma potwierdzić fakt posiadania dowolnej ilości partnerów), przedmiotowe traktowanie swojego ciała, np. jako wyraz odtwarzania urazów, szoku seksualnego (doświadczenia kazirodcze, bycie uwiedzionym w dzieciństwie, gwałt), odwet, kara wobec wszystkich kobiet lub mężczyzn za bolesne doświadczenia z daną płcią, odwet na własnym partnerze za to, że zdradził, lub sposób na poniżanie go…

Prostytucja to kolejny sposób na seks, i doprawdy trudno, zwłaszcza w naszych czasach tłumaczyć wykonywanie najstarszego zawodu świata nędzą, jedynym możliwym sposobem zarobkowania. Za takim wyborem zawsze stoją głębsze przyczyny. Prostytutki to często kobiety wywodzące się z marginesu społecznego, gdzie panuje brak norm moralnych, brutalność mężczyzn (ojców), masochizm kobiet (matek) i przejmują taki wzór na życie. Część prostytutek w ten sposób zaspokaja swoje bardzo wysokie libido, inna część - masochistyczne potrzeby, przedmiotowo traktuje swoje ciało z tych samych powodów co przy promiskuityzmie (który zresztą często towarzyszy prostytucji). Nietypową potrzebą warunkującą życie płciowe jest też korzystanie z ich usług (jeśli to jedyny lub przeważający sposób na seks). Tu także dominującym motywem jest lęk przed zobowiązaniami, zaangażowaniem a także lęk przed konfrontacją w seksie z normalną kobietą (wiadomo – prostytutka nie ośmieszy, nie skrytykuje lecz odwrotnie, będzie udawała, że jest cudownie, by nie stracić klienta). Płatny seks wielu mężczyznom daje poczucie kontroli nad partnerką seksualną, pewność, że ta się nie zakocha, nie będzie niczego oczekiwała od niego, nie „wrobi go” w związek, co dobrze obrazuje wypowiedź jednego mężczyzny: „płacę kobiecie, by mieć pewność, że wyjdzie z mojego łóżka”. Czasem jednak z usług prostytutek korzystają nobliwi, żonaci mężczyźni, którzy szukają ekscytacji, bo nie czują satysfakcji ze współżycia z żoną (czemu sami często są winni) lub szukają namiastki miłości, która w małżeństwie wygasła (wtedy przywiązują się do jednej prostytutki). Niektórzy mężczyźni przeżywają silny, wewnętrzny konflikt, który nie pozwala im „brukać” seksem ukochanej kobiety, jest ona wyidealizowana, traktowana przez nich z nabożną czcią, a potrzeby seksualne, szczególnie gdy mężczyzna ich nie akceptuje (np. seks oralny, analny, stosunek koitalny od tyłu, który wg niego poniża kobietę), realizowane są z kobietami lekkich obyczajów. Niemożność scalenia w jednej kobiecie obrazu porządnej dziewczyny, szanowanej małżonki, matki jego dzieci oraz partnerki seksualnej, z którą realizuje się potrzeby seksualne a w dodatku ona też ma z tego przyjemność, wynika z nie uświadamianych mechanizmów obronnych. Najczęściej służy to zaprzeczaniu, że jego matka uprawiała seks z ojcem, a nie, że była niepokalaną świętą, poświęcającą życie dla rodziny, lub/i własnym agresywnym, sadystycznym uczuciom względem kobiet, w tym matki.

Gdzie kończy się nietypowa potrzeba a zaczyna dewiacja? Granica jest płynna. Także dewiacje seksualne, czyli wybiegające poza normę sposoby realizacji popędu seksualnego mogą być ujawniane mniej lub bardziej: mogą być jedynym sposobem na seks, mogą stanowić „pikantną przyprawę” w seksie partnerskim, mogą się z rzadka wymykać spod kontroli np. pod wpływem alkoholu, albo być głęboko skrywane i realizowane tylko w fantazjach przy masturbacji.
Same fantazje, które nie są realizowane w zachowaniach seksualnych, nie są podstawą do uznania ich za patologię.

Masochizm i współwystępujący z nim sadyzm początkowo uważano tylko za sposób na osiąganie satysfakcji seksualnej poprzez cierpienie fizyczne i psychiczne (masochizm) lub zadawanie bólu, cierpienia (sadyzm), obecnie mówi się o osobowości masochistycznej, o charakterze sadomasochistycznym. Jeśli ktoś z Was interesuje się psychologią, zachęcam do sięgnięcia po szersze opracowania, gdzie przytoczone są historyczne źródła nazw tych dewiacji (znany pewnie wszystkim markiz de Sade i mniej znany - pisarz Leopold Sacher-Masoch, w którego twórczości stale powtarzał się motyw dumnej władczyni w futrze i ze szpicrutą w ręce) i opisy życia postaci, z których te nazwy zaczerpnięto, wiele wyjaśniające, skąd później u nich takie upodobania.

W WIELKIEJ MIŁOŚCI mowa o tym, że para zawsze realizuje problem każdego z partnerów, tyle że są nim obdzielone dwie osoby a nie jedna, dzięki czemu nie musi ona przeżywać obu stron psychicznego konfliktu. Dokładnie tak samo jest z masochistą i sadystą. Bez względu na to, czy mówimy o sposobie na seks, czy w ogóle o sposobie na życie i związek, każdy z nich ma w sobie i masochistyczne i sadystyczne potrzeby, które przeżywane jednocześnie wykluczałyby się, więc jedne biorą górę, a drugie przypisywane są partnerowi, prowokowane i odnajdywane w nim. Sami na pewno mieliście do czynienia z osobami, które swoim zachowaniem prowokowały was do złego traktowania ich. Te dwie strony łatwo zobaczyć w sadyście, trudniej w masochiście. Sadysta chcąc zaspokoić swoje potrzeby poniżania, rządzenia kimś, krzywdzenia, posiadania, wybiera osobę, którą może uzależnić od siebie, podporządkować sobie, a więc zależną i słabą, unika natomiast kontaktów z ludźmi silnymi, którzy mogliby się zrewanżować tym samym. W rzeczywistości jest tchórzem, który poprzez sadyzm, kontakt z masochistą – ofiarą, zaprzecza swojej słabości i próbuje się obronić przed własną krzywdą. To przecież osoby w dzieciństwie sadystycznie traktowane, które, gdy to się tylko stanie możliwe, identyfikują się ze swoim prześladowcą, by już nigdy nie czuć się poniżonym. Masochista z kolei poprzez zachowywanie się jak ofiara, prowokuje, ściąga na siebie agresję, dzięki czemu nie kontaktuje się z własnymi sadystycznymi skłonnościami, których się panicznie w sobie boi. Gdyby je zobaczył, musiałby przyznać, że niewiele różni się od swojego oprawcy z dzieciństwa (takie osoby mają zazwyczaj za sobą historię bicia, poniżania, lekceważenia). Czasem kary fizyczne, zwłaszcza wymierzane w okresie dojrzewania, nakładają się na uczucie podniecenia a nawet mogą je fizycznie wywołać, co wydaje się bezpośrednią przyczyną powstawania masochizmu seksualnego. Ponieważ masochista z sadystą doskonale się uzupełniają, ich związki należą do bardzo trwałych i rzadko kiedy szukają pomocy. Nie można jednak w ich wypadku mówić o miłości, lecz o chorej zależności.
Odmianą sadyzmu jest tzw. mord z lubieżności (Eretonofilia), gdy dewiant osiąga orgazm mordując kobiety (seryjni mordercy).

Raptofilia jest realizowaniem potrzeb seksualnych poprzez gwałt, który jest wyrazem władzy, podporządkowania, tylko taka forma seksu podnieca i także jest odmianą sadyzmu. Do tej kategorii zaliczają się seryjni gwałciciele. Częściej jednak gwałt nie jest sposobem na zaspokojenie potrzeb seksualnych, lecz potrzeby odwetu, ukarania, poniżenia, ale i przy tych motywach zaliczany jest do zboczeń. Zgwałcona osoba nie jest tą, która rzeczywiście „zawiniła”, lecz reprezentantką, symbolem złych kobiet, nie zasługujących na szacunek, partnerek, który porzuciły, ośmieszyły, a gdzieś u źródła tych uczuć jest chłodna emocjonalnie matka, która zawiodła, odrzuciła, nie kochała. Jeszcze innym powodem gwałtu może być chęć dowartościowania się, udowodnienia sobie swojej męskości, co jak łatwo się domyśleć jest wyrazem kompleksów, braku pewności siebie jako mężczyzny. W tym wypadku matka jest postrzegana jako kochająca, ale przez swoją nadopiekuńczość uczyniła chłopca nieporadnym, mało męskim, czyli emocjonalnie wykastrowała go, czemu syn musi zaprzeczać gwałcąc.

W 99% mężczyźni gwałcą kobiety, pozostały odsetek to bardzo rzadko zgłaszane gwałty dokonywane przez kobiety, głównie na młodych mężczyznach. Zgwałcenia należą do najczęściej spotykanych przestępstw seksualnych, choć tylko jedno na kilkadziesiąt, a może i sto, jest zgłaszane organom ścigania. Gwałt może się odbyć w sytuacji zaskoczenia, w miejscu publicznym ale odosobnionym (np. parki, zarośla), w godzinach wieczornych lub nocnych, częściej jednak dokonywany jest przez osoby, które się zna, a najczęściej - właśnie zapoznało, zaprasza do domu lub odwiedza, wsiada do ich samochodu. Gwałt może być także zbiorowy, wtedy ważna jest pozycja lidera grupy mężczyzn, którym imponuje i którzy go bezmyślnie naśladują, najbardziej z nich agresywnego, z zaburzoną osobowością, który z lęku przed odrzuceniem przez kobiety, propaguje lekceważący do nich stosunek i zabawowy, pogardliwy stosunek do seksu.

Wpływ alkoholu, narkotyki, zwłaszcza te, które pobudzają, zwiększają libido, jest częstym czynnikiem sprzyjającym gwałtom – dużo trudniej wtedy panować nad agresywnymi i seksualnymi impulsami, no i spada krytycyzm wobec własnego zachowania a normy moralne przestają istnieć. Ostatnie badania w USA wykazały dramatyczny efekt zażywania tzw. diabelskiego łupieżu, bardzo modnego od kilku lat narkotyku – 80% przestępstw, w tym seksualnych, było dokonane pod jego wpływem! Gwałtowi często (w 55%) towarzyszą uszkodzenia ciała, w tym narządów płciowych. ZAWSZE jest silnym urazem psychicznym i lekceważenie takiego przeżycia jest próbą zaprzeczenia emocjom, gdyż są aż tak nie do zniesienia. Im te emocje są bardzie spychane do podświadomości, tym gorsze w przyszłości psychiczne następstwa gwałtu. Gwałt, zwłaszcza dla bardzo młodej osoby, ma ogromny wpływ na dalsze życie, utrudnia a nawet uniemożliwia stworzenie związku, zaufanie ewentualnemu partnerowi i udane współżycie. Jeśli więc decydujecie się na nie zgłaszanie tego na policję, to koniecznie skorzystajcie z pomocy ginekologicznej a przede wszystkim psychoterapeutycznej. Wiele następstw gwałtu dałoby się uniknąć, gdyby kobiety zwracały się wcześniej po pomoc.
Wiele z nich wstydzi się zgłosić ten fakt, a nawet opowiedzieć o nim zaufanej osobie czy specjaliście. Boją się oskarżenia o sprowokowanie lub mają przeczucie, że się do gwałtu przyczyniły. Czasem rzeczywiście dziewczyny są naiwne, brak im wyobraźni, co ryzykują, zachowują się prowokacyjnie, wręcz wyzywająco (bezwiednie lub nie), czasem posuwają się daleko, a potem wystraszone próbują się wycofać, gdy jest już za późno. Jest też typ kobiet (nawet mówi się o osobowości ofiary), które w ten sposób nieświadomie realizują swoje potrzeby masochistyczne czy też odtwarzają wcześniejszą traumę (np. uwiedzenie kazirodcze lub pedofilne). Inne mogą w ten sposób zwalniać się z odpowiedzialności za zaistniałą sytuację, wolą myśleć, że je zmuszono do seksu, niż że miały na to ochotę. Bez względu na to, czy ofiara gwałtu jest całkowicie przypadkowa czy też o gwałt się „prosiła”, każda zgwałcona kobieta potrzebuje pomocy, wsparcia, zrozumienia. Dopiero po dłuższym czasie, gdy szok minie, gdy upora się z trudnymi uczuciami, można spróbować rozmawiać o ewentualnej współodpowiedzialności za gwałt. Tymi kategoriami warto myśleć, jeśli kobiecie tej często przydarza się los ofiary, także w innych, życiowych sytuacjach. I nie chodzi o to, by czuła się winna, lecz by bardziej świadoma siebie mogła zapobiec takim wydarzeniom na przyszłość.

Najbardziej bulwersującym zboczeniem jest kazirodztwo, czyli kontakty seksualne pomiędzy osobami blisko spokrewnionymi. Najczęstsze są między córką i ojcem, potem rodzeństwem, najrzadsze między matką a synem. Pełne kontakty seksualne są oczywiście najbardziej niszczące dla psychiki, ale także przypadki molestowania czy „tylko” uwodzące zachowania rodzica są przyczyną późniejszych problemów i zaburzeń. Kazirodztwu sprzyja życie w rodzinie z marginesu społecznego, alkoholizm, zaburzenia psychiczne, spanie w jednym łóżku a więc to, co kojarzy się z rodziną patologiczną, często jednak rozgrywa się w tak zwanych „porządnych rodzinach”. Kazirodztwo jest zboczeniem bez względu na to, czy kontakty są z dziećmi biologicznym, czy przysposobionymi (adoptowanymi). Nic tego nie usprawiedliwia – jeśli ktoś podejmuje się roli rodzica, musi w niej trwać do końca, bez względu na okoliczności. Woody Allen uwodząc czy też reagując na uwodzenie swojej adoptowanej córki (dziewczynki w pewnym okresie życia uwodzą ojców i to normalne zachowanie, to do ojca należy pilnowanie granic i radzenie sobie z tym tak, by dziecko nie czuło się ani upokorzone ani zachęcane, ani w niejasnej sytuacji) popełnił grzech kazirodztwa, a uprawomocnienie tego związku przez ślub nie zmienia tego faktu, choć wydaje się, że świat się z nim łatwo pogodził. Gdy kazirodztwo to kontakty ojciec – córka, często w rodzinie towarzyszy mu taki układ: ojciec trzymający władzę, zastraszona matka, więź rodzinna oparta na założeniu, że rodzina to wzajemne należenie do siebie, tajemnice rodzinne nie mogą wychodzić poza dom, wszyscy są winni zaistniałej sytuacji, dzięki czemu nikt nie odważy się przyznać do tego, co się w domu dzieje. Ale nie zawsze jest to sytuacja, gdy córka (czy w ogóle dziecko) jest przymuszane do kontaktów seksualnych, wikłane w poczucie winy, zastraszane i odbywa się to w tajemnicy przed drugim rodzicem. Czasem odbywa się za milczącym przyzwoleniem matki, która w ten sposób uwalnia się od „obowiązków małżeńskich”, czasem córka z ojcem wchodzą w koalicję przeciwko matce, córka obnosi się ze swoim nad nią zwycięstwem. W zdrowej rodzinie rywalizacja między matką a córką o ojca odbywa się w psychice dziecka, a matka w niej nie uczestniczy, choć rozumie uczucia córki. Córka w końcu konfrontuje się z faktem, że tej rywalizacji nigdy nie wygra, bo ojciec jest partnerem seksualnym matki i nic tego nie zmieni. Jeśli coś zakłóca rozpoznanie tej rzeczywistości przez dziewczynkę (tak samo przez syna), jeśli coś nie pozwala jej uznać faktu, że rodzice mają ze sobą seks, i jest to sytuacja, z której jest wyłączona, utyka ona w rozwoju a jako dorosła osoba ma problemy z tworzeniem udanych związków z mężczyznami. Można sobie łatwo wyobrazić, jak ciężkie zaburzenia osobowości będzie miała dziewczyna, której uda się wygrać rywalizację z matką i zdobyć ojca, czyli gdy spełni się marzenie każdej małej dziewczynki. Jednak druga strona tego konfliktu (o konflikcie edypalnym więcej w DUŻEJ RÓŻNICY WIEKU MIĘDZY PARTNERAMI) nie pozwoli jej uporać się z poczuciem winy, z utratą ojca w jego właściwej roli i utratą matki, bo ta jako pokonana rywalka nie może jednocześnie być kochającą mamą. Wygrana edypalna w rzeczywistości jest niszczącą przegraną, ogromnym dramatem całej rodziny i każdego oddzielnie.
Zawsze kazirodztwu pomiędzy rodzicami a dziećmi towarzyszą sprzeczne uczucia. Sytuacja jest zagmatwana, bo oprócz strachu, poczucia winy, poniżenia, wykorzystania, wstydu, obrzydzenia, itd. dziecko przeżywa satysfakcję z edypalnej wygranej, z bycia wyróżnionym przez rodzica np. wśród rodzeństwa (choć czasem ojciec sypia po kolei z coraz młodszymi córkami), poczucie wyjątkowej więzi z rodzicem, bliskość fizyczną, której nie dostaje w innej, poza seksualną, sytuacji. Nic dziwnego, że dzieci długo nie mogą się wywikłać, zwłaszcza, gdy dochodzi do tego lęk przed zdradzeniem rodzica i zranieniem tego drugiego. Potrzeba chronienia rodziny za wszelką cenę, utrzymywania mitu o harmonii, lęk przed dalszymi konsekwencjami (rozwód, rozprawa w sądzie, plotki) powstrzymują także drugiego rodzica przed ujawnieniem prawdy. Woli nie widzieć tego, co dzieje się pod jego bokiem, udaje że nie słyszy, przymyka oko albo godzi się na to. Dlatego ZAWSZE musimy reagować (oczywiście z wyczuciem), gdy dowiadujemy się o kazirodczych praktykach w jakiejś rodzinie, bez względu na to, czy dziecko, młoda osoba by sobie tego życzyła, czy nie. Także gdy wiemy, że młodsze rodzeństwo jest wykorzystywane seksualnie przez starsze i zastraszane w tym celu. Również wtedy, gdy dopatrzymy się w zachowaniu nadopiekuńczej matki tego, że nie chcąc stracić syna, puścić go w świat, uzależnia go od siebie także seksualnie. Choć izolowanie się takich rodzin od świata utrudnia innym rozeznanie się w sytuacji. Rodzina powinna być oazą bezpieczeństwa, miejscem, do którego się wraca po wsparcie i miłość, a jakiekolwiek kazirodcze zachowania (także między rodzeństwem, nawet gdy obie strony robią to dobrowolnie) niszczą normalną, rodzinną więź i odbierają jedną z najważniejszych rzeczy w naszym życiu. Ale przede wszystkim na zawsze niszczą zdrowie psychiczne. Kazirodztwo jest podobne do pedofilii,ale jeszcze bardziej perfidne, bo wykorzystuje nie tylko bezbronność dziecka, potrzebę zainteresowania się nim i bliskości, ale także jego zaufanie i zależność od rodzica.

Pedofilia opiera się na podobnych potrzebach dziecka, stąd pedofile najpierw uzależniają je od siebie, wiążą uczuciowo, zdobywają jego zaufanie a następnie zdradzają, choć dziecko może być tego nieświadome. Aby móc to zrobić, wybierają dzieci z zaprzyjaźnionych rodzin, z którymi często przebywają, które są im oddawane pod opiekę przez nieświadomych niczego rodziców. To często wujkowie, zaufane, zaprzyjaźnione z rodziną osoby, opiekunowie, czasem księża, nauczyciele, instruktorzy, niestety, jak się ostatnio okazało, także może to być psycholog. To osoby niewątpliwie chore, które czasem wykorzystują okazję, a czasem zgodnie z przysłowiem „okazja czyni złodzieja” nie umieją powstrzymać napierających impulsów seksualnych, gdy dziecko jest tak blisko, poddane i ufne, i sprzyjają temu warunki. Jakiekolwiek wykorzystanie kontaktu z dzieckiem, a więc niekoniecznie pełny stosunek płciowy, ale także dotykanie czy namawianie dziecka do pewnych czynności dla sprawiania sobie przyjemności seksualnej, jest pedofilią. Należy również pamiętać, że wg prawa polskiego za małoletniego uważa się osobę poniżej 15 roku życia, choć oczywiście z punktu widzenia psychologii, jest wielka różnica między wykorzystaniem seksualnym dziecka niedojrzałego płciowo a np. w pełni rozwiniętej seksualnie czternastolatki. Zamykanie pedofili w więzieniach, co jest jedynym realizowanym sposobem radzenia sobie z nimi, jest o tyle bez sensu, że nie można więzić ich wiecznie a gdy wychodzą na wolność, to nadal nie potrafią poskromić swoich skłonności. Niestety psychoterapia czy w ogóle leczenie zboczeń jest mało skuteczne – uwarunkowania seksualne są jednymi z najsilniejszych. Pomaga podawanie leków zmniejszających potrzeby seksualne, ale jak kontrolować, czy ktoś je zażywa? Propozycja radykalna - kastracja mogłaby nie pomóc, u dorosłych mężczyzn nawyki pozostają a do wykorzystywania seksualnego dzieci nie potrzebne są sprawne narządy płciowe.

Dewiacją, która budzi dużo zainteresowania, jest seks grupowy, czyli takie zachowanie seksualne, gdy współżyje się z kilkoma partnerami jednocześnie i/lub wymienia się nimi. Odmianą jest triolizm, czyli jednoczesne współżycie trojga partnerów lub kontakt jednego małżeństwa z drugim w celu wymiany partnerów i uprawiania z nimi seksu na oczach stałego partnera lub w pokoju obok w tym samym czasie, co w przekonaniu małżonków ma urozmaicić seks małżeński. Tu także, skoro wszyscy zainteresowani aprobują ten rodzaj seksu, powstaje pytanie, co komu do tego i czemu niby jest to dewiacja? Często jednak jest to potrzeba tylko jednej z osób w parze, druga dostosowuje się nie chcąc stracić partnera. Jeśli nawet tak nie jest, jest to rozpaczliwa próba ratowania atrakcyjności małżeństwa, co wydaje się pewnym nieporozumieniem, bo uderza w jego podstawowe założenie – głęboką, intymną więź. Takiej próby imają się partnerzy, którzy są sobą znudzeni, mylą miłość z ekscytacją, a zgodą i uczestnictwem w tym partnera chcą usprawiedliwić pragnienie zdrady, skoku w bok. Ale… wolność Tomku w swoim domku. To już problem tej pary, od którego daleko nie uciekną, seks grupowy nie uchroni ich przed konfrontacją z rzeczywistym problemem małżeńskim.

Seks grupowy inaczej zwany orgiami, w którym mogą uczestniczyć pary i osoby samotne, to praktyka stara jak świat i oprócz elementu ciekawości, który skłania do niej ludzi (niektórzy są zaskakiwani, gdy wydawałoby się zwyczajne przyjęcie zamienia się w orgię i nie chcąc tracić twarzy, być uznanym za nienowoczesnego, uczestniczą w niej, na ogół biernie, choć czasem ulegają, po czy mają niesmak i żal do siebie), tu także motywy są psychologiczne, których możecie się domyślać na podstawie poprzednich dewiacji. Orgie mogą mieć charakter przestępczy (np. zapraszane są niczego nieświadome młode dziewczyny na imprezę a potem zmuszane do orgii), są sekty w których orgiom przypisywany jest mistycyzm, mogą towarzyszyć im inne dewiacje, przykładem są orgie organizowane przez nazistów w obozach koncentracyjnych, w których realizowali swoje sadystyczne upodobania.

Niebezpieczną praktyką jest inicjacja seksualna w seksie grupowym, w pewnych środowiskach uważana za normę, świetną zabawę, gdzie alkohol i narkotyki służą wyzwoleniu się z norm moralnych. Niebezpieczną jest właściwie dla wszystkich, bo może nie tylko warunkować rozwój psychoseksualny, ale powodować zanik więzi uczuciowych między stałymi partnerami, otępienie emocjonalne, podwyższanie progu podniecenia (normalny seks przestaje podniecać, potrzebne są coraz silniejsze bodźce), co i tak musi mieć już miejsce, skoro ktoś z upodobaniem w orgiach uczestniczy.

Chyba najczęstszą dewiacją jest fetyszyzm, choć fetyszysta może sobie z tego nie zdawać sprawy, że nim jest. Polega na tym, że osoba ta nie może osiągnąć podniecenia lub orgazmu bez kontaktu z przedmiotem, z częścią ciała partnera, jakąś jego cechą fizyczną (np. zapachem) czyli fetyszem, a relację seksualną z partnerem może mieć pod warunkiem, że będzie mogła patrzeć na fetysz, dotykać go albo wąchać. To nie partner podnieca, lecz to, co ma na sobie lub jest jego częścią. Może to być część garderoby (np. seksowna bielizna, buty na wysokich obcasach), części ciała (np. biust, stopy, włosy), zapach konkretnym perfum. Czasem fetyszyzm przybiera formę bardziej specyficzną, np. fetyszem są wyroby ze skóry (Retifizm), kikuty amputowanych części ciała (Alloapotemnofilia), krew partnera (wampiryzm)… teoretycznie fetyszem może być wszystko. Jest on warunkiem wstępnym aktu seksualnego, albo jest wykorzystywany przy masturbacji. W większości wypadków jest to dewiacja męska (1 przypadek na 40 dotyczy kobiet). Już Freud opublikował prace o fetyszyzmie i przedstawił w nich teorię, że fetysz ma zastąpić penis u kobiety, gdyż niektórzy chłopcy (później mężczyźni na nieświadomym poziomie) nie mogą się pogodzić z brakiem fallusa u kobiety, matki, co może być zrozumiałe, gdy uświadomimy sobie, że jako małe dzieci uważamy, że dziewczynki nie mają penisa, bo zostały wykastrowane. U tych mężczyzn warunkiem współżycia z kobietą jest fakt posiadania przez nią penisa w takiej symbolicznej formie, by zaprzeczyć temu, że została wykastrowana. Oczywiście dla laika brzmi to jak bajka o żelaznym wilku, jednak znajomość dziecięcych fantazji na temat płci wyjaśniłaby ten tok rozumowania. W psychoanalizie mówi się także o obiekcie częściowym, w przeciwieństwie do całościowego. Dojrzały człowiek jest zdolny do związania się z obiektem całościowym (postrzeganym realnie, budzącym ambiwalentne uczucia, a nie tylko z kimś wyidealizowanym, a następnie znienawidzonym, gdy ideał nie sprosta oczekiwaniom i zostanie zdewaluowany), natomiast potrzeby seksualne fetyszysty są skierowane na symbole a nie na realne, „całe” osoby. W rzeczywistości kochanka nie jest dla niego ważna, lecz jest przedmiotowo traktowana. Partnerki tych mężczyzn traktują ich dewiację jak niegroźne dziwactwo i nie sprzeciwiają się zakładaniu podwiązek czy szpilek do aktu seksualnego. Czasem tylko budzi się w nich wątpliwość, czy aby na pewno partner myśli w tym czasie o nich, czy może o jakiejś innej kobiecie, którą reprezentuje dany symbol (i często mają rację), a która była pierwszą, ważną partnerką seksualną lub postacią, wokół której krążyły pierwsze seksualne fantazje tego mężczyzny. Istnieje też coś takiego jak antyfetysz, czyli warunek, który uniemożliwia podniecenie lub osiągnięcie orgazmu.
Ponieważ fetyszyzm to dewiacja niegroźna, nikogo nie krzywdzi (no może poza kobietami, które wiedzą, że nie są tu najważniejsze), często jest traktowany jako atrakcja, pikantne czy poetyckie urozmaicenie seksu.

Z kolejną dewiacją – frotteuryzmem czyli ocieractwem spotkało się większość kobiet, które jeżdżą zatłoczonymi środkami lokomocji. Czasem natrafiały na dewianta, czyli kogoś, dla kogo pocieranie członkiem różnych części ciała kobiety, jest podstawowym sposobem osiągania orgazmu, innym razem na niewyżytego mężczyznę lub dojrzewającego chłopaka, który w ścisku wykorzystał sytuację. Doświadczony „ocieracz” robi to bardzo sprytnie, jego twarz nie zdradza ani podniecenia ani zbliżającego się wytrysku, czasem więc zauważona zostaje dopiero plama ze spermy na ubraniu kobiety. Kogoś takiego łatwo spłoszyć, żeby uniknąć takiej sytuacji, wystarczy się przesunąć w tłoku, a jeśli to niemożliwe, powiedzieć dobitnie „proszę się odsunąć”.

Transwestytyzm jest często mylony z transseksualizmem, biseksualizmem lub homoseksualizmem. Czasem im towarzyszy, ale „czysty” transseksualista, mimo swoich upodobań, ani nie ma wątpliwości co do swojej płci, ani co do preferowanej płci partnera seksualnego. Dewiacja ta polega na tym, że bodźcem seksualnym jest przebieranie się w ubrania płci przeciwnej. I znowu, jak nietrudno się domyśleć, jest ona typowo męska. Ubiór męski na kobiecie jest akceptowany, jest normą. To ubieranie się chłopców w sukienki jest zakazane, choć każdy chłopak czasem o tym marzy :) i wykorzystuje okazję w zabawie. Transwestyci to często przykładni mężowie i ojcowie, którzy potajemnie zaspokajają tę swoją potrzebę, a przyłapani, gdy mają szczęście i wyrozumiałe, kochające żony, dostają pozwolenie na korzystanie z ich garderoby. No bo w końcu jeśli poza tym nic złego nie robi, to czemu mu zabraniać :)

Dewiant, zboczeniec to niekoniecznie wyrzutek społeczeństwa, to często na pierwszy rzut oka zwyczajny obywatel idący z teczką do pracy, mający żonę i dzieci. Może prowadzić podwójne życie i w jednym z nich realizować nietypowe potrzeby, albo robić to w fantazjach podczas masturbacji czy seksu z żoną. Na przykład ekshibicjonista nie ma orgazmu przy pokazywaniu swoich genitaliów młodym dziewczynom lub babciom w parku (bo tylko na takich może zrobić wrażenie). Nie ma się co go bać, nawet jeśli przydybie w windzie (na ogół robi to tam, gdzie dziewczyna przez okoliczności jest zmuszona popatrzeć), jest niegroźny, nie ma zamiaru zgwałcić. Jest zachwycony, gdy uda mu się wywołać pożądany efekt, czyli przerażenie, natomiast łatwo go chwilowo zniechęcić, nie okazując żadnego zainteresowania albo stwierdzając, że ten widok nie robi na nas wrażenia.
Gdy uda mu się wywołać upragniony efekt, wraca grzecznie do domu, zjada kolację, rozmawia z rodziną a potem uprawia seks z żoną odtwarzając w myślach sytuację z parku lub windy i dzięki temu osiąga orgazm.

Psychika ludzka to skomplikowana i bogata sfera, kryją się w niej tajemnice, o jakich nam się nie śni (choć to właśnie sny są królewską, jak powiedział Freud, drogą do podświadomości). Bogactwo dewiacji czy tylko niewinnych potrzeb seksualnych jest nieskończone. Nawet nasze codzienne czynności mogą być zakamuflowanym sposobem realizowania popędu seksualnego. Mechanizm tzw. sublimacji to dojrzały sposób na to, by nasze seksualne a nie zawsze akceptowalne potrzeby, zostały zamienione na symboliczne, zgodne z normami, zachowania. Sztuka zawdzięcza istnienie właśnie sublimacji. Niestety nie wszystkim dane jest przebyć trudną drogę rozwoju aż do tego punktu. Dlatego płoną lasy (piromania to uzyskiwanie seksualnego pobudzenia przez podpalanie), giną drobne, nikomu niepotrzebne przedmioty (Kleptofilia), niektórzy prowokują katastrofy (Symforofilia), inni wystawiają swoje nagie partnerki na pokaz (Kaudalelezizm), istnieją seks telefony (Narratofilia), ktoś do nas dzwoni i zalewa niewybrednym słownictwem (Scatafilia telefone), zwierzęta nie znają dnia ani godziny, są maltretowane (zoosadyzm), ktoś niechcący się wiesza, choć chciał tylko w ten sposób osiągnąć orgazm (Asfyxiofilia), itd., itd….
Świat nieustannie nas zadziwia, a najbardziej ludzie.