„NASTOLATEK.PL czyli przewodnik po życiu nie tylko dla nastolatków, ich rodziców i pedagogów” – artykuł W JAKIM WIEKU MOŻNA ROZPOCZĄĆ WSPÓŁŻYCIE SEKSUALNE?
To pytanie pada z dwóch powodów. Jednym są plotki, że właśnie jakaś koleżanka czy kolega pierwszy raz mają już za sobą i pełne lęku pytanie kryjące się za tym: nie za wcześnie?, jaki grom na nią spadnie? Drugim lęk, że już wypadałoby zacząć współżycie, że inni już to robią, a pytający zastanawia się, czy z nim wszystko w porządku, skoro ani na to nie ma ochoty, ani go to nie interesuje, a w ogóle, gdyby zajrzał głębiej w siebie - panicznie się tego boi. Oczekuje uspokajającej odpowiedzi, że jeszcze nie czas. Rzadko kiedy powodem jest chęć rozpoczęcia współżycia i potrzeba otrzymania rozgrzeszenia. Odpowiedź zależy od tego, jak blisko pytający realnie jest tej decyzji. Czasem jest blisko, choć jego wiek budzi niepokój, czasem daleko z powodu ogromnych lęków a nie z powodu braku dojrzałości seksualnej.
Niezależnie od tego, warto wspomnieć, że każdy jest inny, każdy rozwija się fizycznie, ale przede wszystkim emocjonalnie, psychicznie w innym tempie, wystarczy spojrzeć po klasie, jak duża jest rozpiętość między ludźmi choćby w wyglądzie.
Każdy poczuje potrzebę współżycia wtedy, gdy będzie gotowy. A czy za nią iść, czy nie, będzie i tak musiał rozważyć w swojej głowie. Nikt za nikogo takiej decyzji nie może podjąć. Rozpoczęcie współżycia to krok poważny, choć nie demonizowałabym, bo i tak mnóstwo strachu wokół rozpoczęcia współżycia: czy podołam, sprostam oczekiwaniom, wymogom o których tyle w czasopismach, czym to się skończy, bo przecież AIDS, ciąża, odpowiedzialność za partnera. Owszem, decyzja jest ważna, choćby z tego powodu, że nie ma stuprocentowej pewności, że nie dojdzie do zapłodnienia. Pójść z kimś do łóżka, to zaryzykować poczęcie. Wszystkie zdobycze nauki i medycyny nie odizolowały całkowicie seksu od prokreacji, choć fakt, znacznie zmniejszyły ryzyko niechcianej ciąży. AIDS na nowo zawrócił nas z beztroskiej drogi seksu z kim się chce. Ale nie to jest najważniejsze. Ważne by od początku nie zubożyć seksualnego obszaru życia. By seksem z byle kim, byle gdzie, bez uczucia przyjemności, bez poczucia bezpieczeństwa, zaufania, otwarcia możliwych tylko w głębokiej więzi z partnerem, nie zafundować sobie traumatycznego pierwszego razu, a potem już tylko lęku i niechęci na myśl o seksie. A do tego potrzebna jest pewna dojrzałość, i fizyczna i psychiczna. Więc kiedy? Kiedy ta dojrzałość, która bezpiecznie przeprowadzi przez seksualne początki?
Mam na to dwie historyjki. Jedną o trzech częściach siebie, których trzeba zapytać, drugą o trzech schodkach.
Peany na temat seksu w kolorowych magazynach więcej budzą lęku, poczucia bycia gorszym niż zachęcają. Większość ludzi nie jest w stanie sprostać wykwintnej sztuce kochania, nie ma w sobie takiej otwartości na seksualne przeżycia, mnóstwo w nich wstydu i zahamowań. Nie mówiąc o ludziach młodych, którzy dopiero mają zacząć! Często młode entuzjastki (sama taka byłam) wychowania seksualnego popełniają ten błąd - przestraszają zachwytem nad seksem. Można podejść do tego inaczej. Przypominając naukę jazdy na rowerze, pływania czy choćby obserwacje maluchów jedzących łyżeczką (bo to rzadko kto pamięta w swoim wydaniu). Każde pierwsze razy są trudne ale i sprawiają radość. Odbywają się metodą prób i błędów, stąd tak ważne, by towarzyszył w tym ktoś, kto nie wyśmieje, nie upokorzy, gdy coś się nie uda za pierwszym czy drugim podejściem. Kogo się nie wstydzi, nie boi jego oceny, kto jest bliski. Bo pierwsze niepowodzenia to rzecz normalna. To reakcja na potknięcia, z jaką się ktoś spotka, ma decydujący wpływ na dalsze podejście do seksu i właściwie do wszystkiego. Nerwice seksualne, przedwczesne wytryski czy brak wzwodu z partnerką, choć sam na sam wszystko w porządku, to konsekwencje ogromnego napięcia, lęku, by porażka się nie powtórzyła. I oczywiście się powtarza, bo kto w takiej atmosferze potrafi być sprawny?! A gdy coś nie wyjdzie za pierwszym razem kochania, to nie porażka, tak jak nie jest nią wywrotka na rowerze, gdy jedzie się pierwszy raz. Porażka wyrasta później, w głowie tego, kto nie miał sprzyjających warunków, by się uczyć i popełniać błędy.
A więc… Pierwszy warunek - bliskość z pierwszym partnerem seksualnym. Warunek drugi - uczestniczenie w seksie całym sobą. Szczególnie ważny przy pierwszym razie. Oznacza gotowość do seksu w każdym obszarze naszego JA. Jeśli któryś obszar nie będzie gotowy, zemści się na nas. Przyjmijmy umownie, że człowiek składa się z trzech obszarów: z głowy, ciała i serca. Głowa to nasze myśli, przekonania, osądy moralne, rozum i rozsądek. Ciało to ciało, łącznie ze strefami erogennymi, narządami płciowymi, całą sferą popędową - popędem płciowym, podnieceniem seksualnym, zmianami zachodzącymi pod jego wpływem, reakcjami, rozkoszą, orgazmem, itd. Serce to sfera uczuć, bliskości, miłości, przywiązania i może warto przy tej okazji dodać, że tym właśnie różnimy się od innych zwierząt, że seks służy podtrzymywaniu więzi a nie prokreacji. Ludzie kochają się kiedy tego pragną, a nie tylko wtedy, gdy chcą mieć dziecko. Oczywiście nie ma prokreacji bez seksu, ale głównym jego zadaniem jest utrzymać jak najdłużej więź dwojga ludzi, którzy mają być a potem są rodzicami. Bo w rozwoju człowieka najlepiej gdy uczestniczą obydwoje rodzice. Seks dający pełną satysfakcję, to seks w zgodzie z każdym obszarem naszego ja, to seks, w którym wszystkie obszary uczestniczą na równych prawach. Jeśli robimy coś wbrew którejś części, a więc gwałcimy ją, poniewieramy, nie liczymy się z nią, zapominając, że to nasza część, gwałcimy sami siebie. Jeśli coś dzieje się bez zgody jednego z obszarów w nas, jeśli pomijamy interes któregoś z nich, zapominamy o jego istnieniu, nie ma innego wyjścia - musi się przyblokować, stłamsić i skurczyć. Traktowany tak dłuższy czas, może przestać być zdolny do współpracy. A wyobrażacie sobie udany seks np. bez współpracy ciała? Jeśli więc ktoś chce sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jest gotowy, by rozpocząć współżycie seksualne, nie może pytać innych, czy to już czas, nie może ulegać namowom wbrew sobie, podejmować tej decyzji, bo wszyscy już zaczęli, więc nie mogę być gorszy, czy z powodu jakiejś źle rozumianej rywalizacji lub by nie stracić chłopaka. Może zapytać jedynie sam siebie i to każdej części z osobna: głowy, ciała i serca.
Pytania do głowy:
Czy jesteś w stanie wziąć odpowiedzialność za ten fakt, za to, że wchodzisz z kimś w głębszy związek, tym samym stajesz się po części odpowiedzialny za drugą osobę, za ewentualną ciążę, za zagrożenia?
Czy jesteś przygotowany od strony wiedzy, antykoncepcji?
Czy to zgadza się z twoimi przekonaniami moralnymi, religijnymi i jeśli nie, czy jesteś gotowy na zmianę swojego systemu wartości?
Jeśli zrobisz to wbrew głowy, w najlepszym razie czeka cię kac moralny, w gorszym - nie do uciszenia wątpliwości, samooskarżenia i lęki prześladujące długi czas. Udany seks to także to, jak się czujesz PO.
Pytania do ciała:
Czy tego pragniesz?
Czujesz podniecenie na myśl o kontakcie fizycznym?
Czy czujesz gotowość w ciele, gotowość by kogoś dopuścić tak blisko?
I o ile na te pytania chłopcy umieją łatwo odpowiedzieć, bo przeważnie ciało ich wzywa i nie ma co do tego żadnych wątpliwości, jeśli tak jest, o tyle dziewczyny nie są pewne. To na nich spoczywa główny ciężar odpowiedzialności, natura więc (na szczęście) nie uczyniła ich skorymi do rozpoczęcia współżycia. Ciało budzi się pomału i dopiero stopniowe przekraczanie granic w ciele (najpierw pocałunki, potem pierwsze pieszczoty, udostępnianie coraz większych partii ciała, doświadczenia seksualne, ale jeszcze bez penetracji, rozbudzają krok po kroku potrzeby seksualne). Narodziny seksualności męskiej to eksplozja, kobieca seksualność rodzi się i przepoczwarza pomału. Dlaczego tak jest, o tym w innym miejscu.
Oddawanie ciała a nie SIĘ w seksie, to źródło późniejszych zaburzeń seksualnych. Ciało nie jest na nasze usługi. Traktowane w ten sposób - zemści się. Skoro my zrobiliśmy wbrew jemu, ono zrobi potem wbrew nam. Na przykład blokując się na doznawanie rozkoszy.
Pytania do serca:
Z tym za to kłopotów nie mają dziewczęta. Na ogół jak kochają, dobrze o tym wiedzą. Albo czują potrzebę bliskości albo nie. Serce nie sługa.
To chłopcy mogą mylić pociąg seksualny z miłością, a gdy im się uda go zaspokoić, miłość w tajemniczy sposób znika. Może to się wydawać czułostkową fanaberią, że do seksu potrzebne jest serce. Każdy może mieć sobie seks, jaki chce, ale warto wiedzieć, że obecność w nim serca znacznie zwiększa jakość seksu. Zaangażowanie uczuciowe zwiększa pojemność na rozkosz. Im mniej miłości, tym po mniejszym kręgu wokół narządów płciowych krąży energia seksualna. To nie żadna magia czy parapsychologia. Po prostu ciepłe uczucia otwierają nas na doznania, pozwalają głębiej oddychać, rozluźnić się, bo nie mamy się czego bać, pragniemy oddać się w całości. Im więcej miłości czujemy do partnera, tym więcej miejsca robimy dla rozkoszy. To tak jak z akumulatorem. Im ma mniejszą pojemność, naładujemy go szybko, prądu z tego jednak niewiele. I może „ilość prądu” to nie najważniejszy cel przy pierwszym współżyciu, ale chyba nie muszę nikogo przekonywać, że właśnie wtedy szczególnie jest ważne, by seks szedł w parze z miłością. Ilość lęku, oporu jest i tak wystarczająco duża, by dokładać do nich uczuciowe zablokowanie na partnera. Jaka wtedy szansa, by pierwszy raz kojarzył się dobrze? A często późniejsze nastawienie do seksu od tego zależy i długo może potrwać, zanim ktoś będzie chciał zmienić zdanie.
Pierwsze doświadczenia seksualne mają duży wpływ. Nie znaczy, że nieudany pierwszy raz zaważy na całe życie, choć czasem tak się zdarza, jeśli był wyjątkową traumą. Nie mówimy o gwałcie. Gwałtu nie można nazwać „pierwszym razem”. Zresztą nie tylko jako pierwszy fizyczny kontakt, jest doświadczeniem tak strasznym, że trudno się po tym pozbierać, nie należy więc prowokować losu. Na to, jaki będzie pierwszy raz, każdy ma wpływ, właśnie taki: może we własnym sumieniu odpowiedzieć sobie na wszystkie powyższe pytania. Jeśli będzie uczciwy i szczery wobec siebie, nic złego go nie spotka. Nawet jeśli pierwszy partner okaże się kimś innym, niż ktoś myślał, niż obraz, który z miłości wyidealizował, to ma pewność, że w tamtym momencie był właśnie z tym, kogo pragnął.
W tym miejscu warto wspomnieć o imprintingu seksualnym, czyli wdrukowaniu pierwszych, szczególnych doświadczeń. Za przykład daję małe kaczki, i choć człowiek zwierze bardziej skomplikowane, oddaje to istotę sprawy. Kaczki idą za tym, co pierwsze zobaczą po urodzeniu. Jeśli będzie to kura, za kurą, człowiek - za człowiekiem, piłka - za piłką. Będą dreptać za tym pierwszym obiektem, choć później kaczka matka może się znowu odnaleźć. Do zabawnych historii dochodzi, gdy natura je wezwie do wody: kura zostaje zdziwiona na brzegu, kaczki nie pojmują czemu nie chce z nimi pływać. Na mniejszą skalę i my ulegamy temu zjawisku, zwłaszcza życie seksualne jest na nie podatne. Pierwsze doświadczenia rozładowujące napięcie seksualne, szczególnie intensywne, przeżywane przez dłuższy okres czasu, mają skłonność „przyczepiać się” do innych wrażeń współistniejących z nimi. Może to być późniejsze upodobanie do jakieś szczególnej cechy pierwszego, czy z innych powodów istotnego, partnera seksualnego, do jakiegoś sposobu zaspokojenia podniecenia, do towarzyszących temu okoliczności. Jeśli padnie na podatny grunt, czyli na odpowiednie uwarunkowania psychiczne, imprintig gotowy. Ktoś taki zafiksuje się na jednym, tylko i wyłącznie właśnie na takim, żadnym innym sposobie rozładowania napięcia seksualnego. Inne nie dają mu satysfakcji. Taką genezę mają perwersje seksualne, ale też niewinne seksualne fanaberie. W wyniku takiego wdrukowania ktoś może współżyć tylko podług jednego, w kółko powtarzanego schematu i może sam tego tak nie przeżywa, bo obchodzi go tylko TO, ale jego życie seksualne jest ubogie, możliwość stworzenia związku utrudniona (musiałby znaleźć partnera, któremu wystarcza czy którego satysfakcjonuje taki sam pomysł na współżycie), jego aktywność skierowana jest na poszukiwanie tego jednego wymarzonego schematu, staje się to celem życia, tym bardziej, jeśli trudno znaleźć taką możliwość. Warto więc zadbać, by pierwsze kontakty seksualne odbywały się w optymalnych warunkach, bez dodatkowych, nie mających wiele z seksem wspólnego ekscytacji (na przykład w sytuacji, że zaraz ktoś może wejść do pokoju, łatwo o wdrukowanie takiej konfiguracji: ekscytujący seks tylko gdy ktoś może was nakryć), i aby nie ograniczać spektrum seksualnych możliwości, czyli mniej mądrze mówiąc: próbować, fantazjować i wcielać nowe pomysły, mieć duszę badacza nieznanych lądów, nie dać się sprowadzić do odgrywania wciąż tej samej seksualnej scenki. Czasem jednak i tak rządzi psychiczna potrzeba czy ukryty konflikt. Wtedy życie seksualne będzie na ich usługach. Na przykład: jeśli ktoś się boi bliskości, wpuścić kogoś w siebie, należy się spodziewać, że znajdzie takie sposoby na rozładowanie popędu, które go nie będą narażać na ten lęk.
Historyjka o trzech schodkach mówi o tym, że nie warto skakać na głęboką wodę, gdy się nie umie pływać, wjeżdżać windą na sam szczyt pomijając piętra, które oswoiłyby z wysokością. W seksie nie wolno się spieszyć. Powoli - schodek po schodku.
Pierwszy schodek to poznanie swojego ciała, własnych reakcji. No bo jak zaczynać współżycie, być z kimś w tak intymnej sytuacji, pozwolić komuś przekraczać granice naszego ciała, pokazać je, oddać, jeśli go sami nie znamy, jest dla nas samych zagadką, boimy się go, wstydzimy, budzi mieszane uczucia. Jak spontanicznie reagować, otwarcie, bez maski i szatek pokazać swe prawdziwe oblicze, jeśli mogłyby to nas samych zaskoczyć. A w seksie nie ma zmiłuj się. Jeśli chcemy czuć rozkosz, nie ma miejsca na skrywanie i fałsz. Otwartość na siebie jest pierwszym, najważniejszym schodkiem.
Drugi schodek to poznanie ciała partnera. Ile dziewczyn nieoswojonych z widokiem męskiego ciała, z przerażeniem patrzy na penis we wzwodzie. Przeraża je myśl, że coś tak wielkiego miałoby się TAM zmieścić. A poza tym jest brzydkie i budzi odrazę. A jak kochać się czując odrazę? I w ogóle nagi mężczyzna budzi lęk. A jak się kochać, gdy się jest przestraszonym?
Mężczyźni mają łatwiej, w końcu to nie oni muszą kogoś wpuścić w siebie, poza tym ciekawość już dawno zaprowadziła ich do odpowiednich pism, filmów i stron www. Ale ciało na obrazku to nie to samo ciało, które leży właśnie przed nimi. Ono także budzi lęk, jak wszystko co jeszcze nieznane, nieoswojone, z czym nie wiadomo jak postępować. Na szczęście istnieje czas zalotów, podchodów i powolnego zdobywania. Krok po kroku dziewczyna odsłania swe ciało, udostępnia najpierw szyję, ramiona, za jakiś czas dopiero piersi. Uda to już krok poważniejszy, tak jak brzuch. Swe wnętrze oddaje na końcu. Tak przynajmniej powinno być. By sama się oswoiła z męskim dotykiem i ze swoim ciałem i by chłopak powoli je poznawał, uczył się, jak je dotykać, co podnieca partnerkę, co zamyka z powrotem. A każda kobieta jest trochę inna, nie wystarczy tę naukę przyswoić raz na zawsze. To czas także na to, by, gdy budzą się zmysły i dziewczyna nabiera odwagi, poznawać ciało chłopaka. Jeśli go kocha, sprawia jej to przyjemność. Czas pettingu czyli kontaktu fizycznego, czasem stosunków płciowych (bo dochodzi do obopólnego orgazmu), ale bez penetracji, bez ostatecznego, dopełniającego faktu, a więc bez tego, co budzi największy lęk, to czas, który często pary wspominają najlepiej - wzajemne uczenie się, odkrywanie, zauroczenie seksem, to jedne z najpiękniejszych chwil. Nie ma ich co sobie odbierać skakaniem od razu na głęboką wodę, stosunkiem koitalnym (czyli z penetracją), zanim się siebie nawzajem nauczy. Stąd już niewielki kroczek do schodka trzeciego. Bez stresu, niepostrzeżenie, naturalnie, bo po prostu taka kolej rzeczy, tak się tego bało, a to spontanicznie się stało i nawet nie bolało, bo skoro nie było się spiętym oczekiwaniem na niewiadomo co… I tak bez lęku można wejść na…
Schodek trzeci, czyli stosunek koitalny, pełne współżycie seksualne, element dojrzałej miłości.
Pierwszy raz dla dziewczyny to przede wszystkim lęk przed utratą dziewictwa, lęk przed rozerwaniem, bólem, krwawieniem, wniknięciem w jej ciało. Nic dziwnego, że tego się boją, że czekają przestraszone na pierwszy raz. Dlatego tak jest ważne, by zminimalizować ten strach.
Dla chłopaka to zupełnie inny lęk - czy sprosta, jak wypadnie, czy okaże się mężczyzną. Musi zadbać, by w symboliczny sposób sytuacja nie wykastrowała go na wiele lat. Nie wiadomo czyj lęk większy. Wiadomo, że jedni i drudzy muszą być świadomi, że jeśli sami nie zadbają o to, jaki będzie ich pierwszy raz, wiele ryzykują.
I na koniec, a dotyczy to trzeciego schodka. Nie ustalajcie dat i terminów. Pozwólcie, by działo się w swoim tempie, spontanicznie. Czekanie na jakiś konkretny dzień tylko zwiększa napięcie i lęk. Ale też nie traćcie czujności, nie dajcie się zaskoczyć. Jeśli jesteście blisko przekroczenia tej granicy, za jaką jest PEŁNY PIERWSZY RAZ, zadbajcie wcześniej o swoje bezpieczeństwo.