„NASTOLATEK.PL czyli przewodnik po życiu nie tylko dla nastolatków, ich rodziców i pedagogów” – artykuł TAJEMNICE W ZWIĄZKU
Większość z Was uważa, że ludzie będący razem nie powinni mieć przed sobą tajemnic, bo jeśli mają, to nie są dobrym związkiem. Jednocześnie niektórzy zastrzegają, że nigdy ale to nigdy nie naruszyliby tajemnicy korespondencji, nie przeczytaliby po kryjomu osobistych zapisków partnera. Jednak życie często weryfikuje tę zasadę. Nikt nie wie, czy przyciśnięty do muru nie złamałby jej. Gdyby wasza dziewczyna, narzeczona, żona (i na odwrót: chłopak, narzeczony, mąż) prowadziła pilnie strzeżony pamiętnik lub ukrywała jakieś listy, a mielibyście podstawy podejrzewać, że coś dzieje się w jej życiu, co zagraża waszemu związkowi i z jakiś przyczyn nie jesteście o tym informowani, moglibyście mieć problem z dotrzymaniem przyrzeczenia. Większość wtedy zmienia zdanie i uważa, że przeczytanie pamiętnika czy listów partnera, to nie straszliwe naruszenie granic intymności, lecz desperacka i poniżająca próba dotarcia do prawdy. Rzeczywiście - ktoś kto czyta coś, co nie jest przeznaczone dla jego oczu, rzadko szuka uspokojenia, raczej chce dowiedzieć się czegoś, o co nie śmie spytać wprost, lub gdy obawia się, że nie otrzymuje prawdziwej odpowiedzi. A czy ktoś nie pisze pamiętnika lub przechowuje listów właśnie po to, żeby ktoś inny w końcu przeczytał, by prawda wreszcie wyszła na jaw?
Owszem, jednoznacznie złym byłoby regularne czytanie czyjegoś tajemnego dziennika i używanie posiadanej wiedzy do manipulacji, ale czy próba dowiedzenia się prawdy jest czymś definitywnie godnym potępienia i nie do wybaczenia? To dylemat tym łatwiejszy do rozstrzygnięcia, im mniej nas dotyczy.
Tajemnice można mieć, jeśli nie dotyczą związku, tzn. jeśli fakt ich istnienia nie jest przeciwko niemu. Trudno je wtedy nazwać tajemnicami, raczej marginesem wolności. Gdy para jest szczęśliwa, dziewczyna może sobie pisać pamiętnik, a chłopak nie czyta go, bo rozumie, że oboje potrzebują mieć jakąś część życia „na własność”, a nie - wszystkim się dzielić. Taka wolność nie jest przeciwko związkowi, raczej odwrotnie. Związek oparty na zaufaniu a nie na zależności jest zdrowszy. Ale wówczas nikt nie strzeże pilnie zapisków, bo zaufanie ma zarówno ten kto pisze, jak i ten, kto nie czyta.
Pamiętnik to zapis myśli, uczuć, a myśli i uczucia każdy ma prawo mieć jakie ma, tym bardziej że na ogół nie ma na nie wpływu. Aktywność naszego umysłu może nie mieć nic wspólnego z partnerem, choć pozornie jego dotyczyć. Po to się myśli i czasem zapisuje dla lepszego oglądu (bo zapisane widzi się z większego dystansu, zwłaszcza przeczytane po kilku dniach), żeby odcedzić produkcję własnego, zaburzonego lub wzburzonego umysłu od rzeczywistości. W trakcie tych przemyśleń nie ma powodów, by się nimi dzielić bez reszty. Czasem są to fantazje, które mogłyby się nie spodobać partnerowi, czasem chwilowe załamania uczuć - to normalne i powinno być zachowane dla siebie, dopóki sami nie uświadomimy sobie, z czego te myśli i uczucia wynikają (czy np. nie z jakiejś chwilowej złości i to niekoniecznie do partnera).
Podstawą szczęśliwego związku jest uznanie odrębności partnera i tego, że ma własne, odrębne myśli, do których nie ma się wstępu. Są jednak tacy, którzy chcieliby czytać w myślach, kontrolować nawet jego mózg, bo tylko wtedy czują się bezpieczni. Nie są w stanie znieść, że ktoś bliski ma swoje niezależne życie. Są przerażeni, że zależą do kogoś, kto całkowicie nie zależy od nich, może ich więc opuścić czy nie zaspokoić potrzeb, nigdy nie wiadomo „co mu strzeli do głowy”, a to nieznośne być niepewnym tego, na czym nam zależy. Swobodnie krążące po głowie partnera myśli są źródłem wielkiego niepokoju. A przecież ważny jest efekt rozmyślań, a nie one same. Tego rodzaju tajemnice służą ochronie związku. Także takie z przeszłości, czy teraźniejszości, które trafiają w czuły punkt partnera, lub uruchamiają w nim różne obawy i podejrzenia, bo taki już jest, takie ma za sobą doświadczenia, które krzywią jego obraz świata. To, co przemilczamy, w rzeczywistości jest mało istotne dla relacji, choć czasem możemy sami się oszukiwać i warto być na to czujnym. Ten, kto nie umie powstrzymać się przed dzieleniem się myślami czy odsłanianiem pewnych faktów, które szybko przeminą, a w partnerze zostawiają niepokój, tak naprawdę nie dba o swój związek i nie liczy się z kochaną osobą. Gdy odkrycie wszystkich myśli niczego nie wnosi, gdy nie ma na celu poprawy związku czy uspokojenia partnera, uczynione jest tylko dla siebie, by sobie ulżyć jego kosztem. Ktoś, kto sobie nie radzi ze swoją tajemnicą i musi za wszelką cenę rozładować nieznośne napięcie, bo nie umie pomieścić go w sobie, za przeproszeniem, traktuje partnera jak klozet do wyrzygania. Niektórzy traktują tak też przyjaciół, spowiednika, psychoterapeutę…
Są osoby, które z powodu swoich emocjonalnych problemów prowokują innych do wykradania im tajemnic i przeżywają to jako największą zbrodnię, jakiej się można względem nich dopuścić. Mogą tworzyć wokół siebie nieznośną aurę niedopowiedzenia, niejasności; przy kimś takim nie wiemy na czym stoimy, o co tak naprawdę chodzi w relacji z nim. Jednocześnie osoby te obnoszą się ze swoją tajemnicą i zostawiają znaki, w jaki sposób można się do niej „dobrać”: zapominają zamknąć szafkę, w której wiadomo, że są ich tajne listy, zostawiają swoją komórkę pełną nie wykasowanych esemesów czy pamiętnik na wierzchu. To ci, których granice były przekraczane w dzieciństwie, którzy byli kontrolowani pod pretekstem dbania o nich, nie była szanowana ich prywatność i teraz potwierdzają sobie, że nadal nie są szanowani i że nikomu nie można zaufać. Ale przede wszystkim wyrzucają na zewnątrz swoje prawdziwe skłonności, dzięki temu to nie oni mają kłopot z ciekawością i przekraczaniem czyichś granic bez pozwolenia, lecz reszta świata. To przykład mechanizmu projekcji i projekcyjnej identyfikacji (patrz: PSYCHIKA CZYLI ODKRYWANIE ZAGINIONEGO LĄDU).
Są jednak sprawy, których odkrycie doprowadziłoby do jawnego kryzysu i dlatego są ukrywane. Taki kryzys jest nieunikniony w każdym bliskim związku, wręcz niezbędny, by wszedł on na wyższy poziom funkcjonowania (patrz: WIELKA MIŁOŚĆ, MAŁŻEŃSTWO), ale ludzie boją się przez to przechodzić. Obie strony boją się wywlec na światło dzienne prawdę o ich relacji, bo nie chcą ryzykować rozpadu związku. Ale życie w zawieszeniu, w półprawdzie na dłuższą metę jest nie do wytrzymania. Wiszący nad parą kryzys stwarza ogromne napięcie, tak jak i wewnętrzny konflikt, czy ujawnić bolesną prawdę, czy ze strachu przymykać oczy. Ten konflikt uzewnętrznia się w ten sposób, że jedno z pary robi rzeczy, które mają na celu wywołać jawny kryzys, a drugie zataja, trzyma w ukryciu to, co mogłoby otworzyć problem. Czasem robią to na przemian. W końcu jednak któreś nie wytrzymuje i dąży do tego, żeby się wydało (i często robi to podświadomie). Drugie z kolei, doprowadzone do ostateczności tajemnicą, która wisi w powietrzu, daje się sprowokować do naruszenia granic prywatności partnera. Czyli jedno z nich zostaje oddelegowane do potajemnego niszczenia związku w celu wywołania nieuniknionego kryzysu, drugie – do postawienia kropki nad „i”. Wtedy jedno może zwalić na drugiego -„trzeba było nie dociekać prawdy, sam sobie jesteś winien, że grzebałeś w moich rzeczach”, ale, co ważniejsze, może „odwrócić kota ogonem” - złość, która powinna spaść na niego, skierowana zostaje na „złodzieja tajemnicy”. W ten sposób grają ze sobą w „kto zawinił”, zamiast skupić się na tym, co złego dzieje się między nimi naprawdę.