„NASTOLATEK.PL czyli przewodnik po życiu nie tylko dla nastolatków, ich rodziców i pedagogów” – wskazówki dla rodziców i pedagogów na temat WYKORZYSTANIE SEKSUALNE
O tym w artykule SEKS DZIWNY, SEKS BARDZO DZIWNY
Pedofilia, kazirodztwo, dziecięca prostytucja… Nikt na co dzień o nich nie myśli, wydają się czymś egzotycznym, nieprawdopodobnym, raptem jedno pytanie na ten temat w klasach (już więcej w listach). Informacja o znanym psychologu dziecięcym, który wykorzystywał swoich pacjentów, zmroziła wszystkich, przede wszystkim ufających instytucji psychologa rodziców i psychoterapeutów, którzy w dobrej wierze odsyłali do niego dzieci. Tym, co oburza w takiej sytuacji najbardziej, to fakt wykorzystania bezgranicznego zaufania dziecka, jego zależności od dorosłego, pragnienia miłości. Jak widać, czujności w tej sprawie nigdy dość, jak jednak przeniknąć ściany rodzinnego domu, gabinetu, pokoju, w którym dziecko czy młody człowiek spotyka się z osobą najbardziej godną zaufania: opiekunem, księdzem, pedagogiem, psychologiem… Zresztą po co miałoby się je przenikać, to istna paranoja podejrzewać wszystkich dookoła. Z drugiej strony tak łatwo przeoczyć tragedię. To, co mogłoby jej zapobiec, to wcześniejsza kontrola społeczna, poddanie próbie tych, którzy mają pracować z dziećmi i młodzieżą, przygotowanie psychologiczne, ale przede wszystkim doświadczenie własnej terapii, pozwalające skonfrontować się z problemami emocjonalnymi, które wykluczają bliższy kontakt z podopiecznymi. Przecież wiadomo, że tamten psycholog dziecięcy, mimo iż zajmował się terapią, nie miał za sobą wymaganej w tym zawodzie własnej długotrwałej, a nie okazjonalnej psychoterapii, nie miał nad sobą kontroli w postaci superwizji (spotkań z innym bardzo doświadczonym psychoterapeutą, z którym rozmawiałby o swojej pracy). Jak to mogło się stać? Myślę, że tak samo, jak wtedy, gdy z góry zakładamy, iż ktoś z powołaniem: trener sportowy oddany pracy z dziećmi i młodzieżą, nauczyciel z otwartym sercem, zawsze skłonny do pomocy, ksiądz, z samej racji, że służy Bogu, zasłużony dyrektor chóru, domu kultury, pełen dobrej woli dobry wujek, sponsor…, niemożliwe, by chcieli zaszkodzić, zrobić krzywdę, by mieli chore intencje. I na szczęście, w przeważającej większości przypadków mamy rację, ale czasem jesteśmy naiwni. Tak samo ci chorzy ludzie, przekonani o swojej niewinności i dobrej woli, mogą o swojej chorobie dowiedzieć się dopiero obcując z dziećmi, albo tłumaczyć ją po swojemu (np. typowe u pedofili przekonanie, że kontakt, jaki oferują dziecku, jest nareszcie miłością, jakiej dziecku do tej pory brakowało). Oglądając się na „grubsze wykroczenia” przeciw nieletnim (przypominam, że nieletni w sprawach dotyczących obyczajowości, to ktoś, kto nie ma ukończonych 15 lat), nie zauważamy spraw drobnych, dziejących się pod naszym nosem, przeważnie w rodzinnych domach: narażania dziecka na uczestniczenie w intymnych sprawach dorosłych, brak odgraniczenia od rodzicielskiej sypialni, uwodzenia, bezwiednego robienia nadziei na intymny kontakt, manipulacji erotycznej, przekraczania granic ciała podczas „niewinnych zabaw” w podszczypywanie, „gilgotanie” czy klepanie po tyłku, ale także wymierzania kar fizycznych, zwłaszcza na gołe ciało, w strefie erogennej, jaką jest pupa. Kontrowersyjnym jest także wchodzenie w intymne związki nauczycieli z uczniami (i jak najbardziej mam na myśli uczniów, którzy dawno mają skończone 15 lat), stwarzanie sytuacji, gdy dziewczyna czy chłopak są w podwójnej roli – ucznia i kochanka. Może warto w tym miejscu powiedzieć wprost – to nie tylko naruszenie etyki zawodowej, ale i odtworzenie traumy kazirodztwa, bo ważny nauczyciel, autorytet, zawsze przecież sporo starszy, jest postacią, na którą przeniesione są uczucia z rodzica, na nim sprawdzane są granice, których rodzic przekraczać nie może, a gdy nauczyciel je przekracza, stwarza złudzenie, że takich granic nie ma. Tym samym pozwala, by młody człowiek nie pożegnał się z rodzicem płci przeciwnej i nie zaczął oglądać za rówieśnikami. Ta sama sytuacja dotyczy wszystkich relacji, w których dorosły jest w pozycji opiekuna, autorytetu, kogoś, do kogo nastolatek przyszedł po pomoc, nawet jeśli tego nie sformułował wprost. Powiem więcej – ta sama sytuacja dotyczy także dorosłych, którzy przychodzą po pomoc do lekarza, psychoterapeuty, opiekuna społecznego i choćby nie wiem jak, z powodu swoich problemów emocjonalnych, nie uwodzili, nie prowokowali do wyjścia z roli, osoba w roli pomagającego powinna czynić, co do niej należy – pomagać, a nie korzystać z okazji i wchodzić w relacje seksualne.
1 pytanie na 6159 wszystkich zadanych w klasach