Uważaj na ambicje / Anna Ławniczak / Elle
Gdyby nie ambitni, siedzielibyśmy jeszcze w jaskiniach. Tylko wtedy, gdy chcemy więcej, lepiej, zmieniamy swoje życie. Ale kiedy tak się pniemy, bywamy czasem niebezpieczne. I to dla siebie.
Ludzie nadambitni to ci, którym odebrano ja. Nie wiedzą, kim
są i czego naprawdę pragną, bo musieli spełniać oczekiwania
innych - rodziców, wychowawców. W domu podziwiano osiągnięcia.
Porównywanie: "Dlaczego nie zrobiłaś jak on, dlaczego
dałaś się jej wyprzedzić" było na porządku dziennym.
Dorastamy i próbujemy sukcesami udowodnić, że coś jesteśmy
warte. Tak to się zaczyna.
Pierwsza w rankingu
Zdrowa ambicja to poczucie godności ("zasługuję na to")
i pragnienie twórczych osiągnięć ("pragnę tego dokonać").
"Własną karykaturą ambicja staje się wówczas, gdy jest
nakręcana potrzebą udowadniania, że jesteśmy świetne" -
mówi Marzena Mazur, psycholog. Wtedy już nie chcę, ale muszę.
"Chorej ambicji sprzyja współczesny styl życia - dodaje
Marzena Mazur. - Karuzela konsumpcji, pragnienie, żeby mieć
wszystko, co najnowsze, najmodniejsze: trudno się obronić, gdy
ważni dla nas ludzie właśnie według takich kryteriów nas
oceniają". Także zasada "zwycięzca bierze wszystko":
jeśli liczy się tylko pierwsze miejsce, zdobywcy kolejnych
skazani są na wieczną frustrację.
Paulina, 27-letnia prawniczka, pracuje dla prywatnej firmy
organizującej kursy przygotowawcze na wyższe uczelnie. "Uczniowie
nas oceniają, a szefowie przygotowują ranking, słabi odpadają
- mówi Paulina. - Miałam taką metodę: patrzę, co robią
koledzy, i robię to, co oni, ale lepiej. Opłaciło się,
dostałam punkty, byłam pierwsza w rankingu!". Ale potem na
pierwsze miejsce wskoczył ktoś inny. Zabolało, ale i
zmobilizowało. Nowy temat, pomoce, zestaw pytań kontrolnych,
rysunki, zdjęcia, przezrocza. Padła ze zmęczenia. Nie chciała
pomocy, chciała, by sukces był jej, tylko jej. Szef odebrał
Paulinie grupę. Dopadła ją alergia, potem zapalenie zatok.
"Wykończyli mnie. Napędzali ten wyścig, a kiedy
zaczęłam czuć się źle, mieli mnie w nosie".
Fałszywa ambicja często pcha nas do brania na siebie zbyt wiele
("bo jeśli powiem "nie", pomyślą, że nie daję
rady"). "Stajemy się przedyspozycyjne, przemotywowane
i pracujemy coraz gorzej. Właśnie dlatego, że się tak
nieprzytomnie staramy. W końcu ściągamy na siebie
niezadowolenie zamiast pochwał, których tak potrzebujemy"
- wyjaśnia Iwona Opiełka-Majewska, psycholog i doradca
biznesowy.
Za szarpaniną Pauliny kryje się przekonanie: "Muszę być
najlepsza, inaczej nie mogę być z siebie zadowolona" i
jeszcze: "Jeśli ktoś odnosi sukces, ja przegrałam".
"To niszczące przeświadczenie: "mogę wszystko, mogę
być najlepsza". Nikt z nas taki nie jest" - tłumaczy
Anna Lissewska, psychoterapeutka.
Jak przegrywać
Każdy z nas porównuje się z innymi. Dzięki temu uczymy się,
kim jesteśmy, czym różnimy się od innych, w czym jesteśmy
podobni. Ale jeśli obserwujemy, by pokonać, porównujemy się,
by wykryć cudze braki i wykorzystać je na swoją korzyść,
szybko zaczynamy widzieć w innych rywali. Wkrótce wrogów.
Wówczas porażka boli podwójnie - przegrałam z wrogiem. "Co
czujesz, gdy koleżanka odnosi sukces? Umiesz powiedzieć sobie:
"OK, ona ' jest w tym lepsza ode mnie"? Czy dręczy
cię zazdrość? - mówi Lissewska. - To wskazówka, że nasze
poczucie wartości to pusty balon, który rośnie wyłącznie na
skutek osiągnięć".
Właśnie poczucie wartości to słaby punkt Pauliny. Co
robić? "Po pierwsze - uświadomić sobie, że przegrana
zawsze nadwyręża poczucie wartości. I drugi krok: podbudować
się. Sięgnąć po fakty, nie życzenia. "Jestem dobra w
tym. Jestem zdolna w tamtym. Potrafię to i to"" -
radzi Iwona Opiełka-Majewska. Trzeba pamiętać, że poczucie
własnej wartości nie jest czymś stałym, niezmiennym. U
każdego z nas wznosi się, opada. Istotne jest, by umieć je
podbudowywać nie tylko zwycięstwami. Inaczej będziemy
wkręcać się coraz mocniej w spiralę "muszę być
pierwsza", a zapłacimy za to przepracowaniem i będziemy
czuć się coraz... gorzej. "Spadnie odporność, stres
wywoła alergię, dopadną nas wirusy - wyjaśnia Opiełka-Majewska.
- Organizm woła: "Odpocznij. Sprawdź, czy są inne sposoby,
by poczuć swoją wartość"".
Wskazówka: szukaj poza pracą. Pamiętaj, że nie jesteś tylko
pracownikiem. Paulinę podbudował... basen. "Sześć
długości trzy razy w tygodniu - mówi. - Świetnie pływam,
naprawdę. Kusiło mnie, żeby dojść do dziesięciu. Ale
koleżanka (psycholog) powiedziała: "Teraz tam będziesz
się ścigać?". To mnie otrzeźwiło".
Piątka z minusem
U podstaw szkodliwej ambicji jest zawsze: "Ja wam pokażę".
Tam w środku nadambitne kobiety są dalej dziewczynkami, którym
mówiono: "Dlaczego nie piątka, czemu nie starałaś się
bardziej, popraw, zobacz inni umieli, a ty?". Potem sami
siebie poprawiamy, kontrolujemy. "I gubimy umiejętność
cieszenia się z małych osiągnięć. Sukces nie przynosi ulgi i
radości. Już staramy się o następny, już się boimy, że
ktoś nas wyprzedzi, usunie w cień" - mówi Marzena Mazur.
Jeśli walczymy o pozycję, stanowisko, władzę, tracimy z pola
widzenia pracę. Koncentrujemy się na tym, kim jesteśmy:
numerem jeden, szefową, specjalistką. To interesuje nas
bardziej niż zadania. Dlaczego? Bo mamy wizję siebie, a nie
pracy. I to o nią walczymy do końca, o tę gwiazdę, którą
chcemy być. Eliminujemy wszystko (i wszystkich), którzy mogliby
tej pozycji zagrozić: chcemy mieć ostatnie słowo, drażnią
nas współpracownicy, którym dobrze idzie ("czy nie są
lepsi ode mnie?"). "Konflikty są nieuchronne, bo współpracownicy
czują się sfrustrowani, nie mogą się przebić z własnymi
pomysłami, klimat pracy pogarsza się - tłumaczy Marzena Mazur.
- I zmierzamy prosto do zawodowego samobójstwa".
Jeżeli lubimy swój zawód, warto się zastanowić, czego w nim
chcemy dokonać: nie kim zostać, ale co zrobić. To wielki zwrot
- od zajmowania stanowiska do działania na stanowisku. Od wizji
siebie w gabinecie za biurkiem do wizji projektu, który powstaje
w naszych rękach. Wtedy wkraczamy na ścieżkę zdrowej ambicji:
lubimy coś robić, robimy to z zaangażowaniem, nie ścigając
się, lecz biegnąc we własnym tempie ku mecie.
Anna Ławnicza
ELLE 12/2005