„NASTOLATEK.PL czyli przewodnik po życiu nie tylko dla nastolatków, ich rodziców i pedagogów” – artykuł JAK DOBRAĆ PARTNERA?
To pytanie wydaje się logiczne i rozsądne. Tkwi w nim jednak złudne założenie, że w procesie doboru partnera ma udział wolna wola.
Z wolnym wyborem partnera jest jak z aranżowanymi małżeństwami. Jeśli ktoś kieruje się ustalonymi wcześniej kryteriami (ma być przystojny/piękna, inteligentny/a, zamożny/a, miły/a, spokojny/a lub przeciwnie – zapewniać ciągłą ekscytację, ale nie pić, nie palić, nie zdradzać…), ustawia ewentualnego partnera w roli kandydata na wybiegu, a siebie w roli jury. Tymczasem nawet w wyborze Miss Polonia udział mają osobiste sympatie i nie uświadamiane preferencje jurorów. Gdybyśmy potrafili swoją wolę zaprzęgnąć do roli swatki, która najpierw wybiera odpowiedniego kandydata a potem organizuje spotkanie, cała reszta naszego Ja czułaby się jak narzeczeni, którzy poddają się woli rodzin, z rozsądku wypełniają ich wolę dla jakiegoś odgórnie ustalonego celu. I pomimo, iż całe wieki tak właśnie zawierano małżeństwa, mimo że w wielu kulturach nadal tak się robi, mimo że w naszych czasach i w naszym środowisku wiele osób zmęczonych brakiem partnera lub zawiedzionych dotychczasowymi, chcąc się ustatkować, założyć rodzinę, w końcu wybiera kogoś z rozsądku a nie z miłości, budzi to nasz sprzeciw. Ideałem jest partner, który zadowala rozsądek i serce. Cóż, nawet jeśli na początku wydaje się takim, przychodzi moment, gdy albo rozsądek albo serce czuje się oszukane. Jeśli się wtedy nie rozstaną, wiele par żyje na dwa sposoby: 1) nie mogą przestać się kochać (o ile można to nazwać miłością, a nie emocjonalną zależnością), choć mają sobie wiele za złe, z życia razem nie są zadowoleni; 2) są ze sobą z rozsądku, bo tak wygodniej, bezpieczniej np. finansowo, dla dobra dzieci, choć miłość dawno wygasła. Niektóre założenia (np. mój facet musi być starszy ode mnie co najmniej o 2 lata, lub: moja kobieta musi mieć duży biust) tylko pozornie są kwestią naszego wyboru. W rzeczywistości są preferencjami zakodowanymi w naszej psychice i nie uświadamiamy sobie nawet, skąd się wzięły. Część z rodzinnych lub kulturowych przekazów, którym nie umiemy się sprzeciwić i bezwiednie je realizujemy, część z głębokiej podświadomości, gdzie duże piersi kojarzą się z pełnymi mleka a starszy mężczyzna ma zapewnić opiekę i wziąć za nas odpowiedzialność. I tak pchają nas tam, gdzie mamy nie uświadamianą nadzieję spełnić swoje dziecięce potrzeby. Reszta powodów, dla których ta a nie inna osoba pociąga nas i chcemy się z nią związać, ginie w mrokach naszej podświadomości. Udział woli jest minimalny, jeśli skłaniają nas emocje, a nie zimne kalkulacje. Ale lubimy mieć złudzenie, że wiemy, co i dlaczego robimy.
Jeśli nie wypełniamy czyjejś woli lub nie wybieramy partnera dla świętego spokoju i by mieć to już z głowy, pytanie „jak dobrać partnera” powinno brzmieć „w kim się powinienem/ powinnam zakochać”. To raczej pytanie absurdalne, bo uczucia mają się nijak do powinności. Mają za to wiele wspólnego z podświadomymi intencjami i potrzebami. Spróbujmy je prześledzić:
1) Wybieramy partnera na wzór ojca lub matki. Czasem jest on swoistą kompilacją obojga rodziców. Nie tylko podobnie nas traktuje, podobnych rzeczy w nim nie lubimy, ale często jest do nich fizycznie podobny, ma ich cechy. Niekiedy jest kimś zupełnie innym, ale jak się mu bliżej przyjrzeć, inność jest odwrotnością. Tak jakby właśnie miał za wszelką cenę rodzica nie przypominać. Zła wiadomość jest taka: odwrotna strona medalu, to wciąż ten sam medal. Jeśli partner jest odwrotnością rodzica, to przy jego bezwiednym wyborze punktem odniesienia nadal był rodzic.
2) Wybieramy kogoś, kogo można sprowokować do potwierdzania nam naszych przekonań – na temat życia, świata, związku, ludzi…
a) by powtarzał zachowania rodziców
b) by powtarzał w relacji z nami to, co było między rodzicami
c) by powtarzał to, co rodzice czynili względem nas, dzięki temu odtwarza się świat jaki znamy z dzieciństwa.
3) Wybieramy takiego partnera, który daje nadzieję na zaspokojenie pragnień i tęsknot z poprzedniego związku, rozbudzone przez kogoś innego ale niezaspokojone, a tak naprawdę wywodzące się jeszcze z dzieciństwa, na których spełnienie wciąż od tamtej pory bezskutecznie czekamy.
4) Wybieramy kogoś, kto pozwala nam się łudzić, że może jednak nie trzeba się żegnać z pewnymi wymarzonymi stanami z niemowlęctwa:
a) że będzie można się do niego przykleić i żyć w takiej symbiozie już zawsze
b) że będzie można być pępkiem świata a partner będzie się całe życie kręcił wokół nas i zapewniał o naszej wyjątkowości
c) że będzie go można ssać a on całe życie będzie nas karmił
d) że weźmie za nas odpowiedzialność, roztoczy nad nami opiekę
e) itd., itp.
5) Wybieramy partnera, który nadaje się na trampolinę do wybicia się ponad naszą marność i przeciętność, bo skoro taki piękny, taki inteligentny i wszyscy go podziwiają, to skoro chce z nami być, skoro jesteśmy jego dziewczyną/chłopakiem, znaczy, że jesteśmy jego warci, nasza wartość wzrasta, kąpiemy się w jego blasku i czujemy lepsi.
6) Wybieramy partnera, który nadaje się na tło - wyciągamy rękę do kogoś, kto czuje się niewiele wart, żeby był nam wdzięczny, chodził za nami jak pies, a przy okazji możemy błyszczeć na jego tle, bo na pewno nie przyćmi nas swoim blaskiem, to my w tym związku będziemy tym „lepszym” a w jego oczach mamy nadzieję widzieć wciąż podziw.
7) Wybieramy partnera, który będzie odgrywał drugą stronę naszego konfliktu wewnętrznego, w ten sposób walczyć będziemy z wrogiem na zewnątrz, zamiast borykać się z wrogiem w sobie (o tym już tyle razy pisałam, że tym razem na tym poprzestanę).
8) Wybieramy partnera, który jest odwrotnością nas, mając nadzieję, że nas uzupełni. Jeśli mamy problem z powstrzymywaniem impulsów, skłonność do spontanicznego robienia głupot, wybieramy rozsądnego, kontrolującego, nieco sztywnego, aby nas pilnował, powstrzymywał, kontrolował. Jeśli to my jesteśmy sztywniakiem, który ma kłopot z okazywaniem emocji i mało co go cieszy, wybieramy kogoś szalonego, impulsywnego, mając nadzieję, że ożywi nasze życie.
9) Wybieramy kogoś, kto ma zapewnić ciągłą ekscytację, niepokój, zamieszanie, by nie musieć konfrontować się z rzeczywistością, z naszymi problemami, by nie mieć czasu na głębszą refleksję nad sobą i życiem.
10) Wybieramy kogoś, kto wreszcie, choć już tylko w symboliczny sposób, zaspokoi potrzebę wygranej edypalnej, czyli wygrania rywalizacji z rodzicem tej samej płci i posiadania tylko dla siebie rodzica płci przeciwnej (w tym celu świetnie nadają się partnerzy zamężni/żonaci lub mający od dawna stałego partnera).
11) Wybieramy kogoś, kto nam nie zagraża, w zależności od naszych lęków:
a) kogoś, kto ma problemy z wyrażaniem agresji, jeśli panicznie boimy się złości
b) kogoś, kto jest nieporadny, zależny od nas, by nigdy nie odszedł, gdy naszym problemem jest lęk separacyjny
c) kogoś, kto ma skłonność do brania winy na siebie, w ten sposób nigdy nie poczujemy się winni, co nam pasuje, gdy mamy z tym problem
d) kogoś, kto nie jest w pełni dostępny, z kim nie można się na stałe związać (zamężny, zbyt młody, mieszkający na stałe daleko, szykujący się do emigracji…), gdy mamy problem z bliskością, zależnością i pełnym zaangażowaniem
e) itd., itp.
12) itd., bo z pewnością nie wyczerpałam wszystkich nie uświadamianych powodów, dla których ta a nie inna osoba zniewala nasze zmysły i mota nasz rozum.
Jeśli cokolwiek na tej liście budzi wasze wątpliwości, odsyłam do innych artykułów, zwłaszcza do tekstu PSYCHIKA CZYLI ODKRYWANIE ZAGINIONEGO LĄDU. A jeżeli wciąż chcecie znać odpowiedź na tytułowe pytanie, jest ona taka: jeśli ma to być partner na stałe, z założenia na całe życie, dajcie sobie czas by go poznać i uświadomić sobie, do czego chcieliście go wykorzystać. Jeśli odkryjecie powody i nadal chcecie z nim być, być może to właśnie TA OSOBA.