„NASTOLATEK.PL czyli przewodnik po życiu nie tylko dla nastolatków, ich rodziców i pedagogów” – artykuł „JA” CZYLI PYTANIA OSOBISTE DO PROWADZĄCEGO
Jeśli takie pytania padają na lekcji wychowania seksualnego, przeważnie są testem, jak prowadzący sobie z tym poradzi. Dużo rzadziej pytacie o moje życie osobiste przez Internet, natomiast często „zaczepiacie” mnie w wypowiedziach pod artykułami. Ma to niewiele wspólnego z chęcią uzyskania odpowiedzi, no może z wyjątkiem pytań „co Pani myśli o…”, jest natomiast próbą, na jaką wystawiacie autorytet. W tak ważnych sprawach, o których mówię i piszę, musicie mieć pewność, że jestem właściwą osobą na właściwym miejscu, że można się na mnie oprzeć, że ogarnę trudne sytuacje i ze strachu nie ucieknę przed waszymi problemami.
Potrzeba autorytetu ujawnia się na różne sposoby: poprzez próby zrzucenia go z piedestału i sprawdzenia, czy da sobie to zrobić, na ile jest silny, czy też się ośmieszy, będzie żałosny i pokaże swoje prawdziwe oblicze, oraz sprawdzanie, czy można liczyć na jego opinię, wyraźne pokierowanie, czy można się zdać na niego i dalej nie brać za nic odpowiedzialności. Są też tacy, którzy bojąc się konfrontacji z autorytetem, próbują go uwieść.
Test pierwszy polega więc na zawstydzaniu, stawianiu w kłopotliwej sytuacji i patrzeniu, jak gość się wije. Jeśli się obrazi, zacznie krzyczeć „co wy sobie myślicie gówniarze”, znaczy że jest zbyt słaby, by powierzyć mu rolę autorytetu. Test drugi polega na zadawaniu trudnych pytań i badaniu „polegnie czy nie”. Wiele osób stawianych w takiej sytuacji wychodzi z błędnego założenia, że tylko okazując się bezbłędnym wszystkowiedzącym wyjdzie z testu z twarzą. Tylko że nie ma nic śmieszniejszego, niż widok kręcącego mądrali zgrywającego Pana Boga. Nie ma ludzi nieomylnych, choć czasem byście chcieli, bo to by koiło niepokój „jak ja sobie poradzę w tym dorosłym życiu” - a tu, niestety, trzeba się liczyć z tym, że będzie się popełniać błędy mimo zasięgania porad u mądrzejszych a potem borykać z konsekwencjami swoich decyzji. A tak by było miło móc to na kogoś zrzucić…
Sposobem na zawstydzanie jest zadawanie osobistych, intymnych pytań. Gdzieś w podtekście, czasem wyrażana wprost, stoi za tym wątpliwość: czy ten kto mówi o seksie, czy życiu w ogóle, przeżył to, sprawdził na własnej skórze, „bo mówić teorię to każdy potrafi”. To dobry moment by porozmawiać o stawianiu granic, o szanowaniu własnej i cudzej prywatności, o podziale na tematy intymne, o których można a nawet trzeba mówić, i takie, które są sprawą dwojga ludzi. Są obszary naszego życia, które powinny być dostępne dla innych tylko wtedy, gdy wyrazimy na to zgodę. Seks, intymne przeżycia dotyczą dwojga ludzi. Wchodząc ze sobą w sytuację intymną mają prawo ufać temu drugiemu, że wszystko co się wydarzy, czego się o sobie dowiedzą, pozostanie tylko i wyłącznie między nimi. Ta niepisana umowa jest jedną z najważniejszych i bez niej nie ma mowy o poczuciu bezpieczeństwa, a bez tego o udanym seksie. Tylko za obopólną zgodą mogą powiedzieć o tym jeszcze komuś i przeważnie jest to specjalista, którego obowiązuje tajemnica zawodowa: lekarz, seksuolog, psychoterapeuta, psychiatra. Łamiąc to „ludzkie prawo” bez pozwolenia przekraczacie granice prywatności partnera (nawet jeśli był to przypadkowy, „jednorazowy” partner) i prawdopodobnie czynicie to, co wam czyniono. Jeśli wasi bliscy, np. rodzice nie liczą się z wami, z tym, że macie swój intymny świat, do którego nawet oni nie mają wstępu, wasze poczucie godności, granice waszej prywatności są zdeptane, sami już ich nie widzicie, pozwalacie innym je przekraczać i sami bez zastanowienia przekraczacie cudze granice. Także zadając komuś pytania o jego współżycie seksualne. Ten, którego pytacie wprawdzie jest obecny i może się bronić, ale ten drugi, o którego życie zahaczacie, nie może wyrazić zgody na odpowiedź i jest to wyraz nieliczenia się z nim, nawet jeśli ten, którego pytacie, ochoczo zdradza szczegóły. Dlatego ani ja, ani nikt, kto występuje w roli autorytetu na temat seksu, miłości, itd., nie odpowie na takie pytania dotyczące jego życia, natomiast chętnie podzieli się wiedzą ogólnodostępną (przynajmniej taką powinna być), będącą wynikiem badań, ogólnych obserwacji, anonimowych doświadczeń. Są niestety tacy, także wśród dorosłych i „autorytetów”, którzy mają tak wielką potrzebę bycia kimś ważnym, podziwianym, na kogo zwrócone są wszystkie oczy, że swoje wynurzenia dotyczące życia intymnego traktują jako świetną okazję do bycia w centrum uwagi. Albo w ogóle lubią dużo mówić o sobie, chętnie więc odpowiadają na wszelkie osobiste pytania nie bacząc na to, że zaspokajają w ten sposób głównie swoje potrzeby.
Prawdą jest, że wybierając zawód, rolę życiową, głównie kierujemy się swoimi nieświadomymi potrzebami i motywami, a funkcje jakich się podejmujemy, są wyrazem naszej osobowości. Warto jednak mieć tego świadomość, wtedy nie jesteśmy śmieszni, gdy nie widząc tego (a co przeważnie dobrze widzą inni) zaspokajamy własne potrzeby pod płaszczykiem szczytnych intencji. Ale to także nie powinno być tematem publicznych rozważań – nasza podświadomość to także nasza prywatna sprawa :) (i psychoterapeuty, jeśli podejmiemy takie wyzwanie).
Wątpliwości, czy aby na pewno ten, kto o czymś mówi, wie o czym mówi, są łatwe do rozwiania. Jeśli nie wysyła sprzecznych komunikatów (co innego mówi, a co innego pokazuje jego ciało, w mimowolnych ruchach czy pomyłkach językowych), jeśli nie unika kontaktu wzrokowego, wyraża się pewnie, bez wstydu, zażenowania, jasno, konkretnie, znaczy, że mówi to, co myśli i czuje.
Zostaje wątpliwość, co z pytaniami osobistymi nie zahaczającymi o życie intymne. Gdy pytacie mnie o wiek, o to, czy mam męża, dzieci, najpierw sprawdzam, po co pytacie i was zachęcam, by przed zadaniem tego pytania zastanowić się, jaka prawdziwa intencja za tym stoi. Pytanie o wiek kobiety może być także z gatunku zawstydzających. Pytanie o partnera, dzieci na ogół sprawdza doświadczenie pytanego. Natomiast pytania o drogę zawodową jak najbardziej są na miejscu – odpowiedzi mogą was zainspirować czy rozwiać wątpliwości co do własnej drogi życiowej i chętnie dzielę się takim doświadczeniem.
Ale moje prywatne zdanie na temat dręczących was problemów nie uchroni was przed lękiem i odpowiedzialnością, lepiej więc poznać wszystkie za i przeciw i dokonać wyboru w zgodzie z sobą – wtedy będziecie mieć pewność, że ani nikt was do niczego nie popchnął, ani nie ma co szukać winnych na zewnątrz, tylko trzeba uczyć się na błędach, innego wyjścia nie ma.