Anna Lissewska - NASTOLATEK.PL

„NASTOLATEK.PL czyli przewodnik po życiu nie tylko dla nastolatków, ich rodziców i pedagogów” – artykuł INNE ZWYCZAJE SEKSUALNE

Nie będę ukrywać, że się na tym nie znam. To temat dla antropologów, etnografów i wyspecjalizowanych seksuologów. Nikim takim nie jestem, a na grzebanie w bibliotekach nie mam czasu, dlatego podeprę się głównie wiedzą z sieci. Na szczęście nie macie zbyt wyrafinowanych pytań na ten temat. Interesuje was obrzezanie, a szczególnie obrzezanie kobiet, poligamia, czasem ktoś coś usłyszy o obrzędach religijnych, które bardziej przypominają orgię, niż duchowy rytuał. Wspomnę też o Kamasutrze, bo niektórym coś takiego obiło się o uszy :)

Obrzezanie Zainteresowanie zwyczajami seksualnymi narodu żydowskiego wynika głównie z powszechnie wiadomego faktu, że praktykujący Żydzi są obrzezani i ci z was, nad którymi nie wisi widmo usunięcia napletka z powodu stulejki, nie umieją sobie wyobrazić, jak to wtedy jest. Ci, którzy mają problem ze stulejką też na początku nie umieją sobie wyobrazić, ale wtedy to jest ich problem a nie ciekawostka o narodzie żydowskim. Tymczasem usunięcie napletka nie jest domeną Żydów. Obrzezanych mężczyzn na świecie jest około 20-30%, z czego większość ze względów religijnych lub kulturowych. Zabiegowi temu poddawani są albo w niedługim czasie po narodzinach (w judaizmie), albo (w innych kulturach) w wieku pokwitania, by symbolicznie zaznaczyć początek dorosłości. Zabieg ten w różnych kulturach ma różną postać i z powodów religijnych poddawani są mu mężczyźni Bliskiego Wschodu (a więc oprócz Żydów, także Arabowie), Afryki, Ameryki Południowej, państw Azji Południowo-Wschodniej z regionu Jawy, Borneo i Nowej Gwinei, oraz Australii i wysp Pacyfiku.
W judaizmie obrzezanie jest nakazem religijnym i każdy wyznawca płci męskiej musi być mu poddany, z reguły ósmego dnia po urodzeniu. W islamie obrzezanie traktowane jest jako religijny nakaz lub tylko ważne zalecenie, jako że nie wspomina o nim Koran, a jedynie Sunna (zbiór obyczaju i praktyk islamu). Dokonywane jest w różnych krajach islamskich od ósmego dnia życia, lecz najczęściej w wieku około 14 lat.
Obrzezanie z przyczyn religijnych jest aktem rytualnym, ale prawdopodobnie wywodzi się z konieczności zachowania higieny intymnych części ciała, gdyż miejsce pod napletkiem jest jednym z najbardziej narażonych na gromadzenie się drobnoustrojów, zwłaszcza w ciepłym klimacie. Wraz z oczyszczaniem fizycznym, ważną rolę pełni oczyszczanie duchowe – obrzezanie (a czasem także nacięcie podłużne) jako rytuał inicjacyjny ma za zadanie (na czas gojenia ran) osłabić popęd płciowy, który w wielu kulturach uważany jest za „nieczysty”, a także zapobiegać lub przynajmniej utrudniać masturbację. Psycholog, badacz kultury Bruno Bettelheim wywodził go z zazdrości mężczyzn o kobiecą miesiączkę, dany kobiecie przez naturę w postaci wypływu krwi sygnał, że jest już dojrzała. Pisze o tym w swojej słynnej pracy „Rany symboliczne”.
Ale nie tylko religia i obrzędy są powodem obrzezania - w niektórych częściach świata, głównie w krajach anglojęzycznych, stało się ono pod koniec XIX wieku popularne z przyczyn niby medycznych lub obyczajowych. Jest także powszechną praktyką w USA, na Filipinach, w Korei Południowej, licznych krajach afrykańskich i wysp południowego Pacyfiku. Ocenia się, że większość rodzących się chłopców w tych krajach jest mu poddawana. Kraje europejskie odznaczają się znacznie mniejszym odsetkiem obrzezanych mężczyzn, po II wojnie światowej zmalała popularność obrzezania także w Wielkiej Brytanii, Kanadzie i Australii.
Czasem jest modą, np. w wyniku propagowania poglądu, że jest to zabieg higieniczno -kosmetyczny i estetyczny, co wpłynęło na jego popularność w USA. W Korei Południowej zostało spopularyzowane przez wojska amerykańskie i jest dokonywane najczęściej około dwunastego roku życia. W krajach, w których większość dzieci jest obrzezywana, duża część dorosłych nie obrzezanych mężczyzn również decyduje się na dokonanie zabiegu. Jest to podyktowane lękiem przed innością, wyśmianiem a także przyzwyczajeniami estetycznych mieszkających tam kobiet, dla których nie obrzezany mężczyzna nie jest atrakcyjny seksualnie.
To, czy obrzezanie nie spowodowane koniecznością medyczną jest korzystnym zabiegiem czy nie, jest kwestią wywołującą spory. Przytaczane są argumenty za i przeciw. W niektórych krajach europejskich (Finlandia, Szwecja) w latach 90. wprowadzono zakaz obrzezania chłopców z przyczyn poza medycznych.

Czym w rzeczywistości jest obrzezanie? U mężczyzn oznacza co najmniej usunięcie dużej części napletka, czasem także wędzidełka. W niektórych rytualnych zabiegach może polegać na rozmaitych sposobach okaleczenia żołędzi (do dziś w „cywilizowanych” częściach społeczeństwa Żydów i Arabów). Nie rodzi jednak większych sprzeciwów, bo postrzegane jest jako akt pozbawiony okrucieństwa, wykonywany metodami sprawiającymi mało bólu i z użyciem odpowiednich narzędzi, nie powodujący istotnych zmian w budowie męskiego ciała i nie naruszający żadnych żywotnych funkcji. Jednak istnieją rozbieżne relacje na temat dodatniego bądź ujemnego wpływu obrzezania na przebieg aktu seksualnego i psychikę, a także na temat tego, czy szok, jakim jest ból przy obrzezaniu, nie powoduje głębokiego urazu psychicznego u niemowlęcia (w przypadku Żydów), mającego wpływ na jego późniejsze życie. Z drugiej strony niewątpliwie negatywny wpływ miałby fakt odstawania od rówieśników, bycie kimś odmiennym, naruszanie zasad wiary.
Badania wykazały, że obrzezanie znacznie zmniejsza ryzyko wystąpienia u partnerki seksualnej raka macicy lub szyjki macicy, gdyż nie zachowujący higieny nie obrzezani mężczyźni przenoszą drobnoustroje (zapoczątkowujące zmiany komórkowe) do dróg rodnych kobiety. Również dowodzi się (na podstawie badań przeprowadzonych w RPA na 3 tysiącach mężczyzn), że obrzezanie redukuje niebezpieczeństwo zarażenia HIV. Naukowość tych badań bywa podważana, próby udowodnienia zdrowotnych zalet obrzezania podejmuje się przede wszystkim w USA.

W przeciwieństwie do obrzezania mężczyzn, obrzezanie kobiet jest uznawane przez wiele środowisk i organizacji za pogwałcenie praw człowieka - jest bardziej drastyczne, a w niektórych kulturach jest wręcz aktem mającym sprawić ból. Ten ból uznawany jest jako oczyszczający, co nam wydaje się niezrozumiałe, ale należy pamiętać, że to, co dla nas jest okrutnym aktem, dla wychowanych w innej tradycji może być ważnym rytuałem, niezbędnym do wejścia w dorosłość czy tworzenia więzi społecznych. Jednak nawet bardziej cywilizowane akty obrzezania kobiet, jak odcięcie ostrym narzędziem łechtaczki przez specjalistę, budzi ogólne protesty. Postrzegane jest jako akt nieuzasadnionego niczym okaleczenia człowieka z istotnej części jego ciała, wpływający na jego funkcje seksualne, oraz uprzedmiotowienia kobiety w stosunku do mężczyzny, którego celem ma być obniżenie jej libido (zdolności do podniecenia), dzięki czemu staje się ona jedynie „maszyną” do zaspokajania chuci męża – właściciela, bez ryzyka, że będzie ją pociągał inny mężczyzna.
U kobiet, w odróżnieniu od obrzezania mężczyzn, akt ten jest znacznie bardziej drastyczny, bolesny, nie mający nic wspólnego, a często wręcz odwrotnie, z potrzebą zachowania higieny. Polegać może na usunięciu różnych fragmentów sromu, od usunięcia napletka łechtaczki (jak u mężczyzn – przypominam, że łechtaczka jest odpowiednikiem penisa) aż do całkowitego usunięcia wszelkich części ciała znajdujących się na zewnątrz od wejścia do pochwy (warg sromowych mniejszych i łechtaczki) i zaszyciem, co najmniej częściowym, samego wejścia do pochwy. (Tyle na ten temat Wikipedia przy mojej nieznacznej pomocy:) )

Badanie zwyczajów seksualnych pokazuje, że to, co dla nas normalne, co nawet zostało uznane za podwalinę naszej osobowości, w innych kulturach przebiega zupełnie inaczej i warunkuje inny stosunek do seksu i życia w ogóle. Sytuacja edypalna, kompleks Edypa odkryte przez Freuda, którego pacjenci wywodzili się przecież z klasy mieszczańskiej Wiednia, wynika z istnienia pierwszego w życiu człowieka trójkąta, w którego skład wchodzą mama, tata, dziecko. Nietrudno się domyśleć, że tam, gdzie mąż nie ma jednej żony, mimo że nadal jest jedna biologiczna mama i jeden tata, trójkąt ten nie jest taki wyodrębniony, jak w typowych europejskich małżeństwach. Sam fakt, że chłopiec lub dziewczynka rozwijają się wśród kilku kobiet żyjących w jednym domu na równych prawach, które się na zmianę opiekują dziećmi, obserwacja, że tata zamyka się w sypialni z coraz inną żoną, determinuje inny stosunek i do kobiet, i do mężczyzn, i do małżeństwa. A co dopiero, gdy wychowują się w rodzinie, gdzie jest jedna żona, a kilku mężów! W różnych, zwłaszcza prymitywnych kulturach (prymitywnych wg naszych kryteriów), także inny stosunek do seksualności, do inicjacji seksualnej (rozpoczynania współżycia) sprawia, że życie tych ludzi wygląda inaczej, sfera seksualna nie jest obciążona takim tabu jak u nas, swobodniej się o tym mówi, ale przede wszystkim mniej jest zaburzeń osobowości na tle seksualnym, przynajmniej tak się zdaje. Dokładnie nie wiadomo, bo na psychoanalizę ci ludzie nie chodzą:) Można o tym poczytać w 6 tomie dzieł wybitnego etnografa Bronisława Malinowskiego - „Życie seksualne dzikich”, choć od jego czasów wiele się zmieniło, bo „dzikich lądów” coraz mniej.
Nie muszą to być zresztą prymitywne ludy, także rozwinięte cywilizacje dalekiego wschodu mają inny stosunek do spraw seksu, choć i tam niestety obserwuje się wpływ naszej kultury i coraz większą hipokryzję. Np. w Indiach oficjalnie dziewczęta przed ślubem są dziewicami, a rzeczywistość jest często inna, tak jak wśród katolickiej młodzieży w Polsce. Także poziom uświadomienia jest przerażająco niski. To może dziwić tych, którzy kojarzą Indie z Kamasutrą – przepisem miłości, podręcznikiem napisanym już w V wieku (przez poetę Watsjajana Mallanaga), w którym opisane są typy kobiet i stosunków płciowych oraz chemiczne i mechaniczne środki antykoncepcyjne. W Indiach, kraju Kamasutry, w którym turyści z Zachodu ekscytują się „świątynną pornografią” czyli pokrytymi scenami rozkoszy cielesnych (majthuna) ścianami świątyń w Khadżuraho (północne Indie), sztuka kochania osiągnęła finezję, gdyż związana była z życiem duchowym. Tantra to jedna z wielu tradycji hinduizmu, w której wielką wagę przywiązywano do symboliki słów, gestów, czynów, stąd też wywodzi się seks tantryczny, którego celem jest zjednoczenie z bóstwem.
Także Chiny, gdzie filozofia Tao obejmuje też życie seksualne, poszczycić się mogą dużo wyższym poziomem kultury seksualnej.
Niestety religia chrześcijańska, która przez wieki traktowała ciało jako niepotrzebny dodatek do ducha, a potrzeby seksualne i rozkosz uznawała za grzeszne, zostawiła piętno na naszym stosunku do seksualnej sfery życia i na zawsze obarczyła poczuciem winy (uświadamianym lub nie) za seksualne pragnienia.
Nic więc dziwnego, że dziwią nas, a niektórych przerażają lub ekscytują inne zwyczaje, rytualne obrzędy (często pod wpływem substancji narkotycznych), w których bez skrępowania dochodzi do publicznych aktów seksualnych.

Interesuje was poligamia. Zapis w Wikipedii definiuje ją jako formę małżeństwa, w której osób jednej płci może być więcej (gr. polis = 'wiele' + gamos = 'małżeństwo', 'gamet'; wielomałżeństwo) - w odróżnieniu od monogamii. „Może to być związek jednego mężczyzny z wieloma kobietami, czyli poligynia (wielożeństwo), lub związek jednej kobiety z wieloma mężczyznami, poliandria. Badania antropologiczne wykazały, że ta forma związku małżeńskiego była typowa dla ludów rolniczych. Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że w społecznościach określanych mianem poligamicznych, większość mężczyzn żyje w związkach monogamicznych. Bowiem nazwa ta sygnalizuje jedynie, że w społecznościach tych poligamia jest dozwolona, choć dotyczy zazwyczaj jej części o wyższym statusie materialnym.” Gdy poszperacie w internecie, dowiecie się, że… „Wiele społeczności w czasach starożytnych praktykowało wielożeństwo. Nie potępia go Biblia, wręcz przeciwnie - Stary Testament i pisma rabiniczne zaświadczają o jego legalności. Twierdzi się, że król Salomon miał 700 żon oraz 300 konkubin, również król Dawid miał więcej niż cztery żony, poza licznymi kochankami. Stary Testament reguluje nawet podział spadku pomiędzy synów od poszczególnych żon. Jedyną restrykcją dotyczącą poligamii jest zakaz zawierania małżeństwa z siostrą żony. Talmud doradza najwyżej cztery żony. Żydzi europejscy kontynuowali praktykę wielożeństwa aż do siedemnastego wieku, żydzi dalekowschodni aż do osiedlenia się w Izraelu, gdzie zabroniło tego prawo cywilne. Aczkolwiek prawo religijne, które unieważnia prawo cywilne, na wielożeństwo zezwala.”
Również:„„Nigdzie w Nowym Testamencie nie znajduje się żaden wyraźny nakaz małżeństw monogamicznych lub żaden wyraźny zakaz praktykowania poligamii.” Jezus nie wypowiadał się przeciwko poligamii, chociaż praktykowana była ona przez współczesnych mu Żydów. (…) Kościół w Rzymie, zabronił poligamii, aby dostosować się do kultury greko-romańskiej (która nakazywała monogamię, jednocześnie tolerując konkubinat oraz prostytucję). (…)
Koran, w przeciwieństwie do Biblii, ogranicza liczbę żon do czterech, pod bardzo surowym warunkiem sprawiedliwego oraz równego ich traktowania.” Także zobowiązuje do równego traktowania sierot, gdy kolejna żona jest wdową. Zwróćcie uwagę, że Koran mówi o wdowach i sierotach, a nie o niewyżytych mężczyznach, co przypisuje się poligamistom w naszej kulturze. Ale w naszym rozumieniu poligamista to ktoś kto złamał prawo i ma więcej niż jedną żonę, a jego żony na ogół nic o sobie nie wiedzą. I raczej nie jest niewyżyty, lecz ma zaburzenia osobowości predysponujące go do prowadzenia „podwójnego życia”. „Koran nie zachęca wierzących do praktykowania poligamii, nie uważa jej za stan idealny (tak jak np. Mormoni). Koran na poligamię zezwala.”
„Poligamia w Islamie, wymaga obopólnej zgody. Nikt nie może zmusić kobiety do poślubienia żonatego mężczyzny. Poza tym, żona ma prawo zaznaczyć, że mąż nie może wziąć drugiej kobiety za żonę. Biblia, z drugiej strony, czasami ucieka się do poligamii drogą przemocy. Bezdzietna wdowa musi, nawet bez własnej zgody, wyjść za mąż za brata zmarłego męża, nawet jeśli jest on już żonaty.”
„W większości społeczności, liczba kobiet przewyższa liczbę mężczyzn. W Stanach Zjednoczonych, znajduje się co najmniej osiem milionów więcej kobiet niż mężczyzn, w Gwinei, na 100 mężczyzn przypadają 122 kobiety; w Tanzanii, na 100 kobiet przypada 95.1 mężczyzn.” Są miejsca oraz czasy, w których pojawiają się socjalne oraz moralne przyczyny skłaniające do wyboru takiej formy małżeństwa. Przy tak niezrównoważonej ilości mężczyzn do kobiet, jeśli nie ma pozwolenia na poligamię, zostaje celibat i dzieciobójstwo (wciąż zdarza się w niektórych społecznościach, że zabijane są nowonarodzone dziewczynki!) oraz tolerowanie prostytucji i „instytucji” kochanki. Zwolennicy poligamii pytają, czy nie jest bardziej uczciwym zezwolenie na wielożeństwo - instytucję akceptowaną kulturowo oraz społecznie respektowaną.
„Nam trudno zrozumieć, że kobiety wychowane w innych kulturach nie widzą w poligamii znamion ucisku, wyzysku, nie liczenia się z ich uczuciami czy symbolu kobiecej degradacji. Wiele afrykańskich dziewcząt, chrześcijanek, muzułmanek, wyznawczyń innych religii, woli wyjść za mąż za żonatego mężczyznę, który udowodnił że będzie odpowiedzialnym mężem.
W odczuciach tych kobiet, poligamia może być szczęśliwym doświadczeniem, pod warunkiem, że żony zgadzają się ze sobą i nie ma między nimi rywalizacji, co większości europejskich dziewczyn i kobiet wydaje się niemożliwe do zrealizowania. Tymczasem zwolennicy pytają, czy poligamia praktykowana właściwie nie jest o wiele bardziej chrześcijańska niż rozwód oraz ponowne małżeństwo, biorąc pod uwagę opuszczone żony i dzieci.”
Po drugiej wojnie światowej, w Niemczech liczba kobiet przewyższała o 7,3 mln. liczbę mężczyzn, z czego prawie połowa z nich były to wdowy. Przypadało wówczas 100 mężczyzn na 167 kobiet w wieku od 20 do 30 lat. Niektóre kobiety, zwłaszcza mające na wychowaniu dzieci, wchodziły w przyjacielskie, bynajmniej nie platoniczne stosunki z aliantami, za co ci opiekowali się nimi, ich dziećmi, dawali im jedzenie. Taka sama sytuacja wojny wśród Indian kończyła się tym, że wdowy z dziećmi stawały się kolejnymi żonami zdobywców. Ktoś w internecie zadaje słuszne pytanie: „Które wyjście jest bardziej godne dla kobiety? Ogólnie szanowana druga żona jak w przypadku Indian, czy prostytutka w podejściu cywilizowanych aliantów?”
„Podczas międzynarodowej młodzieżowej konferencji w Monachium w 1948 roku, omawiany był problem nierównowagi liczby płci. Kiedy okazało się, iż nie można było znaleźć odpowiedniego rozwiązania, niektórzy z uczestników sugerowali wielożeństwo. Początkowa reakcja zgromadzonych była mieszaniną szoku oraz oburzenia. Jednak po dokładnej analizie uczestnicy zgodzili się, że jest to jedyne możliwe rozwiązanie. Konsekwentnie poligamia została zaproponowana jako jedno z ostatecznych zaleceń podnoszonych na konferencji.” Ojciec Hillman przedstawia swoje przemyślenia: „Jest wielce prawdopodobne, że wszystkie wyniszczające technologie (broń nuklearna, biologiczna, chemiczna, itp.) mogą spowodować drastyczną dysproporcję pomiędzy stosunkiem płci i poligamia stanie się niezbędnym środkiem przetrwania….Wówczas na przekór obowiązującym obyczajom, weźmie górę naturalna i moralna skłonność do poligamii. W takiej sytuacji, teolodzy oraz przywódcy kościelni szybko przedstawią nam istotne dowody oraz biblijne teksy uzasadniające nową koncepcję małżeństwa.”(źródło: www.planetaislam.com - Kobieta w tradycji Islamskiej i Judeochrześcijańskiej)

„Philip Kilbride, amerykański antropolog, badacz spuścizny rzymskokatolickiej, w swojej prowokacyjnej książce „Wielożeństwo w naszych czasach” proponuje poligamię jako rozwiązanie większości dolegliwości trawiących amerykańskie społeczeństwo. Argumentuje, iż ten model rodziny może służyć jako alternatywa rozwodu oraz wyeliminować destrukcyjny wpływ jaki rozwód powoduje w psychice dziecka. Podtrzymuje, że wiele rozwodów spowodowanych jest szerzącymi się pośród amerykańskiego społeczeństwa związkami pozamałżeńskimi. Według Kilbride’a, zakończenie romansu poprzez małżeństwo poligamiczne, a nie poprzez rozwód, jest o wiele lepszym rozwiązaniem: „Dzieciom byłoby o wiele lepiej, jeżeli powiększenie rodziny, a nie separacja i rozwód podejmowane były jako możliwości rozwiązania problemów. Co więcej, sugeruje, że inne grupy także skorzystałyby z małżeństw poligamicznych, jak na przykład: starsze kobiety, których problemem jest nieustanny brak mężczyzn oraz społeczność afro-amerykańska praktykująca dzielenie się mężami.”
Tyle znowu nieoceniony internet.

Wygląda na to, że wiele przemawia za poligamią, gdyby jednak spytać o to przeciętną dziewczynę, kobietę, czy chciałaby dzielić łoże swojego mężczyzny z inną kobietą a nawet z kilkoma, nie kryłaby oburzenia. Większość kobiet w naszej kulturze nie wyobraża sobie tego na równi z byciem zdradzaną, a raczej bardziej wyobraża sobie to drugie. Brak rywalizacji między kobietami ubiegającymi się o względy jednego mężczyzny wydaje się nieosiągalne. Stąd być może retoryczne pytania i opinie z internetowych artykułów… „Interesującym jest fakt, jak wiele nie muzułmańskich i muzułmańskich państw w dzisiejszych czasach zakazuje poligamii. Druga żona, nawet za zgodą pierwszej, to pogwałcenie prawa. Z kolei romans pozamałżeński, bez wiedzy i zgody żony jest całkowicie usprawiedliwiony w świetlne prawa!
Jaki sens ma prawo wobec sprzeczności? Czy prawo konstruuje się, aby tolerować oszustwa a przeciwdziałać uczciwości?”
…nie dziwią, gdyż większość z nas przedkłada pragnienie bycia całym światem dla ukochanej osoby, ponad rzeczywistość pełną kłamstwa i zdrad. Dla tej iluzji wolimy przymknąć na tę rzeczywistość oko ;)
Nic dziwnego, że zwyczaje Mormonów, którzy z poligamii uczynili boski nakaz, wydają się nie z tej planety.
Ciekawym, jak to u nich jest, polecam reportaż „Kobiety i życia” w opracowaniu Joanny Ulanowskiej www.racjonalista.pl

Tu tylko fragmenty:
„W sennym, amerykańskim miasteczku żyją mormoni wyklęci przez swój oficjalny kościół. Każdy mąż ma po kilka żon, a one mają wiele dzieci. I wszyscy są zadowoleni!”

„Boleśnie przekonał się o tym Joseph Smith, założyciel Kościoła Mormonów, który za sprowadzenie do domu kolejnej małżonki zapłacił głową! Jego naśladowcy schronili się na bezdrożach stanu Utah i otwarcie praktykowali tam poligamię aż do niedawnych czasów. Dziś Kościół Mormonów, rozpowszechniony na całym świecie, pozwala na posiadanie tylko jednej żony, ale część jego wyznawców czynnie opowiada się za starymi zwyczajami. Zapłacili za to wyrzuceniem z kościoła.”

„Mężczyzna pragnie posiadać więcej niż jedną żonę, a kobieta więcej niż jedno dziecko. Taka jest między nimi różnica dana przez Boga - twierdzi Jim Harmston, lider Rady Dwunastu stojącej na czele ekskomunikowanych za wielożeństwo członków Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, czyli mormonów. A Jeanine, jedna z ośmiu żon Jima i matka dziesięciorga dzieci dodaje: - W dzisiejszym świecie kobiety biorą pigułki antykoncepcyjne, bo muszą same zajmować się domem i zarabiać na życie. Lepiej pozwól swemu mężowi rozwiązywać twoje problemy i pomagać w kłopotach. W końcu po to on jest.”

„- Ludzie myślą, że uczestniczymy w jakiś orgiach i że spotykamy się w łóżku w piątkę - mówi Tamara (lat 41, która mieszka wraz z mężem, Raudym Maudlseyem (lat 46) i trzema jego innymi żonami. - Każdy związek to oddzielna i całkowicie prywatna sprawa. Nic nie wiem o miłosnym życiu mojego męża z innymi żonami. One nie wiedzą nic o moim.

Raudy wyjaśnia, że decyduje się na spędzenie nocy z tą żoną, na którą ma właśnie ochotę. Zawsze śpi tylko z jedną. Uważa, że gdyby znalazł się w łóżku na raz ze wszystkimi żonami, zniszczyłoby to ich zgodne małżeństwo.”

„Mężczyźni z Rady Dwunastu z Manti mają, licząc razem ich życiowe partnerki, ponad 40 żon. Nie są to zaniedbane fanatyczki religijne, lecz eleganckie, wykształcone kobiety, często z dyplomami uniwersyteckimi.”

„Nikt nie zmusza kobiety do zawarcia takiego związku lub wytrwania w nim, jeśli okaże się, że nie ma na to ochoty. Życie Barta jest tego dowodem. Jeszcze trzy lata temu miał pięć żon, teraz ma tylko cztery. Jedna odeszła.”

„Zachwalając wielożeństwo mormoni z Manti zaczynają od ostrzeżenia: małżeństwo z kilkoma żonami oparte wyłącznie na seksie na pewno nie uda się. Znalezienie czasu na seks z każdą żoną to problem i wielka odpowiedzialność.”

„- Jeśli jesteś kobietą, to po prostu oświadczasz się swojemu wybrankowi. Jeśli jesteś mężczyzną, musisz sprawę obgadać z własną żoną i pomóc jej przezwyciężyć naturalną zazdrość - twierdzi Joanne, żona Jeffa Hanksa (oboje - lat 38). - Zarówno pierwsza żona, jak i mąż muszą pragnąć takiego pluralistycznego małżeństwa. Inaczej nic z tego nie wyjdzie, poza nieszczęściem i cierpieniem. Ale jeśli się związek uda, czeka cię wspaniale życie.

Joanne przyznaje jednak, że doświadczyła silnych ataków zazdrości, gdy jej mąż zdecydował się poślubić siedemnastolatkę. - Ale mam to już poza sobą. Teraz Jeff spędza dwa dni ze mną i dwa dni z drugą żoną, a dwa ma dla siebie.”

„- Mężczyzna musi być głową rodziny. On jest posłuszny Bogu, kobieta mężowi, a dzieci rodzicom - mówi była reporterka z chicagowskiej gazety, która przyjechała do Manti kilkanaście lat temu, aby napisać artykuł o poligamii i nigdy już stąd nie wyjechała.

Żony mormonów z Manti żyjące w poligamicznym małżeństwie uważają, że mają zapewnione miejsce w niebie w zamian za swój styl życia. I dodają: - Takie małżeństwo już na ziemi przynosi różnorakie korzyści: nie trzeba martwić się o opiekunkę do dzieci, gdy chce się wyjść wieczorem, nie grozi nam samotność, nie musimy starać się zadowolić męża za wszelką cenę, gdyż na podorędziu są inne partnerki. Inne żony nazywamy siostrami.”

Autorka reportażu zadaje na koniec pytanie: „Jeśli to wszystko jest tak cudowne dla mężczyzn, to dlaczego kobiety nie mogą mieć wielu mężów? - Bo takie jest prawo Boga - twierdzi Randy Maudsley, członek kościoła. - Nie ja ustanawiałem prawa. To Bóg je ustanowił!”

I to by było na tyle. Mam nadzieję, że z „boską”:) pomocą internetu zaspokoiłam wasz głód wiedzy na temat innych zwyczajów seksualnych i jednocześnie zachęciłam do spojrzenia na seksualność z innej, niż tylko nasza, perspektywy.