„NASTOLATEK.PL czyli przewodnik po życiu nie tylko dla nastolatków, ich rodziców i pedagogów” – artykuł ABSTYNENCJA SEKSUALNA
Nie jest to temat spędzający sen z oczu, ale część z Was pyta, jaki wpływ ma BRAK SEKSU na zdrowie psychiczne i fizyczne, częściowo z obawy o własne, częściowo z ciekawości (podszytej ukrytą agresją do kościoła) życia seksualnego osób ślubujących celibat. Co do drugiego powodu, macie wątpliwości, czy można wytrzymać całe życie w abstynencji seksualnej i tym samym sugerujecie drugie, „grzeszne” życie księży i zakonnic. Owszem, niektórzy z nich takie życie mają, bo są tylko ludźmi i czasem ich impulsy seksualne wygrywają z postanowieniami i ślubami. Część z nich odchodzi z tego powodu ze służby kościelnej, część przy cichym przyzwoleniu rozumiejących słabości swego duszpasterza parafian, kontynuuje swoje obowiązki. Ale są ludzie, w tym księża i zakonnice, którzy z potrzebami seksualnymi sobie świetnie radzą lub też żadnych pokus nie odczuwają, bo odcięci są od sfery seksualnej i żyją w swoim odciętym od zwyczajnych, ludzkich, w tym seksualnych spraw świecie.
U tych drugich wydaje się, że ich libido (to, co ulega pobudzeniu) śpi, a w rzeczywistości już we wczesnym niemowlęctwie wycofali ze swojego życia całą tę sferę, która ma coś wspólnego z uczuciami, emocjami, impulsami, żywymi przeżyciami a więc przede wszystkim z intymnymi kontaktami z ludźmi. Zrobili to oczywiście bez udziału woli, lecz w ten najbardziej pierwotny sposób ochronili się przed cierpieniem, które płynęło z braku kontaktu z mamą tuż po urodzeniu. Część z tych osób, gdy wyrwać je z ich świata (od komputera, ze świata gier fantazy, niezwykłej pasji, pracy naukowej…), okazuje się świetnymi kochankami, ale wyrwać ich jest sztuką. A gdy zostawić ich w spokoju, z powrotem wsiąkają w swój świat i znowu tracą zainteresowanie seksem. A więc nie nagabywani świetnie sobie bez niego radzą.
Inną grupą ludzi są ci, którzy swoich seksualnych impulsów boją się, dlatego wycofują się z seksu.
Czasem dlatego, że są to nieakceptowane impulsy homoseksualne i część z tych osób ucieka od świata, w którym musieliby się zmagać ze swoją innością i oczekiwano by od nich założenia rodziny. Niektórzy uciekają w celibat. Mają nadzieję, że będąc np. zakonnikiem, księdzem będą mieć z głowy ten trudny problem, tymczasem z impulsami nie każdy ma siłę walczyć, stąd zdarza się, że piszecie o sytuacjach molestowania przez takie osoby. Są też tacy, którzy boją się w ogóle swojej impulsywnej natury, wstydzą się tego, że pełni są pożądania; żyją w ciągłym konflikcie między seksualnymi pragnieniami a lękiem przed karą za grzechy.
Inni obawiają się, i zwłaszcza dotyczy to mężczyzn, że nie sprostają roli seksualnej, że nie dogodzą kobiecie, że na tle jej innych kochanków wypadną słabo, że znów się powtórzy przedwczesny wytrysk lub „ kompletna klapa”. Niektórzy z nich zostali psychicznie wykastrowani przez dominujące matki albo agresywnych, nie znających sprzeciwu ojców. Jeśli chodzi o kobiety, niektóre z nich boją się penetracji, wpuszczenia mężczyzny w głąb siebie, otwarcia się na niego, oddania mu się. Jeszcze inni żyją w przekonaniu o swojej niskiej wartości i z powodu jakiś wad ciała, czasem drobnych (a nawet urojonych), nie wierzą, że ktoś mógłby z nimi chcieć być w intymnej sytuacji. Przeważnie boją się ośmieszenia. W skrajnych wypadkach ktoś może spostrzec, że jego potrzeby seksualne są dziwne (patrz: SEKS DZIWNY, SEKS BARDZO DZIWNY), nieakceptowane przez ogół, wolą więc nie ryzykować ujawnienia i odrzucenia.
Wszystkie te osoby wycofują się z intymnej sfery życia, czasem w ogóle z życia towarzyskiego, ale w przeciwieństwie do tych, które żyją w swoim zamkniętym świecie, myślą o seksie i czują podniecenie. Jednak gdy mają możliwość być z kimś blisko, uciekają, a swoje potrzeby realizują w fantazjach i często zaspokajają się sami. Z zewnątrz wygląda to tak, jakby byli seksualnymi abstynentami.
Jest jeszcze jedna grupa osób, które wybierają, choć nie z własnej woli, brak doznań seksualnych, a wręcz czują do niego obrzydzenie, niechęć, strach. To ci, których pierwsze doświadczenia seksualne (zanim mieli okazję poznać dobry seks) były złe, dramatyczne, krzywdzące. Są to osoby po doświadczeniach kazirodczych, molestowania w dzieciństwie, po gwałcie. By zapomnieć o tych przeżyciach, odcinają się od swojego ciała i jego potrzeb. Czasem na odwrót, zamiast unikać seksu, wchodzą w relacje seksualne bez czucia, bez zaangażowania, jakby byli oddzieleni od tego, co robi ich ciało, np. prostytuują się.
Są też bardziej prozaiczne powody nie uprawiania seksu, np. choroby, przyjmowanie leków czy przebyte operacje.
Jeśli operacja dotyczyła narządów płciowych, ktoś taki z obawy przed impotencją, rzeczywiście nim się staje. Ale najczęściej jest to impotencja psychiczna - tacy mężczyźni rankami mają normalne wzwody. Np. przy operacji wycięcia prostaty, niezwykle rzadko dochodzi do uszkodzenia nerwów związanych z podnieceniem czy wytryskiem i mężczyzna taki jest potem sprawny seksualnie, o czym nawet nie wie. Jedyna różnica jest taka, że wytrysk nie jest obfity, a właściwe prawie jakby go nie było, bo nie ma substancji wypełniającej nasienie, którą głównie prostata produkuje. Same plemniki stanowią bardzo niewielką ilość ejakulatu, ale sam wytrysk i orgazm przebiega normalnie. Także po rzeczywistej kastracji, np. gdy rak jąder wymaga usunięcia ich, życie seksualne może nadal istnieć, jeśli jest to osoba, u której zdążyły wykształcić się seksualne odruchy. Człowiek jest skomplikowaną istotą i funkcjami seksualnymi zawiaduje u niego głównie mózg a nie tylko jądra czy jajniki. Okazało się, że gdy w szpitalach prowadzono z pacjentami po tego typu operacjach akcję uświadamiającą na temat powrotu do życia intymnego, pacjenci Ci pozostawali sprawni seksualnie. Niestety - wielu takich mężczyzn, oraz kobiet po usunięciu macicy i/lub jajników, bez wsparcia psychicznego popada w depresję i przekonanie o swoim braku wartości jako mężczyzna czy kobieta i sami odsuwają się od partnera seksualnego.
Czasem dzieje się tak po aborcji - kobieta może stracić ochotę na seks z powodu ogromnego poczucia winy, rozwijającego się często w depresję, albo z lęku że znowu zajdzie w niechcianą ciążę. Oczywiście po aborcji, operacjach, ciąży jest konieczny pewien czas abstynencji, aby narządy uczestniczące w seksie zagoiły się.
Kobiety w ogóle są wrażliwe na spadek swojej atrakcyjności fizycznej z powodu ciąży, starzenia się czy innych, co na ogół przejawia się w unikaniu „sytuacji łóżkowych”. Same się wycofują, dają sygnały, że nie są zainteresowane, a odczytują to tak, że to parter ich nie chce, bo nie są dla niego dość atrakcyjne.
Częstą przyczyną unikania seksu przez kobiety jest bolesność jaką odczuwają przy stosunku płciowym (dyspaurenia). Może mieć ona wiele przyczyn, od zmian organicznych w układzie moczowo - płciowym, np. przy skłonności do stanów zapalnych, poprzez dużą wrażliwość szyjki macicy, suchość w pochwie, po przyczyny psychiczne z powodu nie uświadamianego lęku czy niechęci do seksu w ogóle lub do konkretnego partnera. Także mężczyźni mogą odczuwać ból przy stosunku, co w większości wypadków związane jest ze stulejką, za krótkim wędzidełkiem lub stanami zapalnymi. Czasem unikanie seksu ma związek z dolegliwościami, które ujawniają się w sytuacji podniecenia lub orgazmu, - np. z popuszczaniem moczu czy mimowolnym puszczaniem gazów. Większość z tych dolegliwości da się wyleczyć, ale osoby te nie tylko wstydzą się przyznać do nich przed partnerem, ale i iść z nimi do lekarza.
Brak zainteresowania seksem mają także osoby w depresji. Depresja może mieć komponent biologiczny, lub mieć podłoże tylko psychiczne (wtedy związana jest z przeżywaniem szeroko rozumianej straty). Depresja może być mechanizmem obronnym przed seksem i agresją. Im ktoś się bardziej boi agresywnych i seksualnych impulsów w sobie, tym większa szansa, że ucieknie w depresję. W ogóle warto wiedzieć, że agresja z seksem idzie w parze. Jeśli ktoś ucieka od agresywnych impulsów, duże prawdopodobieństwo, że ucieka także od seksualnych.
Zobojętnienie wobec seksu, czyli tzw. spadek libido występuje też po wielu lekach, zwłaszcza psychotropowych. Niektóre kobiety reagują tak na hormonalną antykoncepcję. Także zaburzenia hormonalne mogą dać takie objawy.
Nie zapominajmy też o tych, których abstynencja jest przymusowa, bo ich partner daleko, albo w ogóle go nie mają (odszedł, umarł a nie czują się gotowe wejść w nowy związek albo nigdy nie pojawił się ktoś „dość” dobry…), a przygodny seks ich nie interesuje lub się go boją.
I na koniec o tych, którzy rezygnują z seksu, bo taki ich wybór. Nie mówię o tych, którzy czekają z seksem na po ślubie. Choć czasami trudno im wytrzymać (o ile ta idea rzeczywiście wynika z wiary, a nie – jest nieświadomym odwlekaniem tego, czego się boją), czym innym jest czekanie na tę chwilę niż całkowita rezygnacja. Mówię o tych, którzy robią to dobrowolnie, a potrzeby seksualne sublimują (patrz: PSYCHIKA CZYLI ODKRYWANIE ZAGINIONEGO LĄDU) czyli nie mają z tym większego problemu, że ich nie zaspokajają w bezpośredni sposób. Do tych należą osoby duchowne głęboko zaangażowane w wiarę, którym uniesienia religijne dostarczają spełnienia. Inni zamiast seksu realizują się w sztuce, nauce, życiu społecznym. Wiele wybitnych dzieł zawdzięczamy mechanizmowi sublimacji.
Jak widać abstynencja seksualna i to, jak kto reaguje na brak seksu, jest sprawą indywidualną. Zależy od temperamentu (czyli wrodzonych cech charakteru, na które składa się także temperament seksualny) i od dojrzałości psychicznej (czyli od tego, jakich mechanizmów obronnych używamy do radzenia sobie z seksualnymi impulsami). Opowieści, że od braku seksu się wariuje, mają pewne uzasadnienie, ale dotyczą tylko niektórych - tych, którzy mają bardzo silne potrzeby seksualne a tzw. słabe ego (patrz: PSYCHIKA CZYLI ODKRYWANIE ZAGINIONEGO LĄDU). Oznacza to, że ich mechanizmy obronne są prymitywne i wcześniej czy później nie są w stanie uchronić ich przed naporem impulsów seksualnych. Ci, którzy są psychicznie dojrzalsi (co niekoniecznie ma związek z wiekiem, ale z siłą ich psychiki), umieją sobie poradzić, choć oczywiście jeśli mają potrzeby, a nie mogą ich zaspokoić, rodzi to coraz większą frustrację i może objawiać się w nerwowości i innych mimowolnych reakcjach. Nie bez powodu mówi się o sfrustrowanych starych pannach. Rzeczywiście, niektóre samotne, czy nie mające satysfakcji seksualnej osoby, reagują zawiścią wobec młodych, okazujących sobie pożądanie ludzi, albo swoje niezadowolenie z życia odbijają sobie na innych, zwłaszcza gdy mają nad nimi władzę. Mogą działać destrukcyjnie, być wprost agresywne lub bardziej pokrętnie - zwalczać przejawy seksualności innych (np. dewotki, działacze propagujący czystość moralną, zwalczający edukację seksualną młodzieży, itd…). Bo co tu ukrywać - dla większości ludzi seks jest jednym z tych obszarów w życiu, który sprawia, że czują się kochani, upragnieni, dowartościowani i usatysfakcjonowani, nie mówiąc o rozładowaniu emocji, które ma miejsce przy orgazmie. Nadmiar codziennego stresu i frustracji nie mających nic wspólnego z seksem, jeśli nie jest ich zbyt dużo, jeśli u ich podstawy nie leżą głębokie problemy natury psychicznej, lecz są to zwyczajne życiowe utarczki, dobry seks i orgazm może od nich uwolnić, tak jak uwalnia od napięcia seksualnego. Chociaż nie należy tego mylić z pewną życiową strategią - uwalnianiem się od wszelkiego napięcia poprzez seks, bo wtedy ma to charakter ucieczki od problemów. Jeśli seks pełni głównie rozładowującą funkcję, także świadczy o braku dojrzałości psychicznej.
No dobrze, ale w końcu jak to jest? Abstynencja jest zdrowa czy niezdrowa? Powoduje jakieś zaburzenia, np. psychiczne, hormonalne, ma wpływ na sprawność narządów płciowych? Pytacie np. czy to prawda, że po trzech miesiącach nie uprawiania seksu, kobieca pochwa kurczy się - tak jakby miała więdnąć od nie używania. Istnieje też pogląd, że sprawność seksualna mężczyzny zależy od częstotliwości uprawiania przez niego seksu. I tu trzeba przyznać, że rzeczywiście kłopoty z przedwczesnym wytryskiem są tym częstsze, im ktoś rzadziej współżyje. To oczywiste - im więcej napięcia, tym większe kłopoty. Z tym jednak, że nie chodzi tylko o ilość, ale i o bycie w relacji z tą samą, zaufaną partnerką. Stwierdza się też, że kobiety, które często współżyły przed menopauzą (zatrzymaniem miesiączkowania z powodu starszego już wieku), nadal to robią po, a te które przed robiły to rzadko, po menopauzie całkiem rezygnują z seksu, częściej też odczuwają przy stosunku ból.
Jest też pogląd, że seks zwiększa witalność, przedłuża życie, pozwala racjonalniej wydatkować tzw. energię życiową, z czego wynika, że abstynencja robi odwrotnie. Tymczasem uduchowione osoby żyjące w zakonach na ogół żyją bardzo długo! Taoiści (tao - chińska filozofia) uzależniają zdrowie i żywotność mężczyzny od tego, ile nasienia „zmarnował”, dlatego propagują seks bez wytrysku i tylko taki seks wg nich przedłuża życie.
Podsumowując: jedni z abstynencją seksualną radzą sobie lepiej, inni gorzej. Niektórym zakłóca stan zdrowia psychicznego i fizycznego i dla tych abstynencja nie jest wskazana.
Brak seksu może działać pozytywnie, jeśli są to dojrzałe osoby i umieją korzystać z mechanizmu sublimacji, może też działać negatywnie - niektórzy po przekroczeniu pewnego poziomu frustracji stają się agresywni lub uciekają w chorobę.
Długotrwały brak aktywności seksualnej prowadzi do tzw. zaniku funkcjonowania gonad z nieczynności, co wiąże się z pogorszeniem sprawności seksualnej. Nie są to jednak zmiany nieodwracalne.
To, jak znosi się abstynencję, w dużym stopniu zależy od tego, czy przeżywa się ją jako narzuconą i niechcianą czy też jako własny wybór. W pierwszym przypadku wpływa to negatywnie na funkcjonowanie psychiczne i prowadzi do konfliktów w relacjach z innymi.
Dla wielu osób brak aktywności seksualnej jest przyczyną niskiego poczucia wartości. Przyczyniają się do tego nagłówki krzyczące z okładek kolorowych magazynów: „Jak przeżyć cudowny orgazm”, „Jak go podniecić”, „100 sztuczek miłosnych w łóżku” i tym podobne, tak jakby cały świat kręcił się wokół seksu, a ktoś, kto tego nie robi, był jakiś lewy, nienormalny, ułomny…
Abstynencja seksualna z powodu braku partnera przeżywana jest jako dowód na brak atrakcyjności i robi się błędne koło, bo żyjąc w takim przeświadczeniu, osoby te wycofują się z życia towarzyskiego i w ten sposób odbierają sobie szanse na poznanie kogoś, z kim mogłyby stworzyć intymny związek. Ale jak już pisałam w WIELKIEJ MIŁOŚCI, raczej jest to dowód na to, że boją się seksu i bliskości i w ten sposób zabezpieczają przed nimi. Czyli abstynencja ma u nich charakter obronny.
*
Skoro jesteśmy przy abstynencji seksualnej, warto dodać o wstrzemięźliwości z wyboru, jako pewnej postawie ideologicznej i wyrazie buntu wobec swobody seksualnej. Jednym z przykładów tego interesującego zjawiska jest ruch „True Love Waits” (Prawdziwa Miłość Czeka) zapoczątkowany kilka lat temu w stanie Tennessee w Stanach Zjednoczonych przez 50-osobową grupę młodzieży, rozprzestrzeniający się coraz bardziej, także w innych krajach i liczący już setki tysięcy członków.
Autorem jego programu ideowego jest pastor baptysta Richard Ross z Nashville. Idee padły na podatny grunt, jakby od dawna na nie czekano i to z utęsknieniem! Program spotkał się z natychmiastowym odzewem, nie tylko wśród baptystów, ale i wszystkim innych wyznań. Między innymi przyjęli go katolicy, poszerzając o swoje wartości. Powstało wiele stron internetowych, piszą o nim gazety. Zwolennicy „True Love Waits” dbają o to, by wiadomości szybko się rozchodziły i były atrakcją dla mediów. Organizują akcje, w których tysiące młodych ludzi różnych wyznań religijnych publicznie podpisują zobowiązania, że będą żyć w czystości i iść „pod prąd” obecnej swobodzie seksualnej. Np. 250 tysięcy kartek z ich podpisami zajęło ogromny trawnik niedaleko Białego Domu, a ponad 350 tysięcy innych przymocowano do liny, która spływała na ulicę ze szczytu jednego z wieżowców w Atlancie. Niektórzy upatrują w tym ruchu zbawienia ludzkości, powrotu głębszych wartości, ratunku dla zagubionej młodzieży. Cóż… Jak świat światem idee powracają i giną, niczym dołki i górki sinusoidy. Ruch „Prawdziwa Miłość Czeka” niczym się nie różni od rewolucji seksualnej z lat 60, tyle że ma przeciwny znak i chyba jednak wciąż mniejsze znaczenie. Nadszedł jak po oświeceniu romantyzm, a po nim znów pozytywizm, jak psychologia humanistyczna po psychoanalizie, choć znów ustępuje jej pola, jak rządy opozycji na zmianę z rządami komunistów i jak w tych wszystkich przykładach, za czas jakiś, jeśli opanuje nasze umysły, ustąpi kolejnej opozycyjnej idei, by wrócić w lekko zmienionej postaci, gdy ta znowu się przeje. I tak w kółko… Ludzkości zawsze towarzyszy bunt wobec tego, co jest zbyt jednostronnym sposobem na życie, co każe zaprzeczać jakiejś części rzeczywistości. Gdy zbyt nas zauroczy naukowy racjonalizm, romantyczna część naszego JA długo tego nie wytrzyma. Gdy za bardzo odjedziemy w mistycyzm i emocje, do porządku przywoła nas część rozsądna, intelektualna. Rewolucja seksualna wybuchła, bo purytańsko traktowana seksualność domagała się większej swobody. Długo wstrzymywane impulsy ogarnęły wygłodniałych. Ciężko je poskromić, bo wydostały się na wolność po zbyt długiej niewoli. Muszą się wyszumieć za wszystkie czasy, a z lęku przed ponownym uwięzieniem, nie są zbyt podatne na perswazje. Tak działa represja – skutek jest odwrotny do zamierzonego! Nic dziwnego, że prawdziwa cnota (w przeciwieństwie do hipokryzji, jaką jest czczenie jej symbolu – błony dziewiczej), czystość moralna, czekanie ze współżyciem do ślubu, stały się niepopularne, a nawet wstydliwe, nikt się nimi nie chwali, chyba że anonimowo w internecie lub będąc wśród podobnych sobie. Tym razem to one, tak jak kiedyś potrzeby ciała, zostały skazane na wygnanie, na czekanie, aż ktoś je zauważy. Czekały dość długo, dlatego ruch z Nashvill padł na podatny grunt. Wśród młodych ludzi jest mnóstwo przerażonych tym, że tak łatwo realizować seksualne impulsy, że poza własnym kodeksem moralnym i zasadami wiary, nic nie stoi na przeszkodzie. Wprawdzie niechciana ciąża, AIDS niektórych są w stanie powstrzymać, jednak propagowanie bezpiecznego seksu pozwala obejść i te przeszkody. Prywatne zasady nie zawsze są w stanie wygrać z impulsami, hormonami, potrzebami zaspokajanymi w seksie. O wiele łatwiej przynależeć do jakiegoś ruchu i wypełniać obietnice dane nie tylko sobie. Nic dziwnego, że młodzież z ruchu „True Love Waits” składa formalne przysięgi przestrzegania zasad w obecności rodziców, krewnych, na specjalnie organizowanych uroczystościach, które uwieczniane są na wideo lub robi z tego publiczną szopkę dla mediów. Z takiej przysięgi trudniej się wycofać! Stan uniesienia i magia tłumu też nie są tu bez znaczenia. Ale życie jest życiem, napór seksualnych potrzeb, zwłaszcza w pewnych sprzyjających okolicznościach, gdy ktoś ma duży temperament, gdy stan uroczystego uniesienia minie, może przerwać zaporę przysięgi. Jeden pogodzi się z tym, że jest tylko człowiekiem, inny z poczucia winy, by ukarać się za nie dotrzymanie słowa, zadręczy się lub zohydzi sobie życie. Niektórzy, ci o najsłabszej psychice, nie mogąc uporać się z ciągłym konfliktem między impulsami a zasadami, między id a superego, uciekną w chorobę psychiczną. Niestety, propagowanie każdej, nawet najbardziej szczytnej idei ma dwie strony medalu. Jedna, to zaspokojenie jakiejś strony naszej psychiki, druga, to tępienie reszty. Skupianie się na jednych potrzebach, negowanie drugich, może być tragiczne w skutkach. Ta sama idea jednemu może przynieść ulgę, wsparcie w wybranej drodze życiowej, drugiemu problemy emocjonalne a nawet chorobę. Nadzieja na wybawienie nie może pochodzić z zewnątrz, z lansowanej mody, z ruchów społecznych, zasad, choćby nie wiem jak mądrych i prawych, dopóki będzie realizowaniem jednej strony konfliktu. W dodatku trudno rozstrzygnąć, czy nowe idee nie są przypadkiem „po drodze” naszym lękom, zaburzeniom emocjonalnym, czy choćby tylko potrzebie ekscytacji, uniesienia, pragnieniu przynależności, bycia kimś innym, wyjątkowym, bo idącym pod prąd. Często ktoś poszukuje ideologii, którą może zagłuszyć swoje niepokoje, by nie uświadamiać sobie, że seks napawa go przerażeniem, że boi się dopuścić do siebie blisko drugą osobę, że jego podświadomość skrywa seksualną traumę, lub inne problemy, które uniemożliwiają lub utrudniają związek seksualny, także w przyszłości. Czasem chodzi o skrywanie przed sobą swojego homoseksualizmu. Im ktoś rozpaczliwiej trzyma się jakiś zasad, nie miewa wątpliwości, chwil słabości, im głośniej krzyczy na ten temat, tym większe prawdopodobieństwo, że chce coś zagłuszyć. Bo czyż osoba pewna swojego wyboru musi pisać o tym na kartkach i kłaść je przed rezydencją prezydenta?
Zdrowie psychiczne oznacza pogodzenie w sobie obu stron wewnętrznego konfliktu. W praktyce powinno wyglądać to tak, że tym, którzy folgują swoim popędom, przydałoby się popracować nad samokontrolą, a tym, którzy wciąż się wstrzymują i robią z tego cnotę - nieco luzu. Prawdziwa cnota to to, co dla nas trudne, a nie, co przychodzi łatwo. Niestety większość z nas robi na odwrót. Folgujący szukają potwierdzenia, że robią dobrze, oddając się bez ograniczeń chuci. Wstrzemięźliwi znajdują wygodne idee, dzięki którym nie dotykają swoich emocjonalnych problemów, które stoją za ich poglądami na życie.
Także w szerszym społecznym kontekście, nadzieja na prawdziwą zmianę leży w łączeniu konfliktowych stron, a nie w ideowej walce i cyklicznych zmianach, z zależności od tego, która ze stron aktualnie zwycięża. Pogodzenie potrzeb seksualnych z potrzebą godnego i bezpiecznego ich realizowania, nie wymaga tworzenia trendów i ruchów społecznych, wystarczy dojrzałość psychiczna. Lecz wielu, zanim dojrzeje, za wszelką cenę szuka wsparcia na zewnątrz i angażuje się w zmienianie świata, by pasował do ich koncepcji na życie i nie stanowił pokusy ani nie bił po oczach czymś, czego wolą nie widzieć. Mam małą sugestię: zmianę świata lepiej zacząć od siebie, od pogodzenia konfliktowych stron w sobie.