„NASTOLATEK.PL czyli przewodnik po życiu nie tylko dla nastolatków, ich rodziców i pedagogów” – artykuł KLASA CZYLI GRUPA
Problemy klasowe biorą się stąd, że jesteście grupą, w dodatku „skazaną” na siebie. Przez kilka lat, niemal w niezmienionym składzie, zamknięci przez kilka godzin dziennie na niewielkiej przestrzeni, czy chcecie czy nie, oddziałujecie na siebie nawzajem i podlegacie prawom, które rządzą grupami. Każda grupa przechodzi pewne etapy rozwoju, w skrócie - proces grupowy. Te fazy są zbieżne z fazami rozwoju człowieka, więc tak jak w związku (patrz: WIELKA MIŁOŚĆ), tak i w grupie, będziecie przeżywać problemy charakterystyczne dla fazy, w której utknęliście w indywidualnym rozwoju. Ten fakt wykorzystuje profesjonalna psychoterapia grupowa. Wychodzi z założenia, że siła procesu grupowego pomaga przezwyciężyć osobisty rozwojowy „zator”, z powodu którego w wielu sytuacjach zachowujemy się nieadekwatnie do naszego wieku. Czyli to, co nie udało się w rodzinie, może udać się w grupie!
Niestety w szkole nie macie psychoterapeuty, który rozpozna kryzysowy moment i pomoże go przekroczyć, stąd w wielu klasach istnieją nabrzmiałe, wydające się nie do rozwiązania konflikty: między grupkami, między klasą a jakimś nauczycielem, między dziewczętami a chłopcami, między „czarnymi owcami” a resztą klasy. Czasem wybieracie sobie kozła ofiarnego i wypychacie go, odrzucacie, a wraz z nim własne grzeszki. Czasem delegujecie do rozwiązywania klasowego problemu jakiś dwoje, którzy żrą się i nawet nie wiedzą, że robią to w imieniu klasy. Czasem „żrąca się” para, to jakiś uczeń i nauczyciel.
Kiedy zaczynacie naukę w pierwszej klasie, wszystko jedno czy podstawówki, czy gimnazjum czy kolejnej szkoły, każdy z was próbuje poradzić sobie jak umie z nową sytuacją, z faktem znalezienia się w nowej grupie. Ci, którzy kogoś już znają, przyszli z kimś z poprzedniej szkoły, trzymają się z początku razem. Reszta rozgląda się w poszukiwaniu podobnych sobie, w czym niewątpliwie pomaga strój i inne symbole przynależności subkulturowej. Raczej nikt się nie wychyla, obwąchujecie się na wzajem, sprawdzacie co w tej grupie jest akceptowane a co nie, byle się nie narazić i nie zostać na uboczu. Podstawowym celem każdego jest zostać włączonym do grupy - klasy i poczuć się akceptowanym. Ci z was, którzy mają za sobą doświadczenie odtrącenia przez grupę, mogą zachowywać się odwrotnie – agresywnie, nieprzyjaźnie, tak, żeby im się potwierdziło, że nikt ich nigdzie nie chce. Ale pod tym odpychającym zachowaniem kryje się ogromny lęk przed byciem nieprzyjętym do grupy. Jednak powszechnym zachowaniem jest uległość, dostosowywanie się, rezygnowanie ze swoich chęci na rzecz innych. Uciekacie w ten sposób od konfliktów, które mogłyby narazić zawiązującą się grupę i was – jej nowych członków na odtrącenie. Wychowawca i nauczyciele budzą lęk, ale chcecie ich zadowolić, pokładacie w nich nadzieję, że wyznaczą cel i poprowadzą was do niego. Faza ta w procesie grupowym nazywana jest fazą ZALEŻNOŚCI.
Gdy poczujecie się nieco bezpieczniej, przychodzi kolej na walkę. Nie jest to jednak walka wprost, lecz opowiadanie się po różnych stronach „barykady”. Następują klasowe podziały, w których najczęściej punktem odniesienia jest stosunek do nauki i nauczycieli. Dobrzy uczniowie kontra gorsi, pracowici kontra obiboki, poważni kontra dziecinni. Przychodzi czas na niezadowolenie, krytykowanie choć nie wprost, lecz między sobą w podgrupach tych z przeciwnych obozów, klasy jako całości, wychowawcy. Przestajecie być tacy zależni od siebie, zaczynacie pokazywać rogi, nie zgadzać się z kolegami, ale głównie walczycie o swoje poprzez bierny opór – nie angażując się, stojąc z boku, olewając to, co się wam nie podoba . Niektórzy lokują się na pozycji wojownika a nawet sadysty, inni – na pozycji ofiary. Ci ostatni są świetnymi kozłami ofiarnymi, na których skupia się niezadowolenie klasy, a tak naprawdę projekcja tego co niechciane w sobie (patrz: PSYCHIKA CZYLI ODKRYWANIE ZAGINIONEGO LĄDU). Ukrytym celem każdego staje się przejęcie kontroli, by nie zostać skontrolowanym, by niczego mu nie narzucono. Tak jakby za wszelką cenę trzeba było bronić swoich praw i wolności osobistej, bo ktoś na nie dybie. Grupa i należenie do niej przestaje być najważniejszą wartością, teraz wartością jest „nie dać się” - trzeba pilnować, by grupa czyli klasa nie narzuciła swoich zasad. Ta faza to PRZECIWZALEŻNOŚĆ.
I przychodzi kolej na konfrontację z autorytetem. W tej fazie niech drżą nauczyciele, a zwłaszcza wychowawca. Umieściliście w nich siłę i władzę i teraz chcecie ją przejąć. Można to zrobić na dwa sposoby. Jednym jest uwiedzenie. Udaje się z tymi wyjątkowo miłymi nauczycielami, którzy boją się konfrontacji i nie będą obstawać przy szkolnych zasadach, byleby tylko nie narazić się na wasz bunt. Będą przymykać oko na wasze niezgodne z normami pomysły, będą wam iść zawsze na rękę, a może nawet przejdziecie na Ty… Taki nauczyciel właściwie bliższy będzie uczniom niż nauczycielskiej kadrze, będzie was rozumiał jak kolega z ławki, na wycieczce będzie pił z wami piwo. No tak… tylko że przestanie być autorytetem. Nie będzie komu was pilnować, zaburzy to poczucie bezpieczeństwa, bo zabraknie silnego „rodzica”, który wytyczy jasne granice postępowania i ochroni przed zagrożeniem. Plan, by w ten sposób przejąć siłę i władzę, prowadzi do zagubienia i przerażenia.
Im silniejszy, bardziej nieprzejednany wychowawca, stosujący autorytarne rządy, nie znający ustępstw, tym większy budzi sprzeciw. Sprzeciw przeradza się otwarty bunt. Sabotujecie jego decyzje, uważacie go za niekompetentnego głupka, robicie różne rzeczy, aby go pokonać. Pracowałam kiedyś w szkole, w której uczniowie ukradli samochód wychowawcy, by nad nim zatriumfować, zobaczyć jego porażkę, upokorzenie, bezradność. W inny sposób nie mogli go „dopaść”. Jak się domyślacie, była to szkoła dość specjalna, w której nie brak było przestępców, stąd taki sposób na pokonanie władzy, choć tylko na krótką metę. W „normalnych” klasach, gdy wychowawca lub znienawidzony nauczyciel tępi bunt w zarodku, nie pozwala na żadne przejawy złości i krytyki, „skraca postronki” i jeszcze bardziej zwiększa kontrolę nad klasą, uczniowie utykają w rozwoju. Nie mogą dorosnąć, stać się samodzielni i odpowiedzialni za siebie, bo traktowani jak dzieci, którym się patrzy na ręce, nie ufa, nie pozwala wyrażać swojego zdania, stają się bezwolnymi, tępo wykonującymi polecenia marionetkami. Na nic oczekiwać od nich zaangażowania, twórczej pracy, radości z osiągnięć i uczenia się dla siebie, na własny rachunek. Robią to ze strachu, a nie z własnych chęci. Oczywiście są młodzi ludzie, których da się aż tak zastraszyć, że do końca będą wykonywać wolę rodziców czy nauczycieli – tyranów. Większość jednak zaczyna żyć swoim drugim życiem i poza zasięgiem wzroku tyrana robi rzeczy, które mu się nawet nie śnią. Ci młodzi ludzie stosują minimalistyczny program realizowania oczekiwań, byle nie podpaść, ale i nie zrobić niczego ponad. Część, gdy tylko trochę zmężnieje i nie będzie miała się czego bać, bo stanie się niezależna, dokona takiej rewolucji, że „strach pomyśleć”.
Gdy wychowawca, nauczyciel jest wystarczająco dobry i dojrzały, nie musi ani ulec ani za wszelką cenę ukracać przejawów buntu. Wystarczy, gdy przetrwa tę fazę, ani nie blokując złości uczniów nadmierną sympatią i byciem przyjaznym (lub też byciem takim słabym, biednym, na którego ręki nie można podnieść), ani rządami twardej ręki. To trudne, ale gdy po prostu dalej robi swoje, nie zmienia zasad, pilnuje porządku jak zawsze, słucha krytyki, przyjmuje złość, rozumie lecz nie zmienia swojego postępowania dla poklasku czy zdobycia sympatii, ale bierze do serca głosy słuszne, rozmawia a nie krzyczy, wyjaśnia a nie stawia do konta, nie broni się i nie upokarza ucznia za karę, że śmiał wyrazić swoją opinię, gdy jest sprawiedliwy a nie w odwecie stawia pały - ma szansę obronić swój autorytet. Tylko obroniony autorytet a nie sprzedany za ogólną sympatię lub trzymany za fasadą nieugiętego władcy, to autorytet prawdziwy. Z kimś takim klasa może pójść dalej i bez lęku dorośleć, ufając, że jest w dobrych rękach.
Tę fazę nazywa się: SIŁA – WŁADZA.
Warto odzyskać autorytet w swoim wychowawcy lub do tej roli znaleźć jakiegoś znaczącego nauczyciela, bo pozwala to przeżyć bardzo przyjemny etap w życiu klasy – wzajemne zbliżenie i oczarowanie sobą. Jesteście wtedy przekonani o wyjątkowości swojej klasy, czujecie się lepsi od klas innych, macie swoją historię, swoich bohaterów i bohaterskie czyny. Czujecie się w klasie jak w dobrej rodzinie, próbujecie przygarnąć na jej łono wszystkich odszczepieńców, wycofanych z klasowego życia, pomagacie słabszym w nauce. W weekendy nie możecie się rozstać, organizujecie więc imprezy klasowe, wspólne wypady do kina czy klubu. Wtedy też są najfajniejsze wycieczki, a na nich zwierzacie się sobie i łączycie w pary. Klasowe pary stają się symbolem klasowego szczęścia. Grupa jest czymś ważniejszym niż JA. Dla klasy możecie zrobić wiele. Czujecie się na fali, unoszeni siłą grupy, wszechmocni, w euforii. Ta faza to PONADOSOBOWE OCZAROWANIE.
Niestety faza oczarowania nie trwa wiecznie i przychodzi czas rozczarowania, wyodrębniania się, dzielenia na indywidua. W klasie robi się „za blisko” więc wzrasta potrzeba odsunięcia się i zaznaczenia swojego JA. Zaczynacie szukać przyjaźni poza klasą, realizować swoje zainteresowania na zewnątrz. Koledzy zaczynają irytować, jesteście nimi rozczarowani. Wspólne imprezy robią się coraz rzadsze, aż wygasają. Klasowe pary rozlatują się. Wieje nudą, pesymizmem i depresją. To bardzo trudny moment – KLASOWY KRYZYS. Zaczynacie być względem siebie podejrzliwi, posądzacie się o wrogość, złe zamiary; łatwo wtedy o przekonanie, że ktoś knuje za waszymi plecami. Pozbawieni wspólnej siły i energii, znowu doświadczacie swojej małości i bezbronności. Pozbawieni tożsamości - TO JA, UCZEŃ KLASY IIIA, nie możecie się odnaleźć. Cóż… klasa okazała się tylko klasą, a nie rakietą do lepszego życia. To faza PRZECIWOSOBOWEGO ROZCZAROWANIA.
I ostatni etap klasowej podróży, jeśli nie utknęliście gdzieś po drodze – realistyczne spojrzenie na siebie i klasę. Organizujecie się wokół zadań, a w szkole na ogół zbiega się to z przygotowywaniem do końcowych egzaminów. Dostrzegacie swoją rolę, udział, odpowiedzialność w realizowaniu celów, zarówno indywidualną jak i grupową. Potraficie dać sobie oparcie, czerpać siłę z bycia razem i respektować indywidualne dążenia. Fajnie być w grupie i fajnie być sobą. Macie wspólny interes – skończyć szkołę z dobrym wynikiem i w dobrej atmosferze. Nie jest oczywiście tak różowo, zdarzają się kryzysy, ale umiecie o nich rozmawiać i szukać wyjścia. Zbliżające się rozstanie i przełomowa chwila w życiu (jaką jest każde kończenie szkoły) sprzyjają kryzysom, powrotom do radzenia sobie w tych trudnych czasach w niedojrzały sposób, jeśli jednak udało się wam dotrzeć do tego etapu, a więc zbudować wzajemne zaufanie, razem przetrwacie ciężkie chwile. Faza WZAJEMNA ZALEŻNOŚĆ I PRACA to ostatni przystanek rozwoju grupy, nie jest to jednak proces zakończony – przeżyjecie go znowu, od początku w nowej grupie, lub nawet w tej samej, ale już na bardziej dojrzałym poziomie.
Jak widać, w grupie warto być, można dzięki niej pokonać trudności w rozwoju, których nie udało się w rodzinnym domu. Można dorosnąć.
Klasa, ze względu na częstotliwość spotkań i ilość czasu, jaką spędzacie razem, ma szczególne znaczenie w życiu. Dopiero po latach zdacie sobie z tego sprawę. Warto zadbać, by czuć się w niej dobrze – szkoda życia na siedzenie parę lat wśród nie lubianych, obcych osób. Nigdy nie jest tak, że klasa jest beznadziejna, niezgrana, bo źle trafiliście, akurat na takie beznadziejne osoby. Każdy z was ma w tym swój udział. Gdy zadajecie mi pytania: „dlaczego w naszej klasie dziewczyny są takie straszne”, albo: „dlaczego nasza wychowawczyni nas nie rozumie”, zastanówcie się, w jakiej fazie utknęliście i czego nie chcecie przekroczyć. A jeśli nijak nie wiecie co z tym zrobić, kryzys trwa a do szkoły idziecie jak na ścięcie, może warto zaprosić specjalistę (kogoś takiego jak ja, kto jest psychoterapeutą i chodzi po szkołach, psychologa, pedagoga szkolnego), aby wspólnie z wami przyjrzał się temu, co dzieje się w waszej klasie.