Anna Lissewska - komentarze w artykułach

Zemsta rozwodowa

opracowała Helena Gąsior/Onet.pl

Zemsta bywa słodka… Mógł się o tym przekonać były małżonek, zastając swój nowy samochód obsmarowany miodem i oblepiony plastrami kiełbasy. Okoliczne psy i koty miały prawdziwe ucztowanie, podczas gdy zrozpaczony mężczyzna mógł jedynie liczyć wgięcia i zadrapania na lakierze.

Jak się okazuje, o rozstania z klasą, gdy żadna ze stron nie pała żądzą zemsty, nie jest łatwo. Wystarczy, że któreś z partnerów czuje się bardziej pokrzywdzone i rozpoczyna się ciężka batalia pt. „Jak obrzydzić byłej/byłemu życie”.

Dane Głównego Urzędu Statystycznego nie pozostawiają złudzeń – w 2009 r. odnotowano blisko 72 tysiące rozwodów. Powtórzyła się tym samym rekordowa liczba rozstań sprzed trzech lat. - Współczesna rodzina staje się związkiem o charakterze kontraktu emocjonalnego. Jeśli gasną uczucia, a pojawiają się problemy, to para dziś łatwo bierze pod uwagę możliwość formalnego rozstania się - uważa dr Kazimierz Bujak, socjolog z Zakładu Polityki Społecznej Instytutu Spraw Publicznych UJ.

Rozstanie w przyjaznej atmosferze, w poszanowaniu partnera i czasu, który spędziło się razem, nie zawsze jest możliwe, o czym świadczą historie przytoczone przez internautów. Dlaczego tak się dzieje?

- Rozwód w przyjaznej atmosferze to nierealna bajka - uważa Anna Lissewska, psychoterapeutka z Olecka, członek Zespołu Pomocy Psychoterapeutycznej w Warszawie. - Chyba że chodzi o formalne potwierdzenie rozstania między dwojgiem ludzi, którzy albo nigdy nie byli od siebie zależni emocjonalnie, albo dawno temu pogodzili się z rozejściem się - każde w swoją stronę. Gdy jest zależność, silne uczucia, ktoś kogoś rani i jest zraniony, rozwód jest bolesnym postawieniem kropki nad „i”, czyli definitywnym rozstaniem, z którym trudno się pogodzić, bez względu na to, czy się chce rozwieść czy nie. Poczucie straty i porażki są wpisane w rozwód, a większość z nas boi się przeżywania lęków rozstania. Zemsta ma nas przed nimi uchronić i jest to niedojrzały mechanizm obronny.

Dziecko narzędziem zemsty

„Za namową teściowej, matka w rozwodowym szale, wciąga swoje dziecko do walki o pozycję, oskarżając byłego męża o seksualne wykorzystywanie córki”. Brzmi nieprawdopodobnie, a jednak bloger opisał prawdziwą sytuację. Historia skończyła się szczęśliwie dla pomawianego mężczyzny. Udało mu się nagrać rozmowę żony i matki na dyktafon. Sąd skazał kobietę na karę miesiąca więzienia za fałszywe pomawianie. Nie trudno jednak domyślić się, w jak trudnej sytuacji znalazłby się mężczyzna, gdyby nie dysponował nagraniem i musiał stawić czoła takiemu oskarżeniu. Gdy podczas rozstania emocje biorą górę, często narzędziem odgrywania się na partnerze jest owoc niedawnej miłości – dziecko. Klarka opisała historię swojego znajomego, który chcąc widywać dzieci, po rozwodzie otrzymał ostrzeżenie: „Uważaj, bo możesz zostać pedofilem, i twój tatuś też!”. Ukaranie partnera przez odcięcie od kontaktu z dziećmi to jedna z częściej stosowanych praktyk zemsty rozwodowej. Gdy opisywany mężczyzna kolejny raz zastał zamknięte drzwi, a wiedział, że dzieci są w domu, pukał i dzwonił pół godziny. „W końcu odszedłem, a za kilka dni dostałem wezwanie od dzielnicowego. Jak jeszcze raz się będę znęcał, założą jej Niebieską Kartę”.

Adwokat Krzysztof Sawera na swoim blogu podkreśla, że „prawa i obowiązki obojga rodziców: matki i ojca według polskiego kodeksu rodzinnego i opiekuńczego są równe”. I choć ze statystyk wynika, że podczas rozwodu jedynie 5 proc. ojców dostaje prawo do opieki nad dzieckiem (pozostali muszą o to prawo walczyć), to Sawera, bazując na swoim wieloletnim doświadczeniu adwokackim, stwierdza: „Małżonek–tata nie jest z reguły dyskryminowany. Co więcej: często kobiety-sędziowie i biegłe potrafią napisać wiele gorzkich słów o żonach-matkach, dla których dziecko jest środkiem do realizacji własnych celów. Dziecko traktują jak własność”.

Posługiwanie się dziećmi w celu odegrania się na partnerze zdaje się być domeną kobiet . Niszczą wizerunek ojca, podburzają przeciwko niemu i straszą. VD wspomina: „Nastawiła je tak, że bały się do mnie zadzwonić, żeby mi złożyć życzenia świąteczne”. Aida przytacza historię Grażyny. Gdy ta dowiedziała się, że mąż chce ją zostawić dla sekretarki, postanowiła wdrożyć plan bezwzględnego odwetu. Rozpoczęła od odpowiedniego nastawienia dzieci: „Wmówiła im, że ojciec ich nie kocha, że nie chce się z nimi widywać, że wstydzi się rodziny – uwierzyły tak bardzo, że nie odbierały jego telefonów, unikały spotkań”. Podobne doświadczenia ma facet: „Kiedy założyłem jej sprawę o rozwód, zaczęło się piekło, które trwało prawie 5 lat, a podmiotem w odegraniu się na mnie był syn. Sprawy o alimenty minimum 3 razy w roku, śledzenie mnie przez wynajętego prywatnego detektywa. Działania mające ograniczyć maksymalnie kontakt z synem, próby zrobienia ze mnie psychicznie chorego, narkomana, tatusia, który może molestować dziecko, bić je i jego mamusię”.

Dlaczego dzieci są podmiotem , narzędziem zemsty? Anna Lissewska uważa, że chodzi tu odwrócenie ról. - Żeby nie przeżywać bezsilności i zależności od bolesnej dla niego decyzji partnera, na którą nie ma wpływu, wybiera na narzędzie zemsty to, co zagwarantuje, że to partner będzie się czuł bezsilny i zależny od jego decyzji. A co, jak nie dzieci, lepiej się do tego nadaje?

Pomówienia

Gdy kończy się związek, a pozostaje żal i poczucie krzywdy, szukamy wsparcia w rodzinie, wśród znajomych. Osoby chcące pomścić swoją urażoną dumę, często uderzają w najbliższe otocznie byłego partnera. „Obdzwoniła moich znajomych, tylko po to, by mnie obsmarować, a do tych, których osobiście nie znała, uzyskała dostęp dzięki naszej-klasie. Napisała do każdego, kto był na moim koncie. Niestety tylko część osób nie uwierzyła w jej rewelacje…” – wspomina gonzo. Metodycznie, krok po kroku upokarzać i dyskredytować w oczach znajomych – to główny cel mszczących się osób.

„Odwiedzała lub obdzwaniała moich znajomych, aby im powiedzieć, jak wrednym facetem jestem” - pisze Tomek. Ale obmawianie w najbliższym otoczeniu to nie wszystko. Często gorycz i poczucie krzywdy uderza w nowych partnerów byłego męża czy byłej żony. OtulONA przyznaje, że co jakiś czas musi stawiać czoła atakom eks swojego męża. „Śledzi na portalach, zagląda i węszy, choć sukces niewątpliwie osiągnęła, twierdzi, że jest szczęśliwa i niczego jej nie brak. Tydzień temu wysłała do mnie toksycznego maila, komentując mój blog kulinarny w bardzo ordynarny sposób. Mojego męża nazywa śmieciem, który jako towar z drugiej ręki i jest niepełnowartościowy. Co ja jej zrobiłam?” – zastanawia się internautka. Wśród propozycji na mocną zemstę, zamieszczonych na blogu Magelan, pojawił się i taki: „Kiedy nie mają wspólnych dzieci - jego kochance powiedzieć, że nie mieli dzieci, bo on nosi bardzo poważną chorobę w genach i wszystkie płody obumierają w 12 tygodniu. Kochanka ucieknie, gdzie pieprz rośnie”.

Gdy zachwieje się już relacjami w życiu prywatnym byłego partnera, czas uderzyć w sferę zawodową. „Zadzwonić do szefa i przedstawić się jako sekretarka z biura komornika, prosząc o potwierdzenie, czy takowy jest zatrudniony, bo trzeba alimenty ściągnąć zasądzone na byłą żonę, która choruje” – taki przykład zachowania przedstawiła na swoim blogu Magelan. A Tomek Wykształciuch wspomina historię z własnego życia: „Utraciłem dwie dobre prace dzięki anonimom”. Obmawianie przed pracodawcą często przynosi zamierzony skutek, co potwierdza internauta Ktoś tam, przytaczając sytuację swojego znajomego, który na skutek pomówień byłej partnerki utracił posadę dyrektora szkoły.

Dręczyć i męczyć

„Mój były zachowywał się strasznie” – wspomina blogerka callmeoutsider. „Jeździł za mną, śledził, wydzwaniał, straszył, pokazywał pokaleczone przeguby i szantażował na wszelkie możliwe sposoby do tego stopnia, że poważnie zastanawiałam się nad zgłoszeniem tego na policję”. Mądra opisuje przejścia z byłym partnerem, który mimo nowego związku potrafił znęcać się nad nią i swoim synem: „Przez rok nie dawał mi żyć, męcząc SMS-ami , pogróżkami, czekaniem pod blokiem”. Nie tylko najścia i szantaże, ale też szukanie haków jest metodą odgrywania się na byłym partnerze. „Żona ciągle policję wzywała i mówiła, że mam kradzione rzeczy” – wyznaje windsurfer. A gdy słowne gierki nie są wystarczające do zaspokojenia żądzy odwetu, wdrażane są mniej eleganckie formy, jak np. niszczenie rzeczy. „Chciałam kulturalnego rozwodu” - pisze rozczarowana Jolka. „W zamian dostałam poniżanie, oskarżanie, że jestem wredna, posądzanie o kochanków… Dodatkowo wyniósł z domu wszystko, co chciał, a czego nie mógł zabrać, to zniszczył. Obecnie wszystko muszę naprawić, łącznie z komputerem dzieci”. Ojciec Różowej Magnoli, oprócz rozpuszczania plotek i zablokowania komórek swoim dzieciom, wpadł na jeszcze inny pomysł. Spakował ubrania żony i dzieci, które pozostały po wyprowadzce i przywiózł je do domu dziadków, a następnie porozrzucał po całej ulicy.

Zemsta nie ma płci. Wśród osób, które jej doświadczyły, są zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Potwierdza to psychoterapeutka Anna Lissewska: - To nie kwestia płci, tylko osobowości i stopnia dojrzałości psychicznej. Warto również pamiętać, że nigdy wina za zemstę nie leży po jednej stronie. W parze dochodzi do obdzielania się rolami. Jeden goni - drugi ucieka, jeden mści się - drugi jest ofiarą, jeden prowokuje bezsilność - drugi z bezsilności robi głupoty. Na partnera projektowana jest ta część uczuć i reakcji, od których sami uciekamy, odcinamy się, oszukujemy się, że jesteśmy wolni od takich niegodnych emocji. W rzeczywistości dochodzi do projekcji własnych uczuć na drugą osobę, a zjawisko tzw. projekcyjnej identyfikacji sprawia, że druga strona nieświadomie daje się sprowokować do realizowania niechcianych zachowań partnera. W ten sposób jeden jest „moralnie czysty”, drugi gra rolę awanturnika, manipulatora, mściciela, wariata…

Po co komu zemsta i jak się przed nią bronić?

Valeira zastanawiając się nad sensem i celem odwetu, doszła do wniosku, że jest on rozpaczliwym wołaniem o dawno utraconą miłość. Internautka uważa, że partnerzy odgrywając się na swoich byłych, tak naprawdę chcą, by ich żal i bezradność były zauważone przez drugą stronę. Anna Lissewska uważa, że odwet jest niedojrzałą próbą poradzenia sobie z byciem porzuconym, zranionym i zauważa, że nie jest to wołanie, a raczej krzyk. - Wołanie jest prośbą, a odwet to takie wykrzyczenie się, gdy nie mieści się w sobie uczuć związanym z rozstaniem. Jest rodzajem miotania się, niszczącego wierzgania na oślep, nawet jeśli wydaje się przemyślaną strategią. Owszem, ma na celu zranienie konkretnej osoby, ale głównie po to, by nie czuć swoich ran, co oczywiście jest kiepską strategią, bo nasze rany bolą i tak. Daje chwilowe poczucie sprawczości, wpływu, które ktoś nam odebrał odchodząc od nas, raniąc nas bez względu na nasze uczucia. Ktoś odchodzi, a my nie możemy nic z tym zrobić – zemsta ma przywrócić złudzenie, że nie jesteśmy bezsilni i bez wpływu. Ale przede wszystkim służy temu, żeby nie przeżywać żalu po stracie, nie tęsknić boleśnie, nie przyznawać się wprost do tego, jak bardzo nam zależy.

Anna Lissewska zauważa, że odwet pozwala dalej być z tym, kto porzucił, dalej silnie z nim wiąże i chroni przed prawdziwym, emocjonalnym rozstaniem. Podsyca go nadzieja, że satysfakcja z zemsty pozwoli „godnie”, czyli bezboleśnie się rozstać. - Problem w tym, że jest odwrotnie. Odwet zawsze obraca się przeciwko nam i zostawia jeszcze większy niesmak, a żeby się rozstać, żałoba po rozstaniu i tak nas musi dopaść – dodaje psychoterapeutka z Zespołu Pomocy Psychoterapeutycznej w Warszawie.

Co należy więc robić, by nie doprowadzać do sytuacji, w której mścimy się lub jesteśmy obiektem zemsty? Okazuje się, że kluczem do tego jesteśmy my sami. –Zemsty można się ustrzec, jeśli jesteśmy wystarczająco dojrzali i świadomi siebie, by przyznać, że uczestniczymy z partnerem w czymś w rodzaju gry, która ma nas ochronić przed żalem i poczuciem winy z powodu rozstania. Jeśli wygodniej nam prowokować do zemsty partnera lub mścić się, niż przyznać się przed nim i przed sobą, że żałujemy, iż nasz związek skończył się rozwodem, że też jesteśmy winni zaistniałej sytuacji i że rozumiemy bezsilność partnera i sami czujemy się bezsilni, wtedy zemsta pełni ważną funkcją i będziemy nieświadomie ją „nakręcać” – uważa Anna Lissewska. Radzi również, by zacząć od siebie, od swojego udziału w rozpadzie związku a następnie w prowokowaniu zemsty. - Jeśli nie dajemy partnerowi możliwości wyrażenia swoich uczuć, nie przyjmujemy i nie rozumiemy jego uczuć, odgradzamy się od niego, zwalamy winę na niego, udowadniamy mu: „sam widzisz, jaki jesteś, nic dziwnego, że tak się stało z nami, nie da się z tobą wytrzymać”, nie pokazujemy żalu i tego, że nam na nim zależy, sprawiamy, że partner chcąc dobić się do nas ze swoją złością, zrobi wszystko, by zniszczyć, co dla nas ważne.

- To, co często dzieje się wokół rozwodu ma też na celu zniszczenie dobrych wspomnień, aby łatwiej było się rozstać – zauważa Anna Lissewska. - Pamięć o tym, co dobre w partnerze, o tym, za co kochaliśmy go, a co przecież nadal w nim jest, choć pod warstwą rozżalenia i złości, pomoże nam i jemu w nie wikłaniu się z mściwą rozgrywkę.

artykuł znajduje się na Onet.pl blog